– Zostałem okradziony. Byłem zmuszony zgłosić policji przywłaszczenie pamiątek rodzinnych... Zrobiła to siostra mojej żony - wyznaje „Super Expressowi” aktor Jacek Borkowski.
Aktor po śmierci swej ukochanej żony Magdy, która zmarła na raka, samotnie wychowuje dzieci - Jacka (14 l.) i Magdę (12 l.). I choć stara się odnaleźć w nowej sytuacji, bardzo tęskni za żoną - czytamy w tabloidzie. – Któregoś dnia postanowił skompletować pamiątki po ukochanej. Jakież było jego zdziwienie, gdy nic nie mógł znaleźć. Okazało się, że z domu zniknęły kosztowności. – Zegarek Magdy, jej złota obrączka i pierścionek, który jej kupiłem, pamiątki komunijne dzieci. Janusz Tylman, który jest ojcem chrzestnym Jacka, podarował mu pamiątkową zawieszkę z grawerem, to też zostało zabrane! - wylicza Borkowski. Zanim jednak złożył zawiadomienie na komisariacie, przeprowadził swoje śledztwo. - Zrobiła to siostra mojej żony twierdząc, że musi zabezpieczyć majątek moich dzieci. Tak napisała mi w e-mailu. Nie minął jeszcze wtedy miesiąc od śmierci Magdy, a ona była gościem w moim domu, przyjechała odwiedzić dzieci, pomagać w trudnych chwilach, za co jestem bardzo wdzięczny... Byłem zmuszony zgłosić policji przywłaszczenie pamiątek rodzinnych moich i moich dzieci - mówi.
Jednak to nie wszystko. Rodzina jego żony, mieszkająca pod Zieloną Górą, zapowiedziała sądową batalię o kontakty z dziećmi aktora. - Byłem zszokowany, bo wykracza to poza moją wrażliwość i wyobrażenie. To deprecjonuje mnie w oczach moich dzieci. Stawiany jestem w roli osoby nieodpowiedzialnej, która może w sposób niewłaściwy zarządzać ich mieniem. Nie mogę sobie na to pozwolić. Czuję się tak, jakby ktoś chciał mi zabrać dzieci i ich zaufanie do mnie. Zgodzę się na to, jeżeli sąd zadecyduje, że są to właściwe osoby do kontaktu z małoletnimi. Na razie mam na ten temat inne zdanie - podsumowuje całą sprawę pan Jacek.
AR, se.pl
Byli razem bardzo szczęśliwi