Kasper Hamalainen, reprezentant Finlandii, w ubiegłym sezonie był uważany za najlepszego piłkarza grającego w polskiej lidze i mocno przyczynił się do mistrzowskiego tytułu dla Lecha Poznań. Zimą w atmosferze skandalu znalazł zatrudnienie w ekipie największego rywala - Legii Warszawa.
Jego występ w finale Pucharu Polski przeciwko swojej niedawnej drużynie będzie dodatkowym smaczkiem spotkania.
Cezary Kowalski: Finał Pucharu Polski będzie najtrudniejszym meczem w twojej karierze?
Kasper Hamalainen: Nie, dlaczego? Już w tamtym roku grałem w finale. Tym razem skład jest identyczny, tylko ja wybiegnę na murawę w innych barwach. To jedyna różnica, bo znów będę chciał wygrać. Tyle, że teraz dla Legii.
CK: No właśnie... Kibice Lecha cię raczej oszczędzą. Z trybun polecą w twoją stronę gromy.
KH: Już się z tym oswoiłem. Stało się to dla mnie naturalne. Przed pierwszym meczem Lech-Legia po moim transferze rzeczywiście się stresowałem. Widziałem, że wielu kibiców będzie przeciwko mnie, choć do niedawna bili mi brawa. Nie sądziłem jednak, że zrobi się aż tak ostro, jak bardzo będę lżony. Teraz wiem, już to przeżyłem. Dlatego nie mam jakichś szczególnych obaw. Wezmę to na klatę.
CK: Legia jest faworytem - zgadzasz się z tym?
KH: Tak, bo prezentujemy dobry futbol, zdobywamy sporo bramek, jesteśmy wyżej w tabeli. Ale znam Lecha jak mało kto i wiem, że nie powinniśmy się przeceniać. Na pewno tego nie zrobimy.
CK: Finał Pucharu Polski zrobił się u nas wielkim sportowym wydarzeniem. Jako obcokrajowiec patrzysz na to nieco z boku. Nie przesadzamy z tym entuzjazmem?
KH: To szczególny mecz rozgrywany w wyjątkowych okolicznościach. Kibice na stadionie, sam stadion Narodowy, atmosfera wokół meczu - nigdy w karierze nie widziałem czegoś takiego. To europejskie wydarzenie z którego możecie być dumni.
CK: Trudno było zdecydować się na przenosiny do Legii?
KH: Na początku w ogóle nie brałem pod uwagę takiego wyjścia. Chciałem wyjechać z Polski. Pojawiło się zainteresowanie z Broendby Kopenhaga i PAOK-u Saloniki, był jakiś sygnał z Cypru, ale żadna z tych propozycji nie spełniała moich wymagań. W końcu pod koniec roku odezwała się Legia. Rozmawialiśmy może dwa tygodnie. Lepszej oferty nie miałem, więc powiedziałem "tak".
CK: Ale wiedziałeś czym pachnie taki transfer...
KH: Oczywiscie, że tak. Miałem świadomość, jakie są relacje na linii Lech-Legia. Wiedziełem, że wybuchnie skandal. Ale jestem piłkarzem, to moj zawód. Nie jest też tak, ze kogoś oszukałem. Wcześniej nie mówiłem nikomu o rozmowach z Legią, bo... ich nie było. Później sprawy potoczyły się szybko. Szkoda, że koledzy z Poznania mówią inaczej.
CK: Z drugiej strony dostałeś najwyższy kontakt w historii ligi!
KH: Nie wiem czy najwyższy, bo nie zaglądam kolegom do kieszeni, ale jakość kosztuje. A skoro dostałem taką umowę, to znaczy ze jestem jej wart. Udowodnię to. Może już w poniedziałek?
Rozmawiał Cezary Kowalski