Polityka prorodzinna wrażliwa na głos społeczeństwa oraz twarde stanowisko wobec islamskiego terroryzmu to zdaniem publicystów Tygodnika ABC ważne zadania, które stoją przed rządem Prawa i Sprawiedliwości.
Prezentujemy dwugłos Doroty Łosiewicz i Łukasza Adamskiego na temat rządu Beaty Szydło. Publicyści Tygodnika ABC oceniają zapowiedzi wygłoszone przez panią premier w expose - czy deklaracje odpowiadają ich oczekiwaniom?
POLSKI NIE STAĆ NA BRAK POLITYKI PRORODZINNEJ
Expose premier Beaty Szydło należy ocenić wysoko. Choć nowa premier była wyraźnie zdenerwowana i wyraźnie zmęczona, wystąpienie było spokojne i merytoryczne. Wyraźnie widać było różnicę w stylu i jakości w stosunku do tego, co zaprezentowała Ewa Kopacz, składając dymisję rządu. Exposé pozbawione było PR-owych tricków w stylu Kamińskiego.
W exposé usłyszałam potwierdzenie realizacji najistotniejszych, z mojego punktu widzenia, jako rodzica, zapowiedzi z kampanii wyborczej. Rodzice mają dostać wybór co do tego, kiedy ich dziecko pójdzie do szkoły, czyli będzie tak, jak przed nieudaną reformą. Znikną gimnazja, o których od lat wiadomo, że były niewypałem. Rodzice będę wreszcie dla rządu partnerami w kwestiach dotyczących wychowania ich dzieci.
Najważniejsza była dla mnie zapowiedź prowadzenia polityki prorodzinnej, bo jak mówi premier, dziecko „to nie koszt, a inwestycja”. Wreszcie mamy rząd, który rozumie, że Polski nie stać na to, żeby nie było nas stać na politykę prorodzinną. Przecież Polska znika w oczach, wyludnia się rekordowo szybko. Premier powtórzyła w exposé obietnicę z kampanii – 500 zł na dziecko. Uspokoiło mnie to, że zapewniła, iż kryterium dochodowe będzie dotyczyło tylko pierwszego dziecka. Gdyby to rządowe wsparcie uzależnić wyłącznie od dochodu, nie byłoby wówczas narzędziem polityki prorodzinnej, a jedynie wsparcia socjalnego. Beata Szydło jasno wskazała także źródła pozyskania środków na realizację tego celu – podatek bankowy i opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych. Byle tylko te hasła nie zostały piękną zapowiedzią, już nie z kampanii, a z exposé.
W odbiorze exposé przeszkadzała tylko często pokazywana przez kamery Ewa Kopacz, która cały czas z dezaprobatą kręciła głową i robiła notatki oraz pomruki niezadowolenia z ław PO, które utrudniały premier wystąpienie. Oni wciąż nie mogą się pogodzić z tym, że ich czas już minął.
Dorota Łosiewicz
POLSKI RZĄD MUSI BYĆ JAK RONALD REAGAN
Jesteśmy w stanie wojny, używając słów byłego imama Selima Chazbijewicza, z islamskim faszyzmem. Krwawym, brutalnym, bezkompromisowym i żądnym zniszczenia naszego świata. Jest to wróg groźniejszy niż komunista czy nazista, bowiem w przeciwieństwie do przedstawicieli tych zbrodniczych ideologii, jemu nie zależy na życiu.
Ten wróg gardzi słabością. Nie ma litości dla przejawów humanizmu u swoich wrogów. Wróg nienawidzi zachodniego liberalizmu mocniej niż chrześcijaństwa czy nawet judaizmu. Po przejęciu pełnej władzy nad Europą (o czym przecież głośno mówi) w pierwszej kolejności zabierze wszelkie prawa kobietom, a potem eksterminuje mniejszości seksualne. Wie to każdy średnio rozgarnięty obserwator geopolityki. Tym bardziej powinien świadom być tego z jakim wrogiem mamy do czynienia, celebrujący na każdym kroku triumf rozumu nad duchem lewicowy liberał.
A jednak lewicowy liberał też jest stworzeniem wierzącym. Wyznaje on złotego cielca jakim jest liberalna demokracja. A ta ma swoje dogmaty. Jednym z nich jest walka z każdym przejawem ksenofobii. I nawet jeżeli okazuje się, że walka ta chroni tych, którzy chcą liberalną demokrację zniszczyć, dogmatyzm nie pozwala z jej przerwać. Mówimy rzecz jasna o ochronie napastnika o innym niż biały kolor skóry i wyznawcy innej religii niż chrześcijaństwo. Już dziś przecież wiadomo, że barbarzyńcy, którzy dokonali masakry na ulicach Paryża byli Belgami i Francuzami a nie muzułmanami z Bliskiego Wschodu. A dokonali rzezi przez wyprawy krzyżowe Kościoła i Georga W. Busha. Bo przecież pokojowy Noblista Barack Obama palca nie przyłożył do krucjat.
„Przyszli członkowie polskiego rządu dali zatrważający popis niekompetencji i ignorancji, przypochlebiając się panującym w Polsce ksenofobicznym, lękowym nastrojom. Efekty tej polityki widać już na ulicach, gdzie coraz częściej dochodzi do aktów bezsensownej przemocy” – piszą sygnatariusze listu otwartego „Nie w naszym imieniu!”, którzy sprzeciwiają się wypowiedziom polityków PiS w sprawie uchodźców.” – informuje Gazeta Michnika.
Takich listów pojawi się jeszcze całą masa. Będą też marsze, apele medialne i performance mające na celu zgnieść racjonalny opór wobec wroga. Ba, możliwe, że zaczną powstawać filmy, spektakle i rockowe utwory hipisowskie ku czci prześladowanych muzułmanów przez kato-faszyzm. Skąd taka teza? Przypomnijcie sobie protesty przeciwko „demonizowaniu komunizmu” przez Ronalda Reagana. Wówczas pisano dokładnie takie same apele i w duchu lewackiego pięknoduchostwa potępiano politykę prezydenta, który radyklanymi metodami pogrzebał Związek Sowiecki. Ten sam Związek Sowiecki, który rzekomo na zawsze był wpisany w geopolityczny obraz świata. Ten sam Związek Sowiecki, któremu lewicowe środowiska wybaczyły Gułagi i ludobójcze praktyki na całym świecie.
„Ludzie żyjący w określonym systemie społecznym prawdopodobnie nie potrafią sobie wyobrazić punktu widzenia tych, którzy niczego od systemu nie oczekując, planują jego zniszczenie” – pisał Michel Houellebecq. Czy oni też nie potrafią sobie wyobrazić puntu widzenia radykalnych muzułmanów? Czy może chodzi tylko o wieczne, prowincjonalne kompleksy wobec zachodu?
Potrzeba nam dziś przywództwa na miarę Ronalda Reagana, który miał „cojones”, by sprzeciwić się naporowi mediów, celebrytów, „autorytetów moralnych” i rzucić wyzwanie komunizmowi.
Łukasz Adamski