„Biało-czerwoni” nieudanie zainaugurowali eliminacje do mistrzostw Europy 2018 w piłce ręcznej, które rozegrane zostaną w Chorwacji. W gdańskiej Ergo Arenie „biało-czerwoni” przegrali z zawsze groźnym zespołem Serbii. Zawiedliśmy szczególnie w obronie. Rywale rzucili na naszym terenie 37 bramek.
Już początek meczu nie zwiastował sukcesu. Nasi zawodnicy grali nieskutecznie w ataku i za „miękko” w obronie. W bramce zespołowi nie pomagał Piotr Wyszomirski. Stąd trener kadry Tałant Dujszebajew musiał poprosić o przerwę przy stanie 3-7. W pierwszym fragmencie meczu w polskiej drużynie trudno byłoby wyróżnić kogokolwiek.
Mecze eliminacyjne do ME 2018 są doskonałym sprawdzianem formy naszej kadry po IO w Rio, gdzie szczypiorniści zajęli pechowe – 4. miejsce. Drużyna wkracza w okres przebudowy. Z grą w drużynie narodowej pożegnali się m.in. Bartosz Jurecki i Adam Wiśniewski. W kadrze podczas meczu w Gdańsku znaleźli się m.in. Krzysztof Łyżwa i Adrian Nogowski.
Na lewym rozegraniu szansę otrzymał Tomasz Gębala, jedna z nadziei naszego „szczypiorniaka”. Pierwsze piętnaście minut wyglądało dramatycznie słabo. Polacy przegrywali już 3-11. Od samego początku spotkania na wysokości zadania stanęli kibice. Dopingowali nasz zespół w każdym fragmencie. Przez kwadrans daliśmy jednak rywalom rzucić aż 12 bramek, a obrona, którą drużyna imponowała w wielu poprzednich meczach, nie przypominała monolitu. Z rzutu karnego bramkę na 6-12 zdobył Karol Bielecki. Długimi fragmentami pierwszej połowy nasz sztab szkoleniowy dawał pograć zawodnikom, którzy dotychczas odgrywali w reprezentacji rolę drugoplanową bądź marginalną.
Sforsowanie obrony Serbów przychodziło nam z trudem. W 20. minucie pierwszej połowy przegrywaliśmy 8-15. Z niezłej strony w tym fragmencie pokazał się Tomasz Gębala, ale nadal mieliśmy kłopoty z grą w defensywie. Zawodzili weterani. Słabo prezentowali się Mariusz Jurkiewicz i Krzysztof Lijewski. Ten pierwszy zanotował dwie juniorskie straty, a popularny „Lijek” w pierwszej połowie nie przypominał bombardiera, którego tak dobrze znamy. Bez kompleksów grał debiutujący w kadrze skrzydłowy Adrian Nogowski. Po pierwszej, trzeba przyznać słabej w wykonaniu „biało-czerwonych” połowie przegrywaliśmy 14-20.
Po przerwie dostępu do polskiej bramki strzegł Sławomir Szmal. Rywale nadal byli jednak bardzo skuteczni i cierpliwi w ataku. Polakom dystans pozwalały trzymać rzuty karne, które skutecznie egzekwował Karol Bielecki. W 33. minucie meczu miał na koncie już 4 trafienia. Wszystkie z linii 7 metrów. W ataku zaczął się mylić skuteczny do tej pory Gębala, który zmarnował dwie znakomite okazje do zmniejszenia strat. W 35. minucie przegrywaliśmy 17-22.
Chwilę później 18. gola dla Polski zdobył skrzydłowy Michał Daszek. Wtedy o czas poprosił trener Serbów. To znów zdekoncentrowało Polaków, a rywale zdobyli dwie łatwe bramki. Dodatkowo karą dwóch minut został ukarany Krzysztof Lijewski. Po chwili graliśmy w podwójnym osłabieniu po karze dla Kamila Syprzaka. Na szczęście po raz kolejny z karnego trafił popularny „Kola”, a w polskiej bramce świetnym refleksem popisał się „Kasa”. Po 11 minutach drugiej połowy znów przegrywaliśmy jednak 6 bramkami. A czasu do końca spotkania było coraz mniej.
Chwilę później przez gapiostwo defensywy straciliśmy kuriozalną bramkę po wznowieniu z rzutu wolnego, zanotowaliśmy stratę, a po kontrze rywali na tablicy wyników było 22-29. Na szczęście przeciwnicy także zanotowali w końcu karę i po golach Bieleckiego i Lijewskiego zbliżyliśmy się do Serbów na dystans 5 bramek. A po golu Mateusza Jachlewskiego zrobiło się 25-29. W końcu zaczęliśmy gonić wynik na poważnie. Na boisku z powodzeniem zameldował się Krzysztof Łyżwa. Po pięknej akcji ze zwodem zdobył swoją pierwszą bramkę dla kadry. Rywale nie zamierzali ułatwić zadania Polakom, a nasz zespół notował zbyt wiele strat w ataku. Na nieco ponad 9 minut do końca spotkania znów przegrywaliśmy 6 bramkami.
Gdy pięć minut przed końcem meczu przegrywaliśmy 8 golami - powoli stawało się jasne, że nie odwrócimy losów tego meczu. Ataki Polaków napędzał rozgrywający Krzysztof Łyżwa, rywale również zaczęli gubić piłkę w ataku, ale dystans cały czas był bezpieczny dla Serbów. Na 3,5 minuty przed końcem meczu na tablicy wyników było 29-35. Gości nie udało się już doścignąć. Przegraliśmy 32-37. - Nie ma co mówić, że ktoś zagrał dobrze, bo przegraliśmy mecz – mówił po spotkaniu i niezłym meczu w swoim wykonaniu Tomasz Gębala. - Jesteśmy drużyną – wygrywamy wszyscy i przegrywamy wszyscy. W pierwszym meczu polskiej grupy eliminacyjnej we środę Rumunia pokonała na wyjeździe Białoruś 26-23.
Polska – Serbia 32-37 (14:20)