- Salon pohukuje i obraża prezydenta USA, bo się boi, że rząd PiS wyciągnie z jego wizyty polityczne korzyści. Nie aprobuję tego zachowania – w nowym wydaniu tygodnika wSieci z byłym premierem Leszkiem Millerem rozmawia Piotr Skwieciński.
W wywiadzie Leszek Miller komentuje stosunki polsko-amerykańskie i polsko-europejskie. Ocenia, że w pewnym sensie musimy wybrać, z kim będziemy mieli bliższe relacje: z Ameryką czy z Europą.
Ale to bardzo niedobrze dla Polski, bo to tak, jakby rowerzysta musiał wybierać między przednim a tylnym kołem. To też przypomina mi sytuację z okresu wojny irackiej. Wtedy także Berlin, Paryż i jeszcze parę stolic były na nas mocno zagniewane. Ale obecni rządzący mają jeszcze trudniej, bo ja miałem jednak ogólnie dobre relacje ze Schröderem i Chirakiem, w ogóle z Zachodem. Mogłem więc im tłumaczyć, w jakimś stopniu skutecznie, dlaczego my nie chcemy wybierać między USA a Europą i dlaczego musimy postąpić tak, jak postąpiliśmy. Że spoistość NATO, że solidarność transatlantycka są dla nas sprawą podstawową
– mówi były premier.
Zwraca też uwagę na obecną sytuację rządzących:
[…], na nich na zachodzie kontynentu patrzą podejrzliwie, a wizyta Trumpa tę podejrzliwość jeszcze spotęguje. Dlatego namawiałbym ich, żeby wykonali olbrzymią pracę. Żeby natychmiast po wyjeździe Trumpa odbyli wyczerpujące tournée po zachodnich stolicach. I tłumaczyli tamtejszym rozmówcom nasze uwarunkowania. […] Namawiałbym obecnie rządzących, żeby wyciągnęli z tego wnioski. Bo inaczej w stolicach europejskich pogłębi się niekorzystne dla nas przekonanie, że Polacy spiskują z Trumpem. Na zasadzie: „Dlaczego pojechał właśnie do Warszawy? I dlaczego tak szybko? To podejrzane…”
Leszek Miller pytany jest także o powody wizyty prezydenta Trumpa w Polsce. Według Millera, Trup przylatuje do Polski z trzech powodów:
Po pierwsze dlatego, że jest atakowany u siebie i za granicą, więc z przyczyn piarowskich bardzo potrzebuje udanej wizyty w ważnym kraju europejskim. Takiej, w której czasie byłby serdecznie witany, traktowany z szacunkiem i życzliwością. Dla tego celu wśród istotnych politycznie krajów nie ma lepszego od Polski. Po drugie, aby poprzez wizytę w antyrosyjskiej Polsce zademonstrować, że wcale nie jest proputinowski, co mu imputują. I po trzecie, żeby utrzeć nos Angeli Merkel. Natomiast polski rząd potrzebuje dowodu, że nie jest na arenie międzynarodowej ignorowany i bojkotowany. Ale to nie znaczy, żeby to była wizyta wyłącznie wizerunkowa. Ważna jest deklaracja aktualności artykułu piątego Traktatu Północnoatlantyckiego, wprowadzającego zasadę, że każdy atak na poszczególnego członka NATO jest atakiem na wszystkich. I kolejne potwierdzenie zobowiązań dotyczących naszego bezpieczeństwa. W tym sensie ważne będzie nie tylko to, co Trump w Warszawie powie, lecz również to, czego nie powie. Gdyby np. nie powiedział nic o artykule piątym – to byłby bardzo ważny i zły sygnał. Ważne też, czy powie coś o stosunkach Ameryki z UE. Jeśli nie powie nic, to znaczy, że ma tu intencje konfrontacyjne.
Cała rozmowa Piotra Skwiecińskiego z Leszkiem Millerem na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 3 lipca br., także w formie e-wydania – szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół - www.SiećPrzyjaciół.pl.