Po zakończeniu kariery przez Adama Małysza na początku nieco obawiano się czy będzie miał on godnych następców, jednak szybko przekonaliśmy się, że tak. Kamil Stoch i spółka początkowo spisywali się znakomicie, a sam Stoch do Kryształowej Kuli dołożył również dwa złote medale olimpijskie z Soczi, co nie udało się nigdy Małyszowi. Niestety ten sezon nie jest już tak udany dla polskich skoczków, którzy rozczarowują i są obecnie w mocno przeciętnej dyspozycji.
O tym, że sytuacja jest naprawdę nieciekawa, najlepiej świadczy rezygnacja z funkcji trenera kadry po zakończeniu bieżącego sezonu, jaką Łukasz Kruczek ogłosił 4 lutego. Tego się chyba nikt nie spodziewał, ani też nikt wcześniej nie wysuwał w ogóle takich roszczeń wobec Kruczka. Sam trener naszej kadry zresztą przyznał, że planował ogłosić ten fakt dopiero po zakończeniu sezonu i faktycznie miał zamiar odejść z reprezentacji. Decyzja trenera naszych skoczków była ogromnym zaskoczeniem. Zdecydował się on ponieść pełną odpowiedzialność za formę swoich podopiecznych, pytanie tylko czy wina rzeczywiście leży po jego stronie?
Początek sezonu był kompletnie nieudany dla naszych zawodników. W Kligenthal Stoch nie przebrnął kwalifikacji, natomiast Dawid Kubacki z 16. wynikiem okazał się najlepszy z naszych reprezentantów. Turniej Czterech Skoczni rozwiał wszelkie początkowe wątpliwości, jeżeli chodzi o kryzys formy naszych zawodników. Polacy totalnie zawiedli, a w Bischofshofen Kamil Stoch po raz kolejny nie dał rady zakwalifikować się nawet do drugiej serii konkursu. Podobnie w Willingen najlepszy z polskich zawodników Maciej Kot zajął dopiero 26. miejsce, a kolejny z Polaków Andrzej Stękała był dopiero 28. Tylko nieco lepiej Polacy wypadli w konkursie drużynowym, zajmując 6. lokatę.
Na temat tego, że coś niedobrego dzieje się z polskimi skoczkami, wypowiedział się również Adam Małysz. Wraz z początkiem roku na swoim Facebooku umieścił on jednoznaczny wpis:
Zawsze jest tak, że chcemy się bronić jak coś nie wychodzi tak, jak byśmy tego chcieli, ale to widać, nie da się tego ukryć i nie ma po co brnąć jeszcze w zbędne dyskusje i przekonywać się, że jest dobrze. Ja wiem, że ja sam uspokajam wszystkich, że będzie dobrze, bo jestem przekonany że tak będzie, ale póki co dobrze nie jest i nie ma się co oszukiwać... Jak widać, już nawet nasz były mistrz zauważył symptomy słabej formy polskich zawodników, a co ważniejsze postanowić głośno wypowiedzieć się na ten temat.
Po cichu liczono na to, że magia Wielkiej Krokwi w Zakopanem odczaruje naszych skoczków i da początek nowemu powiewowi świeżości wśród polskich skoczków. Wielkiego przełomu co prawda nie było, ale Kamil Stoch zajął 8. miejsce, co w przypadku jego wcześniejszych rezultatów można uznać za sporą niespodziankę. Maciej Kot był dwunasty, Dawid Kubacki szesnasty, natomiast Andrzej Stękała siedemnasty. Zawody w Zakopanem wygrał Austriak Stefan Kraft. Tydzień później w Sapporo najlepszy z Polaków Maciej Kot zajął 14. miejsce, natomiast dopiero na 20. lokacie uplasował się Kamil Stoch. Trudno zatem mówić tu o wyjściu z kryzysu i powrocie do formy naszych reprezentantów. Nasz mistrz olimpijski tak wypowiedział się o swojej dyspozycji po zawodach w Engelbergu
Fizycznie czuję się tak rewelacyjnie, że mógłbym przenosić góry. Natomiast pod względem psychicznym jest tak, że gdyby ktoś położył mi na plecy piórko, to nie wstałbym z kolan. Nigdy nie było tak źle. Próbuję sam sobie jakoś pomóc, ale nie potrafię. Przykro mi...
W ostatnim konkursie rozgrywanym w norweskim Vikersund w pierwszym konkursie indywidualnym Kamil Stoch nie zdołał zakwalifikować się do serii finałowej. Najlepszy z Polaków, Dawid Kubacki zajął odległą 22. Lokatę. Nieco lepiej było w czasie drugiego dnia zawodów. Piotr Żyła zajął 12. Miejsce, natomiast Kamil Stoch 23. Ostatni konkurs dobitnie pokazuje jak duże wahania formy mają nasi skoczkowie. Raz jest bardzo słabo, a raz nieco lepiej, lecz póki co nie są w stanie nawiązać walki z czołówką i walczyć o najwyższe trofea i mają totalny dołek formy.
Pomimo, że sezon ciągle jeszcze trwa tak naprawdę można już uznać go za kompletnie nieudany. Największym zaskoczeniem jest chyba fakt, że w tak słabej formie nie jest tylko jeden z naszych skoczków, ale wszyscy z nich, włącznie z Kamilem Stochem, który wydawało się, że będzie osiągał większe sukcesy od Małysza. Nawet ewentualna zwyżka formy polskich skoczków narciarskich nie poprawi zbytnio kiepskiego wrażenia, jakie pozostawili oni po sobie w tegorocznych zawodach. Pojawiły się również głosy o konieczności powrotu do skoków Adama Małysza, ale przecież Polacy pokazali, że znakomicie potrafią sobie radzić również i bez niego. Miejmy jednak nadzieję, że zmiana trenera po sezonie wyjdzie Polakom na dobre i odzyskają wiarę w swoje umiejętności oraz powrócą do swojej wcześniejszej znakomitej dyspozycji, tym samym ponownie nawiązując walkę o najwyższe cele.
Piotr Krupiński