Po premierze chętnie przytaczano wypowiedzi samych widzów spektaklu, którzy w większości byli z przedstawienia zadowoleni. Nic dziwnego, skoro mogli na własne oczy zobaczyć coś, na co zazwyczaj są zmuszeni patrzeć w dyskrecji, najczęściej przed ekranami monitorów. Entuzjazm widzów nie przekonał jednak protestujących.
W minioną sobotę na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu miała miejsce premiera sztuki „Śmierć i dziewczyna”. To sztuka wyjątkowa, ale nie dlatego, że wybitna. Otóż mieli w niej zagrać specyficzni aktorzy z trochę innej niż teatralna branży, a mianowicie branży porno, a ich rolą miało być uprawianie seksu na scenie. Po fali krytyki i protestów do takich scen jednak nie doszło, choć nie obyło się bez pikanterii. Czy jest to tylko pojedynczy incydent, kiedy z pornografii próbuje się robić sztukę, czy była to pierwsza jaskółka zwiastująca zmiany, jakie mają zajść w przyszłości w teatrach?
To są rezultaty wychowania katolickiego
--tak zamieszki bezpośrednio przed premierą kontrowersyjnej sztuki pod siedzibą Teatru Polskiego we Wrocławiu podsumował jego dyrektor, Krzysztof Mieszkowski. Manifestanci blokowali widzom wejście do teatru oraz śpiewali religijne pieśni, w efekcie czego musiała zareagować policja i doszło do przepychanek. Ostatecznie premiera jednak się odbyła.
To nie jest tylko kwestia religii i wiary, to jest kwestia moralności i zasad. Godność człowieka jest łamana w sposób happeningowy
--powiedział Janusz Wolniak z „Akcji katolickiej”. Jego zdanie podzieliło wcześniej ok. 30 tys. internautów, którzy wysłali maile z wyrazami sprzeciwu dla tej sztuki do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Jego przedstawiciele stwierdzili zaś, że ingerencja w repertuar teatru nie leży w ich kompetencjach.
Głos w sprawie zabrał również nowy minister kultury, prof. Piotr Gliński, który na antenie radiowej Trójki jasno zadeklarował:
Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie. Ministerstwo daje prawie pięć milionów na ten teatr, umowa na to finansowanie kończy się z końcem przyszłego roku. Będziemy apelować do dyrektora tego teatru, który jest zresztą też posłem ugrupowania Nowoczesna. Jeżeli tak nowoczesność ma wyglądać, jeśli ma polegać na pornografii w miejscach publicznych, to na to naszej zgody nie ma.
Za słowami natychmiast poszedł czyn. Ministerstwo kultury wystosowało pismo do marszałka woj. dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego, w którym zaapelowało o wstrzymanie przygotowań do spektaklu. Pan marszałek nie posłuchał jednak zalecenia ministra kultury i postanowił nic nie robić, ponieważ jak stwierdził, jeszcze sztuki nie widział i brakuje instrumentów prawnych, by zdjąć ją z afisza.
Na zdecydowaną reakcję ministerstwa kultury równie szybko odpowiedział dyrektor teatru, Krzysztof Mieszkowski.
To skandal, prymitywna cenzura, pan minister stanowczo się zagalopował. Byłoby to śmieszne, gdyby nie to, że mówi to człowiek w randze wicepremiera. W dodatku przed obejrzeniem spektaklu
--stwierdził dyrektor.
W odpowiedzi na apel ministra kultury Mieszkowski zaapelował do ministra Glińskiego o podanie się do dymisji. Doszło wreszcie do tego, że w całej sprawie zabrał przełożony Mieszkowskiego z Nowoczesnej, Ryszard Petru, który zaprosił ministra Glińskiego na sztukę i zapowiedział, że ufunduje mu dodatkowo bilet.
Po premierze chętnie przytaczano wypowiedzi samych widzów spektaklu, którzy w większości byli z przedstawienia zadowoleni. Nic dziwnego, skoro mogli na własne oczy zobaczyć coś, na co zazwyczaj są zmuszeni patrzeć w dyskrecji, najczęściej przed ekranami monitorów. Entuzjazm widzów nie przekonał jednak protestujących. Przeciwko wypowiedzi Mieszkowskiego o katolickich skutkach wychowania protestujących, zdecydowanie ostro zareagowała archidiecezja wrocławska. Jej rzecznik, ks. dr Rafał Kowalski w liście otwartym napisał m.in.:
Trudno mi uwierzyć, że osoba, która ma tak duży wpływ na kulturę w naszym mieście, wykształcony i światły humanista, nagle wykazuje się tak wielką ignorancją i to nie w kwestii wiedzy teologicznej, ale humanistycznej.
Archidiecezja podkreśliła również, że nie można promowania tego rodzaju postaw uzasadniać prawem do wolności sztuki. Żadna wolność nie jest absolutna. Napotyka bowiem granicę m.in. w postaci obowiązku poszanowania godności ludzkiej.
Także na to oświadczenie błyskawicznie zareagował bardzo aktywny w przestrzeni publicznej Krzysztof Mieszkowski.
Mnie interesuje człowiek. Kuria domaga się przeprosin. Przepraszam bardzo, ale to państwo i państwa wierni napadli na nas i nie pozwolili nam normalnie pracować. Przeproście społeczeństwo i naszych aktorów, że stali się ofiarami państwa agresji. Warto pamiętać, że jedni chodzą do kościoła, inni do teatru, a jedni tu i tu. Dajmy im szansę, żeby mogli w tym uczestniczyć
-- takimi słowami dyrektor bronił swoich racji i nie zamierzał nikomu ustępować, a tym bardziej przyznać, że spektakl „Śmierć i dziewczyna” mógł przekroczyć granice dobrego smaku. Konflikt wydawałoby się stricte kulturowy szybko przerodził się w konflikt religijny i przeszedł na pola chrześcijaństwa, etyki i moralności.
Po premierze dom matki dyrektora Mieszkowskiego został obrzucony jajkami i pomidorami. Poseł Nowoczesnej zaapelował o zostawienie jego matki w spokoju i zaprzestanie konfliktu, który de facto sam wywołał. Nie doszło by do takiej przykrej sytuacji, gdyby nie właśnie upór Mieszkowskiego oraz bierność i chowanie głowy w piasek przez władze Wrocławia.
Sprawa jest niezwykle bulwersująca. Nic jednak dziwnego, jeżeli spór obraca się wokół chyba najbardziej konfliktogennej kwestii, jaką jest religia. Pytanie tylko czy w tym przypadku nie próbowano na bazie religii stworzyć konfliktu zastępczego, który odwróciłby uwagę od tego, co w tym przypadku jest naprawdę istotne, czyli pornografii w życiu publicznym. Wiadomo, że pornografia jest powszechnym zjawiskiem, jest ona promowana w niemal wszystkich mediach, ale czy pornografia „na żywo” jest kolejną, naturalną konsekwencją tych trendów? To zależy tylko od nas. To zależy tylko od tego czy na to pozwolimy. Jeżeli tak, to już niedługo porno w teatrze nie będzie niczym niezwykłym. Śmieszny jest tu argument, że w takich przedstawieniach będą mogły brać udział tylko osoby pełnoletnie. Osoby niepełnoletnie po pornografię mogą sięgnąć kiedy tylko chcą, bez żadnych przeszkód. Po ukończeniu 18 roku życia będą one tylko mogły mieć dostęp do większej „atrakcji”. Warto zastanowić się właśnie nad tym. Porno zagości w teatrach tylko wtedy, kiedy nic z tym nie zrobimy. Protestujący odnieśli sukces, ponieważ sprawa została nagłośniona, a kolejny teatr na podobną obyczajową prowokację raczej się nie zdecyduje.
Piotr Krupiński