Legia Warszawa na stulecie klubu miała zdobyć Puchar Polski, mistrzostwo i po dwudziestu latach znów zagrać w Lidze Mistrzów. Plan wprowadzenia najbogatszego polskiego klubu w inny finansowy i sportowy wymiar niespodziewanie może się nie powieść. Wszystko przez fanaberię rosyjskiego trenera Stanisława Czerczesowa, który na przedostatni mecz z Lechią Gdańsk wystawił w dużej mierze rezerwowy skład. Legia przegrała, goniący Piast Gliwice wygrał, zrównał się z Legią punktami i teraz wszystko rozstrzygnie się w ostatniej niedzielnej kolejce.
Legia drży, czyli zmęczenie Czerczesowem
Legia Warszawa na stulecie klubu miała zdobyć Puchar Polski, mistrzostwo i po dwudziestu latach znów zagrać w Lidze Mistrzów. Plan wprowadzenia najbogatszego polskiego klubu w inny finansowy i sportowy wymiar niespodziewanie może się nie powieść. Wszystko przez fanaberię rosyjskiego trenera Stanisława Czerczesowa, który na przedostatni mecz z Lechią Gdańsk wystawił w dużej mierze rezerwowy skład. Legia przegrała, goniący Piast Gliwice wygrał, zrównał się z Legią punktami i teraz wszystko rozstrzygnie się w ostatniej niedzielnej kolejce.
Legia musi ograć Pogoń Szczecin, która w lidze przegrywa bardzo rzadko (mistrzowie remisów), bo można zakładać, że Piast upora się z mocnym Zagłębiem Lubin, które już swój cel czy awans do europejskich pucharów zrealizowało.
Pewnie, że Legię stać na zwycięstwo i koronacja mogła się tylko przesunąć w czasie, ale pytanie po co z premedytacją Czerczesow położył sobie nóż na gardle nurtuje całe piłkarskie środowisko. Można się też zastanawiać, czy takiego numeru jak ostatnio nie wywinie następnym razem i czy naprawdę jest trenerem przewidywalnym.
Czerczesow w trakcie sezonu zastąpił Norwega Henninga Berga i miał być jego antytezą. Charyzmatyczny, pewny siebie z jasnym przekazem i przede wszystkim goniący leniwe gwizdki do roboty. Do tego pasujący do warszawskiej specyfiki, bo potrafiący robić tzw. show podczas wywiadów czy konferencji prasowych. Mimo pierwszego miejsca w tabeli szału jednak nie ma. Legia nie wygrała w sezonie już aż 16 meczów i jest tam gdzie jest głównie dlatego, że konkurencja to co najwyżej średniacy.
Owszem, Puchar Polski już zdobyty, mistrzostwo w zasięgu ręki, ale jednak trzeba się o nie szarpać do ostatniej kolejki i drżeć o to, aby nie zgarnął go sprzed nosa mający nieporównywalnie mniejszy budżet Piast. Drużyna, która przed sezonem została sklecona na kolanie i miała zająć się wyłącznie walką o utrzymanie.
W Legii już słychać, że metody rosyjskiego trenera, który bazuje głównie na motywacji, przestają do zawodników docierać i że drużynie potrzeba jednak czegoś więcej. Jakiejś wizji, zmysłu taktycznego, pomysłów nieco bardziej wyrafinowanych. Bo nawet jeśli uda się w niedzielę jednak być wyżej niż Piast i mistrzostwo odzyskać (obrońcą tytułu wciąż jest Lech) to prawdziwa weryfikacja klasy szkoleniowca nadejdzie już niebawem, kiedy przyjdzie walczyć o upragnioną Ligę Mistrzów.
Cezary Kowalski (Polsat Sport)