Zwycięstwo nad Szwajcarią ponieść zresztą może nas wszystkich, zbudować koniunkturę piłkarską na lata. Bo okazało się, że znaleźliśmy się w ósemce najlepszych drużyn europejskich i to nie przez przypadek. Drużyna Adama Nawałki solidnie sobie na to zapracowała.
Z grupy wyjdziemy na drugim miejscu, później trafimy na słabą Szwajcarię, ogramy ją i ćwierćfinał gotowy. Już będą nosić nas na rękach. A w ćwiercfinale to też przecież wszystko możliwe, może i wtedy damy radę - proszę mi wierzyć, przed wyjazdem na Euro dokładnie taki scenariusz snuł jeden z najwyżej postawionych działaczy PZPN. To była jego odpowiedź na moje pytanie czy nie obawia się, że opozycja urosła tak mocno, że w jesiennych wyborach obecna ekipa może stracić władzę.
Nikt nie ma wątpliwości, że to wyniki pierwszej reprezentacji niosą działaczy i mają one realny wpływ na notowania rządzących w PZPN. Czy się to komuś podoba czy nie. Coraz więcej wskazuje na to, że Boniek i spółka jesienią nie tyle co nie będą do ruszenia, to jeszcze dumnie wypną pierś do orderu. Zwycięstwo nad Szwajcarią ponieść zresztą może nas wszystkich, zbudować koniunkturę piłkarską na lata. Bo okazało się, że znaleźliśmy się w ósemce najlepszych drużyn europejskich i to nie przez przypadek. Drużyna Adama Nawałki solidnie sobie na to zapracowała.
Pewnie, że nie jesteśmy jeszcze mistrzami, mieliśmy momenty słabości, Szwajcaria przez długi czas była od nas lepsza. Ale jednak potrafiliśmy podnieść głowę, sprawdzić się w momencie największego stresu czyli serii rzutów karnych. Zburzony został przy okazji kolejny mit, że polscy sportowcy są słabi psychicznie. Przeciwnie, byliśmy jak Niemcy za najlepszych lat. Do bólu pragmatyczni, skoncentrowani i skuteczni.
Mało tego, choć wszyscy spodziewali się, że nasza gra jest przynajmniej w osiemdziesięciu procentach uzależniona od Roberta Lewandowskiego, okazało się, że możemy wygrywać bez jego znaczącego udziału.
"Lewy" od pewnego czasu jest u nas postacią niemal pomnikową, ale trzeba sobie powiedzieć wprost: na razie nie dojechał na turniej we Francji. Nie ma go. Niewiele lepiej jest w przypadku jego partnera z ataku Arkadiusza Milika. A ten duet z Bayernu i Ajaksu miał przecież być naszą siłą ognia. Z jednej strony to martwi, z drugiej cieszy, że nie jesteśmy "Robertozależni" i jednocześnie budzi nadzieję, że jak już w ćwierćfinale Lewandowski dojdzie do siebie to Portugalczycy nie będą mieli czego zbierać.
Miałem okazję komentować mecz Portugalii z Chorwacją w Lens. I po 120 minutach gry wiem na pewno: Ekipa Fernando Santosa z wielkim Cristiano Ronaldo na czele nie jest ulepiona z lepszej gliny niż my. Wydaje się, że jest nawet w słabszej formie. Niby trafili do najsłabszej grupy z Austrią Islandią i Wegrami, a wyczłapali się dopiero z trzeciego miejsca, nie wygrywając meczu.
W Lens też zęby bolały, gdy obserwowało się niemoc ósmej obecnie na świecie drużyny według najnowszego rankingu FIFA. Pierwszy celny strzał Portugalczycy (Ronaldo) oddali w 117 minucie, drugi sekundę później, kiedy odbitą przez bramkarza piłkę do siatki wepchnął Quaresma.
Pewnie, że mecz meczowi nie równy, CR7 to piłkarska bestia, która w każdej chwili może się obudzić i wygrać mecz w pojedynkę. Pamiętajmy jednak, że my też mamy w składzie takich, którzy na razie drzemią...
Cezary Kowalski z Francji (Polsat Sport)