Czy można było sobie wymarzyć lepszego sparingpartnera spośród europejskich drużyn, które nie jadą na Euro? Nie dałoby rady. To musiała być Holandia. Dziś w Gdańsku ekipa Adama Nawałki zmierzy się właśnie z zespołem Oranje w przedostatnim meczu przed wyjazdem do Francji.
Czy można było sobie wymarzyć lepszego sparingpartnera spośród europejskich drużyn, które nie jadą na Euro? Nie dałoby rady. To musiała być Holandia. Dziś w Gdańsku ekipa Adama Nawałki zmierzy się właśnie z zespołem Oranje w przedostatnim meczu przed wyjazdem do Francji.
Holendrzy nie jadą na mistrzostwa Europy i to jest dowód na to, że futbol jeszcze nie jest do końca skomercjalizowany i nie wszystko jest w nim oczywiste. Jest jasne, że mamy do czynienia z jedynym poważnym zespołem w Europie, który nie zagra we Francji. Kto by przypuszczał, że na turniej nie załapie się trzecia aktualnie drużyna świata, która dwa lata temu po mundialu w Brazylii wracała do kraju wściekła, że nie przywiozła głównego trofeum (w półfinale Holendrzy przegrali z pechowo z Argentyną). A teraz nie dostali się na imprezę, na którą załapali się wszyscy Europejczycy, którzy jako tako potrafią grać w piłkę. Zgodnie z pomysłem skompromitowanego już i odsuniętego byłego szefa UEFA Michela Platiniego w mistrzostwach Europy po raz pierwszy wezmą udział aż 24 drużyny, w tym takie jak Albania, Walia, Irlandia Północna, Islandia, Słowacja...
Holendrzy płacą cenę za chwilowy galimatias przy okazji zmiany pokoleniowej w reprezentacji. Te uznane gwiazdy jak Sneijder, Van Persie, Huntelaar, Robben schodzą powoli już z reprezentacyjnej sceny, a młodzi zdolni jak Depay, Willems, Riedewald, Klaassen, Veltman, Bazoer jeszcze nie okrzepli. Za moment Holendrzy znów pewnie będą mocni, za chwilę trzeba się będzie przyzwyczaić do nazwisk wyżej wymienionych, bo będą z nich gwiazdy. Nigdzie nie ma tak dobrych rozwiązań systemowych, szkolenia na takim poziomie, doskonałej bazy i tylu możliwości rozwoju dla młodych piłkarzy jak w Holandii. Ale teraz jest moment, aby poskakać tej uznanej firmie po pagonach. Zrobili to w eliminacjach Czesi, Turcy, a nawet Islandczycy. Dlaczego mieliby tego nie zrobić tak dla pokrzepienia serc Polacy?
Fakt, że bilety na stadion w Gdańsku zniknęły błyskawicznie, mimo że nawet te na słabe miejsca za bramkami kosztowały po 150 złotych, świadczy o tym, że ludzie chcą od drużyny Adama Nawałki wyraźnego sygnału, że na mistrzostwa jedziemy po sukces, a nasza gra nie będzie wyglądała gorzej niż w eliminacjach. I taki sygnał powinien ze strony piłkarzy zostać wysłany. Nie zgadzam się z wieloma opiniami, że te ostatnie mecze sparingowe przed turniejem powinny być tylko po to, aby trochę pobiegać, że zawodnicy powinni się oszczędzać, nie przemęczać i broń Boże nie zdradzać jakichś rozwiązań taktycznych, którymi chcą zaskoczyć rywal podczas Euro.
Ten mecz powinien być taką namiastką Euro, rozbiegówką, która wprowadzi nas w stan sportowego uniesienia. Tak zrobili przedwczoraj Francuzi, którzy w Nantes przy szalejącej publiczności rozegrali kapitalny mecz z Kamerunem i dali Francuzom nadzieję, że za kilkanaście dni jako gospodarze zagrają o całą pulę. Tego też oczekujmy po meczu w Gdańsku, panowie pokażcie co potraficie już teraz!
Cezary Kowalski (Polsat Sport)