Necromunda: Hired Gun jest grą, która pokazuje, jak skromnymi środkami budżetowymi można - przy dużej pasji - osiągnąć wspaniałe efekty.
Krąży taki dowcip - wleciał wróbel do siedziby Games Workshop i wyleciał z licencją na zrobienie gry w świecie Warhammera. Anegdota dość często powtarzana w środowisku fanów uniwersów GW nie jest bez pokrycia - ostatnie lata to istny wysyp produkcji średnich, przeciętnych lub jawnie kiepskich, eksploatujących światy Brytyjczyków. Z tego stada wybija się chyba tylko seria Total War: Warhammer od Creative Assembly, a ze staroci - Dawn of War.
Jakże odmienna jest dzisiejsza sytuacja od tej sprzed lat, gdy gry w stylu Shadow of the horned Rat, albo Chaos Gate czy Space Hulk wytyczały trendy i stawały się kultowymi. Dziś zalewa nas kiepścizna i bardzo, bardzo koszmarne gry mobilne.
Jest jednak nadzieja.
Daje ją nam właśnie Necromunda: Hired Gun, czyli gra od twórców dziwacznego EYE: Divine Cybermancy - Streum On Studio. EYE było grą nietypową ale oferującą kapitalną rozrywkę, widać było jednak, że marzeniem ekipy Streum On Studio jest po prostu tworzenie gier z uniwersum Warhammera 40000. To im się w końcu udało gdy kilka lat temu stworzyli adaptację Space Hulk. Teraz wprowadzają nas w mroczny świat Necromundy.
Czym jest figurkowa Necromunda? To klasyczna (i wznowiona przed laty) gra z uniwersum WH - na industrialnej planecie Necromunda gangi toczą krwawe boje o skrawki technologii. Tyle teoria. Sama gra ma ciekawy klimat, bardzo wyróżniający się na tle innych produkcji ze świata Warhammera - czy udało się go oddać w adaptacji gamingowej?
Odpowiem od razu - tak, tak, jeszcze raz tak! Hired Gun jest wspaniałym przykładem na to jak adaptować figurkowe tytuły.
Gracz wciela się w tytułowego bohatera, czyli ów “pistolet do wynajęcia” - łowcę nagród starającego się związać koniec z końcem na Necromundzie. Sama rozgrywka jest prostą, by nie rzec - odmóżdżającą strzelanką, ale to, że gra jest prosta nie znaczy, że jest zła. Wręcz przeciwnie - Hired Gun to wspaniała orgia zniszczenia, w której lufy karabinów rozgrzewają się do białości, krew leje się strumieniami a rytm zmagań wytyczają eksplozje. Dynamika jest tak duża a walka tak szybka, że - przyznam - miałem na początku niejaki problem z przestawieniem się z wolniejszych, taktycznych strzelanek w które zazwyczaj gram. Ale gdy zrozumiałem reguły Necromunda stała się jedną z najciekawszych produkcji roku!
Fabuła? Nie mam pojęcia o czym jest. Owszem, zaczynamy jako ów łowca nagród, który chce się odegrać po nieudanej akcji, ważnym wątkiem jest też chip w wmontowany w naszą czaszkę a który zdobyć chcą gangsterzy z industrialnych głębin planety ale tyle wyłapałem. Po prostu rozgrywka jest tak szybka, emocjonująca i porywająca, iż na fabułę nie starczyło mi uwagi. Jeśli są tu fani Necromundy być może będą oni nią zainteresowani. Ja nie byłem i gra na tym nie straciła.
Graficznie rzecz jest świetna, choć, niestety, chwilami widać braki budżetowe. Ale twórcy pokazali, że można - kochając uniwersum - stworzyć wspaniale wyglądającą, klimatyczną grę, która wciągnie i bez wielkich pieniędzy. Necromunda nie wygląda jak nowy DOOM, ale nie fani Warhammera, czy mrocznego, industrialnego klimatu i tak będą zachwyceni.
Muzycznie to inna bajka - ścieżka dźwiękowa jest nietypowa i klimatyczna. Raz słuchamy synthu rodem z Blade Runnera, innym razem podczas zajadłych walk włącza się heavy metal. Jeśli dodamy do tego okrzyki wrogów, odgłosy broni i klimatyczny ambient otrzymamy ucztę dla uszu.
Jeszcze o rozgrywce, bo ktoś mógł odnieść mylne wrażenie, gdy pisałem o prostocie - tak, Hired Gun to prosta strzelanka, ale oferuje ona nam liczne możliwości: nasz łowca może wzmacniać się cybernetycznymi wszczepami, a to z kolei przekłada się na nowe umiejętności i “moce” do wykorzystania na polu walki. Już w drugiej misji otrzymujemy opcję odblokowania kilku z nich (sam postawiłem na optykę wbudowując sobie moduł automatycznego celowania) - eksperymentując na polu walki poznajemy nowe opcje rozwoju, wreszcie - nowe formy walki. Same mapy są ogromne i zachęcają do eksploracji - nie raz można odkryć sekrety, skrzynie czy ukryte skarby, a każdy z nich nam się przyda. Tu jednak muszę wytknąć pewną nieścisłość - Necromunda sprawia wrażenie niedopracowanego looter-shootera. Z jednej strony zbieramy masę sprzętu i broni, z drugiej podczas misji możemy wykorzystać tylko dwie (dodatkowo przebijając się przez niewygodne menu) - czy na pewno jest to docelowy model? Chętnie wypróbowałbym więcej pukawek podczas misji, zwłaszcza, że feeling broni jest wspaniały, a opcja postrzelania z kultowych spluw z Warhammera dodatkowo wzmaga emocje.
Dodatkowo chciałem odnieść się do wzbudzającego kontrowersje systemu natychmiastowych zabójstw na wrogach. Podchodząc do niektórych przeciwników możemy uśmiercić ich jednym klawisze, bez odnoszenia obrażeń. Odpala się klimatyczna, brutalna animacja a my mamy wyeliminowanego wroga - wytykano, że system jest słabo zbalansowany. Nie mogę się z tym zgodzić. Instant-kill nie daje nam boosta do zdrowia czy tarcz, zaś niektóre walki, nawet na poziomie Normalnym, są na tyle trudne, iż bez opcji zabójstw byłyby niemal nie do przejścia. Podbiegając do wroga ryzykujemy własną śmierć (biegniemy wszak prosto na lufę nieprzyjaciela), tym samym system wymusza na nas błyskawiczną analizę zysków i strat. Pod tym względem jest to więc bardzo przemyślane.
Czy polecam Necromunda: Hired Gun? Jak najbardziej! I to nie tylko dla fanów Warhammera ale każdego kto po cięzkim dniu ma ochotę odpalić prostą, brutalną i satysfakcjonującą strzelankę. Sięgnijcie po Necromundę - nie zawiedziecie się!
Grę oceniałem na podstawie wersji Playstation 4. Za egzemplarz recenzencki dziękuję polskiemu dystrybutorowi gry - firmie CENEGA