"Gdy rośliny powinny dopiero mieć pąki, latorośle miały po 5-8 liści. Obecna sytuacja spowoduje też problemy w przyszłym roku."
Przymrozki na Dolnym Śląsku spowodowały straty w winnicach. Marek Dymkowski, szef tamtejszego stowarzyszenia winiarzy, mówi o katastrofie. Być może w maju pojawią się kolejne owoce, ale zbiory wyniosą 20-40 proc. tego, co zakładano.
PAP: Jaka jest sytuacja w dolnośląskich winnicach?
Prezes Stowarzyszenia Winnice Dolnośląskie Marek Dymkowski: W ciągu ostatniego tygodnia były przymrozki. W zeszłym tygodniu niewielkie, w których straciliśmy od 40 do 60 proc. upraw, natomiast od niedzieli walczymy z przymrozkami rzędu -3, a dziś to już nawet -7 st. C. To już nie jest przymrozek, a mróz. Odnotowaliśmy w zasadzie 100 proc. strat. W tym roku zbiory będą bardzo niewielkie zarówno w skali Dolnego Śląska, jak i Polski, bo też słyszę o Zielonej Górze, lubuskim, opolskim. To są straty niemalże całkowite. Można to uznać za coś w rodzaju klęski w tym znaczeniu, że winorośl w tym roku "nie pójdzie".
PAP: Nie dało się temu jakoś zaradzić?
M.D.: Winiarze próbowali różnych metod oczywiście. Paliliśmy ogniska, świece, paliliśmy też liśćmi, ale to działa w przypadku niewielkich przymrozków rzędu -1 st., które trwają godzinę. Natomiast w momencie, w którym, tak jak wczoraj na przykład od 23 do 6 rano dopóki słońce nie wyszło, była ujemna temperatura i spadała do -5, a nawet -7 st., to jest nie do odrobienia. Nie podgrzejemy tak temperatury, żeby ochronić winnicę. Tak więc próbowaliśmy różnych metod, niektórzy zraszali uprawy wodą, ale straty są ogromne.
PAP: Nie będzie w tym roku żadnych winogron?
M.D.: Jest oczywiście szansa na to, że z drugiego pąka puści wegetacja, natomiast to będzie zbiór rzędu 20, może 40 proc., jak ktoś będzie miał szczęście. O ile w maju znowu nie przyjdą przymrozki.
PAP: Konsekwencje dla branży winiarskiej będą bardzo złe?
M.D.: Bardzo negatywne, bo nie będziemy mieli materiału do produkcji wina. Będzie go bardzo niewiele. Konsekwencje będą takie, że będą problemy finansowe, trzeba będzie sobie z nimi jakoś poradzić.
PAP: Jest szansa na jakąś pomoc?
M.D.: Składamy wnioski do burmistrzów, do wójtów, do prezydentów, by powołano komisję u marszałka, natomiast czy to zadziała? Zobaczymy. Tu nawet nie działają ubezpieczenia, bo jest za wcześnie na to i też puli ubezpieczeń jest mało.
PAP: Jak to?
M.D.: Pule tych ubezpieczeń dofinansowanych są w skali kraju oczywiście dostępne, ale są niewielkie. W pierwszej kolejności idą na zboża różnego rodzaju i inne uprawy, winorośl nie jest aż tak mocno znana, a poza tym przymrozki działają od pewnej daty. Przecież ubezpieczyciel nie ubezpieczy od przymrozków w marcu, no bo w marcu one się po prostu naturalnie zdarzają. Ryzyko zaczyna się dopiero około maja.
PAP: Mieliśmy do czynienia z anomaliami pogodowymi. Na początku kwietnia temperatury przekroczyły 20 st. C.
M.D.: To są rzeczy skrajne, które się wydarzyły. Zarówno wegetacja, jak i temperatury, które przyszły teraz po tych wysokich. Wczesna wegetacja doprowadziła do tego, że gdy rośliny powinny dopiero mieć pąki, latorośle miały po 5-8 liści. Obecna sytuacja spowoduje też problemy w przyszłym roku, bo tak ta roślina jest stworzona, że jeżeli w tym roku za mocno ją przymroziło, to w przyszłym roku jeszcze będą problemy.
PAP: To jak będzie wyglądał ten sezon u winiarzy?
M.D.: Będziemy robić wino z tego, co nam zostanie, i czekać.
Stowarzyszenie Winnice Dolnośląskie powstało w 2014 r., zrzesza ponad 80 proc. winiarzy na Dolnym Śląsku.
Rozmawiał: Michał Torz/PAP/Sil
mt/ drag/ wus/