Jeśli pożegnanie z obecną generacją ma wyglądać właśnie tak, to – doprawdy – aż żal, że Playstation 4 już schodzi ze sceny!
A należy przyznać, że konsola od Sony ma ostatnio doprawdy wyjątkową passę! Najpierw The Last of Us Part 2 zrewolucjonizowała sposób w jaki opowiadane są historie w grach, a teraz Ghost of Tsushima pokazuje, że to świetny gameplay jest powodem dla którego w ogóle sięgamy po gry!
O czym opowiada nowa produkcja studia Sucker Punch? Jest to coś czego w ostatnich latach mieliśmy doprawdy niewiele, bowiem grą samurajską! Owszem, rok 2019 przyniósł wybitne Sekiro, po drodze zaś objawiło się wzorowane na serii Souls Nioh 2, jednak Ghost… bardzo wysoko stawia poprzeczkę. Nie jest produkcją tak hardkorową jak wspomniany Sekiro, aczkolwiek należy zaznaczyć, że poziom trudności jest i tu dość wysoki.
Ghost… przenosi nas na tytułową wyspę Tsushima, w dość trudny dla Japonii okres historii. Oto mamy wiek XIII, a do wybrzeży Kraju Kwitnącej Wiśni przybija flota Mongołów. Wywodzący się ze stepów najeźdźcy podbili już potężne połacie Europy i Azji, zaś zdobycie japońskiego archipelagu wydaje się doprawdy drobnostką, dla potęgi, która rzuciła na kolana nawet ówczesne Chiny. Gracz wciela się w młodego samuraja Jina Sakai, który wraz z domową armią stryja rusza naprzeciw Mongołom. Niestety, już pierwsze starcie na wybrzeżach Cuszimy kończy się rzezią samurajów a młody Jin jest jednym z niewielu ocalałych. Teraz, pozostawiony sam sobie, musi wyzwolić wyspę z rąk najeźdźców, sięgając tak po honorowe jak i… mniej honorowe metody walki.
Fabuła, warto zaznaczyć, znacząco opiera się na autentycznych wydarzeniach historycznych, jednak tylko najbardziej zajadli miłośnicy historii będą na nią zwracać uwagę (co nie znaczy, że jest banalna!). Kluczowa bowiem jest rozgrywka, która wsysa od pierwszych minut.
O ile Sekiro zrewolucjonizował technikę walki mieczem w grach, Ghost… wykorzystuje pewne rozwiązania obecne już w dziele From Software (choć nie sposób tu mówić o plagiacie – gry, mimo roku różnicy w premierach, powstawały równolegle), jednocześnie twórczo je rozwija. Na początku nasz samuraj nie radzi sobie w walce i łatwo ponosi śmierć, jednak z czasem… wcale nie musi być lepiej! W Ghost of Tsushima decydujące są bowiem nie statystyki lecz umiejętności nas – gracza. To jak dobrze opanujemy mechanikę walki, układ postaw, kontr, ciosów i ripost decyduje o postępach w rozgrywce. Tym samym gra jest wyzwaniem od samego początku aż do końca, bowiem i umiejętności szermiercze naszych przeciwników także z czasem się rozwijają – niejako w odpowiedzi na nasze poczynania. Jednak tu piszę jedynie o drodze samuraja – honorowe pojedynki i stawanie do walki z otwartą przyłbicą to tylko jedna z metod gry. Druga oferuje zaawansowane możliwości skradania, skrytobójstwa, fortelu i ucieczki, dzięki czemu nasz bohater staje się istnym mistrzem ninjutsu! Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by mieszać style, znajdując własne rozwiązania! Wszystko zależy od naszej determinacji w odnajdywaniu nowych gadżetów, umiejętności i talentów.
Te zdobywamy bardzo łatwo, bo eksplorując wyspę Cuszima. Doprawdy, od dawna nie widziałem gry z otwartym światem, która tak skutecznie zachęcałaby do eksploracji! Każde miejsce oferuje nam coś nowego – zadanie, wyzwanie, zdobycz, sprzęt czy umiejętność. Owszem, są przedmioty kolekcjonerskie do zebrania, ale wrzucono je jako tło, bowiem najistotniejsze są lokacje, które odkrywamy w sposób organiczny.
Tu należy napisać o prawdziwej rewolucji jaką do otwartych światów wprowadza Ghost… Sam jestem zwolennikiem tworzenia gier w taki sposób, by maksymalnie zwiększać imersję. Niechętnie odnoszę się do rozbudowanych HUDów, minimapek, oznaczeń, strzałek i sugestii, o paskach życia nawet nie wspominam.
Twórcy Ghost of Tsushima najwyraźniej także mają takich rozwiązań dość i ograniczyli je niemal do zera! Tak, mamy pasek życia, ale jest on niewielki. Tak, mamy mapę, ale musimy ją otworzyć. Nie, nie ma strzałek – do celu prowadzi nas… wiatr! Zresztą tak samo jest z innymi lokalizacjami – mały ptak może zaprowadzić nas do ciekawego miejsca, lis – ku ukrytej kapliczce. Wszystko po to by gracz jak najmniej czasu spędzał w menu a jak najwięcej – w świecie gry! I już choćby za to należą się grze brawa! Oby Ghost… wytyczył nowy standard dla otwartych światów!
Na pewno też wytycza nowy standard dla grafiki. Jest Ghost… doprawdy najpiękniejszą grą na PS4. O ile The Last of Us Part 2 przesunął granicę tego co da się osiągnąć technicznie, o tyle Ghost… jest po prostu piękny wizualnie. Doprawdy, od czasu Red Dead Redemption 2 nie było gry, w której zwykła podróż konno byłaby czymś co napędza zainteresowanie i sprawia radość! Krajobrazy Japonii w połączeniu z kunsztem programistów (poza wyjściem z głównego menu w grze nie ma ekranów ładowania!) czyni ten tytuł najpiękniejszym dotąd i zdecydowanie – jedną z najładniejszych gier w dziejach. A nie zapominajmy, że jest Ghost… wielkim hołdem dla kina samurajskiego, oferując nawet specjalny tryb gry zwany Trybem Kurosawy. W trybie tym językiem jest japoński, zaś cała grafika jest ziarnista i… czarno-biała. Jeśli kochacie kino samurajskie będzie to dla was nie lada atrakcja!
O dźwięku należałoby powiedzieć właściwie to samo co o grafice – to najwyższy możliwy standard. Muzyka jest przepiękna, podobnie jak głosy postaci czy hałas walki. Jeśli dodamy do tego doskonały ambitne otoczenia otrzymujemy prawdziwy majstersztyk! Ghost of Tsushima to najpiękniejsze pożegnanie generacji jakie można sobie wyobrazić, zaś studio Sucker Punch pokazało, że jest doprawdy pierwszą ligą w gamingu. Jeśli szukacie gry, która pochłonie was na wiele godzin, Ghost of Tsushima jest dla was! Do zobaczenia na wyspie!
Ghost of Tsushima dostępny jest tylko na konsolach Sony Playstation 4. Za możliwość przetestowania gry dziękuję Playstation Polska.