Przeczytałem o Polsce, nad którą wiszą ciemne chmury reżimu, demokracja upada, dziennikarze są oczerniani, a PiS wbrew wszystkim realizuje „swoje pomysły”.Pytanie tylko, czy ktoś to jeszcze kupuje?
Zawsze podziwiałem ludzi, którzy swe porażki potrafili przekuć w sukces i tak opowiedzieć o sytuacji, w której się znaleźli, by ostatecznie wszyscy słuchacze kupili ich wersję wydarzeń. Pozwala na to specyficzna mieszanka bezczelności, pewności siebie, chamstwa i bezpardonowego poniżania przeciwników.
Najczęściej opowieści „zwycięzców” bazują na krótkiej pamięci lub niewiedzy słuchaczy. Czasem wystarczy odpowiednio głośno krzyczeć i wystarczająco często przedstawiać „własną wersję rzeczywistości”, pomijać lub zbywać uśmiechem niewygodne fakty, by większość słuchaczy dała się przekonać. I co najważniejsze – nie jest istotne, na ile przedstawiana opowieść związana jest z prawdą. Więcej - im bardziej kretyńska i fantastyczna jest „nasza wersja” – tym lepiej.
W latach 80. minionego stulecia media potrafiły tak przedstawiać i kreować rzeczywistość, że mieliśmy do czynienia z prawdą czasu i prawdą ekranu. Minęło 30 lat, a festiwal „prawdy mediów” trwa. „Gazeta Wyborcza” z 9 grudnia 2015. Czołówkę „Prezydent prezesa” uzupełnia wypowiedź sędziego Jerzego Stępnia „Tu prawo się skończyło”. Obok komentarz Adama Michnika „Dekoracja zamiast demokracji”. Strona 2: „Narodowe media PiS” – Agnieszka Kublik straszy zmianami w publicznej telewizji. Maciej Samcik poucza rząd, że „Golić banki też trzeba umieć”, a na deser – Magdalena Środa przestrzega przed reżimem, wspominając stan wojenny. Na „trójce” – „Demolka kontrywiadu” przeprowadzona zdaniem dziennikarzy „GW” przez „człowieka Antoniego Macierewicza”. Czwarta strona – „TK oceni pomysły PiS” (bo przecież nie można napisać, że oceni uchwałę Sejmu RP). Na dole – krótka notka o spotkaniu Krzysztofa Czabańskiego w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, niestety „zebrani w siedzibie SDP byli rozczarowani postawą Czabańskiego, który kilka razy stanowczo odmówił ujawnienia czegokolwiek w sprawie swojego (sic!) projektu ustawy o mediach.” Dalej? Piąta strona – „PiS umeblował 16 urzędów wojewódzkich”. Dwie krótkie notki o uwolnieniu polskich marynarzy i proteście MSZ wobec nieobiektywnych materiałów w amerykańskich mediach. I apel „Hejt stop! Jak zatrzymać nienawiść w realu i w sieci”. Dalej jest jeszcze gorzej. Dość.
Przeczytałem. Mam dość. Przeczytałem o Polsce, nad którą wiszą ciemne chmury reżimu, demokracja upada, dziennikarze są oczerniani, a PiS wbrew wszystkim realizuje „swoje pomysły”. W telewizji nie lepiej. Tomasz Lis w ARD opowiada o tym, jak bez przyczyny wywalili go z TVP i o wytrwałości maratończyka – „bo nie wiadomo ile to potrwa – rok, dwa, osiem?”. CNN pokazuje posłów PO machających Konstytucją, nie wyjaśniając w żaden sposób kontekstu zamieszania wokół TK. Ale obraz mówi wszystko – to próby ratowania ostatniego bastionu demokracji. W radiu słyszę głos Janiny Paradowskiej w Toku, że nie chce płacić za „nie-sędziów” TK. Dalej jest jeszcze gorzej. Dość.
Przecież trwa akcja „Hejt stop!”. Bo przecież to PiS dzieli Polaków. Przecież to PiS kreuje zły obraz Polski za granicą. Przecież to zwolennicy PiS hejtują i szczują. I to PiS podrywa autorytet instytucji Państwa. O „prezydencie prezesa” nie wspominając. Zawsze doceniałem siłę tych, którzy podejmują próby narzucenia swojej wersji i interpretacji wydarzeń. Brawo. Pytanie tylko, czy ktoś to jeszcze kupuje?