Wojciech Szczęsny nie zagra w meczu z Niemcami i jest to informacja, która tylko teoretycznie nie ma wielkiego znaczenia. Wszyscy podkreślają przecież, że mamy trzech równorzędnych bramkarzy, a Łukasz Fabiański i Artur Boruc nie są od Szczęsnego gorsi.
Wojciech Szczęsny nie zagra w meczu z Niemcami i jest to informacja, która tylko teoretycznie nie ma wielkiego znaczenia. Wszyscy podkreślają przecież, że mamy trzech równorzędnych bramkarzy, a Łukasz Fabiański i Artur Boruc nie są od Szczęsnego gorsi. Sęk w tym, że Szczęsny spośród całej trójki akurat na ten mecz nadawał się najbardziej. Kogo trener wystawiłby w każdym innym starciu praktycznie byłoby obojętne.
Mecz z Niemcami to jednak dla Polaków wciąż coś więcej niż zwykłe starcie o punkty (ewentualnie mogłoby mu dorównać spotkanie z Anglią). Podtekstów i dodatkowych emocji jest w nim po prostu tak dużo, że najlepiej wypadają ci, którzy są najmocniejsi psychicznie. Skoro zakładamy, że cała trójka ma bardzo zbliżone umiejętności to trzeba było wybrać bramkarza, który może dać coś ekstra w takiej właśnie sytuacji. I nieprzypadkowo Adam Nawałka wybrał gracza Romy jako tego, który będzie na turnieju numerem jeden. Szczęsny ma właśnie to coś. Owszem, czasem popełnia jeszcze błędy świadczące o braku bramkarskiej dojrzałości, czasem irytuje, ale generalnie jest tak pewny siebie, że zaraża tą pewnością pozostałych. Jego sportowa buta, czy boiskowa bezczelność w takich starciach jak mecz z Niemcami przydają się jak ula.
Tak się złożyło, że każdy z nich zagrał już przeciwko Niemcom o punkty. Boruc podczas mundialu w 2006 i Euro w 2008 (0:1 i 0:2), Fabiański w ubiegłym roku we Frankfurcie w eliminacjach (1:3), a Szczęsny w... historycznym meczu w Warszawie na Narodowym w 2014 roku (2:0!). Już wtedy kreowaliśmy go na nowego Jana Tomaszewskiego, bo Wojtek w bramce wyczyniał cuda, bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. I sprzyjało mu wyjątkowe szczęście.
Adam Nawałka informując podczas konferencji prasowej na Saint Denis, że Szczęsny nie zagra głęboko westchnął, a później w swoim stylu wypowiedział kilka okrągłych formułek. Wszyscy, którzy go znają wiedzą, że był wściekły. Posypał mu się plan i musiał kombinować do białego rana. Fabiański czy jednak Boruc?
Cezary Kowalski z Francji (Polsat Sport)