Codziennie czytamy o „ekscesach” imigrantów w Szwecji, Francji czy też niebezpiecznie blisko nas, w Niemczech. Lewicowi politycy i związane z nimi media usiłują wyciszyć te doniesienia i zamieść pod dywan rzeczy, za które rdzenny obywatel ich kraju poszedłby na długie lata do więzienia. O tym, jakie to przynosi skutki, nie trzeba przekonywać nikogo, kto umie myśleć samodzielnie i posługiwać się elementarną logiką. No właśnie, słowo-klucz, logika..
Żyjemy w oświeconych czasach, w których panuje kult wiedzy. Atakowana jest religia, a właściwie jedna z wielu religii (jako hamulec postępu), wychwala się naukowe, empiryczne podejście do życia – a jednocześnie wymaga się od ludzi, żeby jak te barany na żądanie polityków nagle ślepli na oczywiste fakty. To jeszcze nic, ciekawsze jest, że w wielu państwach to skutkuje. Wmówiono ludziom, że nie ma nic gorszego, niż zostać nazwanym rasistą lub ksenofobem – a szafuje się tymi określeniami bez umiaru tak, że zatracają jakikolwiek sens. Kiedyś słowo rasizm oznaczało uważanie ludzi odmiennych kulturowo i etnicznie za gorszych od siebie. Teraz ono znaczy, że... nie uważa się ich za lepszych i mających większe prawa niż ludzie rasy białej – bo jedynie biali są rasistami, inni jakoś nie, nawet gdy mordują Europejczyków ze względu na kolor ich skóry i wyznanie. Ksenofobia – czyli nieuzasadniony, prowadzący do wrogości lęk przed obcymi nacjami, teraz oznacza lęk jak najbardziej uzasadniony, czyli stało się absurdem samo w sobie, bo jakże czynić komukolwiek zarzut z tego, że boi się czegoś, co mu istotnie zagraża? Słowa zmieniają znaczenie na naszych oczach, stają się maskami, niczym w „Edenie” Stanisława Lema, fałszują rzeczywistość. Konsekwentne, podziwu godne nadużycie teorii informacji – tak brzmi odnośny cytat z tej książki. Warto ją przeczytać.
Wskutek nieprzemyślanych – delikatnie mówiąc – działań Unii Europejskiej w wielu krajach znalazły się setki tysięcy młodych, zdrowych i agresywnie nastawionych imigrantów. Kobiety i dzieci stanowią wśród nich niewielki odsetek. Media i politycy usiłują wmawiać Europejczyków, że w ten sposób zostaną „ubogaceni kulturowo”. Przypatrzmy się zatem kulturze, która ma nas „ubogacić”. Czy wiecie, że:
Islam nie szanuje żadnych wartości poza muzułmańskimi
Tolerancja, której macie pełne gęby, jest pojęciem obcym dla wyznawców islamu, nie istnieje w naukach Mahometa ani jego następców
Miłość bliźniego, poszanowaniu ludzkiego życia i miłosierdzie tak samo nie są nakazami Koranu, a co za tym idzie, nie obowiązują muzułmanów – chyba że dotyczą ich współwyznawców, a i to nie zawsze
Gdziekolwiek stanie meczet lub dom muzułmanina, tam według ich ideologii jest już państwo islamskie. Zburzenie takowego przez gospodarzy terenu to casus belli
Muzułmańska kobieta jest dwa razy mniej warta od mężczyzny, jak również jej słowo przed sądem. Kobieta niemuzułmańska w ogóle nie ma wartości ani praw
Islam pozwala na pedofilię. W ogóle nie ma w Koranie takiego określenia, współżycie seksualne z dziećmi jest tam dozwolone. Co do innych zboczeń, nie wypowiem się, bo nie jestem pewna pozwolenia na nie, zawartego w Koranie. Natomiast co do pedofilii, sprawa jest całkowicie jasna, skoro sam prorok wziął sobie za żonę sześcioletnią dziewczynkę
Islam pozwala na niewolnictwo. To integralna część jego kultury
Nawet najmniejsza muzułmańska enklawa oznacza konieczność przyzwolenia na rytualny ubój w jego najgorszej formie, inaczej mięso nie jest halal, czyli dozwolone do spożycia. Ta uwaga adresowana jest do obrońców praw zwierząt, które wg Koranu praw nie mają wcale
Obecność psów w pobliżu muzułmańskich siedzib obraża wyznawców Allaha, ponieważ wg ich religii są to stworzenia nieczyste. Tak samo nie tolerują w pobliżu swych domostw sklepów z alkoholem i wieprzowiną, a osiedlając się w obcym kraju wymagają poszanowania dla swych praw zwyczajowych – prześladują więc właścicieli psów, trują czworonogi i napadają na ludzi kupujących alkohol
Wprowadzanie praw szariatu jest nie przywilejem, a obowiązkiem naśladowców Mahometa, przy czym wszystkie chwyty są dozwolone
Islam zakazuje kradzieży, ale tylko wśród „swoich”. Niewiernym wolno zabrać wszystko, albowiem wg Koranu Allah całą Ziemię i wszystkie jej dobra podarował wyłącznie muzułmanom, a niewierni dysponują nimi bezprawnie
Islam karze za gwałt śmiercią, ale jeśli kobieta nie ma czterech świadków, którzy potwierdzą, że zgwałcono ją wbrew woli, to ona zostaje ukarana za seks pozamałżeński – bo cóż jest warte jej słowo
W stosunku do „niewiernej” w ogóle nie ma mowy o gwałcie, bo może ona być tylko niewolnicą seksualną i należy do tego, kto ją sobie weźmie
Wolność słowa, sumienia i wyznania, dzięki którym tworzymy swój świat, są w islamie zakazane – istnieje tylko jedna księga, według której wszyscy mają żyć
Muzułmanom nie wolno okłamywać współwyznawców, niewiernych za to wręcz trzeba, zwłaszcza gdy prowadzi to do uzyskania przewagi w walce
Zabicie „niewiernego” nie jest grzechem, a przeciwnie, zasługą wobec Allacha
Dzieci w religii islamskiej należą zawsze do ojca. Matka nie ma do nich żadnego prawa. Warto, by pamiętały o tym te panie, którym marzy się małżeństwo mieszane
To wszystko nie jest niczyim wymysłem i można to bez trudu sprawdzić. Mamy do czynienia z ludźmi, których sposób myślenia zatrzymał się na głębokim średniowieczu i którzy wcale nie chcą tego zmieniać. Kochają swój styl życia. Podstawowym błędem krajów demokratycznych była próba wprowadzenia demokracji u nich, w krajach których mieszkańcom obce jest pojęcie państwowości. Muzułmanie ze Wschodu nie są patriotami w naszym rozumieniu – spaja ich religia, mnie miejsce zamieszkania. To kultura klanowa, „państwo” oznacza dla nich jedynie tego, kto nimi rządzi. Utrącenie krwawych dyktatorów dało im poczucie bezkarności, a to coś, co zdemoralizuje najlepszego – wystarczy przypomnieć sobie film „Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem”. Pobłażliwość i łagodne traktowanie ze strony państw, które zadeklarowały przyjęcie „uchodźców” rozzuchwaliły tylko ludzi, których umysły kształtował islam. Wszędzie czują się u siebie, a tych, którzy zaoferowali im gościnę, traktują jak swoich niewolników. Uczciwie mówiąc, jak tu się dziwić, skoro spełnia się ich wszelkie kaprysy, wszystko daje darmo, a za jawne przestępstwa nie karze lub karze bardzo łagodnie?
Pomyślmy przez chwilę logicznie: młodzi, niewyżyci mężczyźni znaleźli się w kraju, który ich religia przedstawia im jako podbity. Cokolwiek zrobią, przymyka się na to oczy. To jak mają się zachowywać, jeśli wyżej wspomniana religia pozwala im (ba, wręcz nakazuje) gwałcić kobiety innowierców, gdyż wg niej są ich niewolnicami? Pamiętajmy, że sposób myślenia współczesnych muzułmanów napływających do Europy jest bardziej prymitywny niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić w naszych humanitarnych, oświeconych umysłach. A więc po co się dziwić, że robią to, na co się im pozwala? Gwałcą kobiety – uchodzi im to płazem, bo ofiary są zastraszane przez... policję własnego kraju. Molestują i gwałcą małe dziewczynki – w najlepszym razie dostają ileś tam godzin prac społecznych, a często uchodzi im na sucho, bo policja boi się pozwu o rasizm. Sprawa przybiera rozmiary epidemii, ale organy ścigania odradzają ofiarom składanie oficjalnych skarg, a media mają odgórny nakaz wyciszania doniesień na ten temat, żeby „nie psuć wizerunku imigrantów i nie szkodzić im”. Kto tu komu szkodzi, chciałoby się zapytać. Policja nie interweniuje, póki chodzi „tylko” o rabunek lub gwałt, gdy zaś dochodzi do brutalnego napadu lub morderstwa, za wszelką cenę stara się ukryć przynależność etniczną i religijną sprawcy. Szkoda, że tak samo gorliwie nie broni tożsamości i bezpieczeństwa ofiar.
Jest rzeczą straszną, że rządzący w opanowanych przez imigrantów krajach politycy zaczynają powtarzać muzułmańskie argumenty, że Europejki same są winne gwałtów, bo prowokują mężczyzn wyzywającym ubiorem i spacerują bez męskiego towarzystwa. Lekarstwem ma być... edukacja seksualna dla imigrantów. Nie chce się wprost wierzyć, że mimo dantejskich scen, rozgrywających się w tych krajach za sprawą „uchodźców”, politycy nadal chcą ich przyjmować. No tak, oni sami korzystają z ochrony na koszt podatników, więc co im tam. Jednak powoli ludzie, którzy ich na swoje nieszczęście wybrali, zaczynają się budzić. Na razie wciąż są zastraszani, karani sądownie za nieprzychylne imigrantom wpisy na portalach społecznościowych (a gdzie zagwarantowana we wszystkich konstytucjach wolność słowa?) i nazywani ksenofobami. Tyle że coraz mniej się tym przejmują. To co miało być powodem do wstydu i ostracyzmu towarzyskiego, zmienia się w zaletę, coś godnego pochwały. Na naszych oczach rodzi się nowy ruch nacjonalistyczny – jego matką jest poprawność polityczna, a ojcem islam. Gdy okrzepnie, ujrzymy coś, czego zapewne żaden z nas nie chciałby zobaczyć. Bo istnieje zasada, którą się zawzięcie ignoruje: uprzedzenia nie biorą się znikąd. Mają swoje podstawy, a im one są solidniejsze, tym większa groźba, że przerodzą się one w otwartą wojnę. To, co ostatnio działo się w Kolonii, Belgii czy na Lesbos, pokazuje że nad imigrantami nie ma właściwie żadnej kontroli i jeśli obywatele nie uzbroją się i nie wezmą sprawy w swoje ręce, będą przegrani. To niebezpieczna sytuacja, bo może doprowadzić do takiego rozlewu krwi, jakiego nie było od czasu Wielkiej Rewolucji i mam poważne obawy, kto wygra. Europejczycy zmiękli, zatracili cechy, które kiedyś zapewniały im przewagę, natomiast dla muzułmanów przemoc to chleb codzienny i nie mają po niej żadnych wyrzutów sumienia. To ich najgroźniejsza broń – brak poczucia winy za nawet najstraszniejsze zbrodnie. Ludzie naszej kultury wciąż mają wyrzuty sumienia, a w dodatku dziś nie potrafią się bronić, więc albo się tego nauczą, albo ich los jest przesądzony.
Przywódcy Unii Europejskiej gromią głośno Polskę za jej zacofanie, zaściankowość i wspomnianą wyżej ksenofobię. To wady? Być może. Tyle że to właśnie one mogą nas uratować przed losem Szwecji, Francji czy Niemiec, gdzie toczy się otwarta wojna na ulicach. Polska w porównaniu z tymi krajami jest w zasadzie monolitem etnicznym, co też działa na naszą korzyść. Zresztą powiedzmy sobie otwarcie – lepiej być ksenofobicznym zaściankiem Europy, niż bardzo nowoczesnym krajem, gdzie bandy rozwydrzonych imigrantów włóczą się po ulicach, pewne swej bezkarności. W krajach, które dobrowolnie rezygnują ze swych wielowiekowych tradycji, by nie urazić przybyszy, niedługo jedyną kulturą będzie kultura gwałtu i przemocy. A co gorsza, te kraje same sobie zgotowały taki los, zaś nie chcąc być samymi w nieszczęściu, zwalają imigrantów na głowy innym, strasząc je przy tym „nadzorem Komisji Europejskiej” czy „interwencją” w razie odmowy przyjęcia narzucanych kwot. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tym wszystkim steruje jakiś odgórny plan. Nie bądźmy jego częścią. Mamy w naszym kraju dość rodzimej patologii plus Cyganów, którzy sprawiają mnóstwo kłopotów, nie wnosząc nic do społeczeństwa. Poza tym jestem zdania, że każdy zwolennik sprowadzania do naszego kraju muzułmańskich imigrantów powinien zostać oddelegowany przymusowo do pracy w ośrodku dla uchodźców. Gwarantuję, że szybko zmieni zdanie.
Luiza Dobrzyńska
autorka jest pisarką