"Sprawa bezpieczeństwa jest dla mnie priorytetowa; musimy szybko modernizować wojsko, kupować sprzęt, mieć doskonale wyszkolonych ludzi" - Wywiad z Prezydentem RP Andrzejem Dudą ukazał się w tygodniku "w Sieci" 15 maja 2017 roku.
Panie prezydencie, 3 maja, w czasie uroczystości z okazji 226. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja, zadeklarował pan iż „w 2018 roku naród polski powinien się wypowiedzieć co do przyszłości ustrojowej swojego państwa, jakich kierunków w przyszłości chce, jakiej chce roli prezydenta, Sejmu, Senatu, jakie prawa i wolności powinny być akcentowane”. Zaproponował pan referendum w tej sprawie. Czy reakcje, często gorące, odnoszące się do tej propozycji uważa pan za zachęcające czy zniechęcające?
Prezydent Andrzej Duda: Zachęcającę. Dlatego, że ci, którzy naprawdę mają oparcie społeczne, są zwolennikami tego referendum. W zeszłym tygodniu spotkałem się z przewodniczącym Komisji Krajowej „Solidarności”, który powiedział mi, że w pełni popiera ideę tego referendum. I dodał, że najbardziej podoba mu się pomysł odwrócenia dotychczasowej logiki konstruowania naszego państwa, że za najważniejsze uważa odejście od zasady iż to elity stworzą konstytucję, a naród będzie się mógł później co do niej wypowiedzieć. No i tak było. W 1997 roku konstytucję uchwalono w kwietniu, a referendum nad już uchwaloną ustawą zasadniczą, odbyło się w maju.
Dodajmy, że konstytucję uchwalono bez obecności prawicy w Sejmie, a referendum zorganizowano bez obecnie obowiązującego progu ważności w postaci 50 procentowej frekwencji. To wprowadzono dopiero później.
Frekwencja w referendum konstytucyjnym wyniosła 42 procent! Za konstytucją padło niecałe 6 milionów 400 tysięcy głosów, przeciw, mimo niskiej frekwencji – ponad 5 milionów. Ja w wyborach prezydenckich dostałem 8 milionów 600 tysięcy głosów, więc mam mocny mandat społeczny do zainicjowania takiej debaty. Przypominam to także tym, którzy dzisiaj obawiają sie, że nie uda się zachęcić do głosowania ponad połowy Polaków.
I co pan prezydent w takim wypadku zrobi?
Nie przyjmuje takiego sposobu myślenia. Zrobię wszystko by jak najwięcej Polaków, środowisk, organizacji wzięło udział w konsultacjach dotyczących zbudowania zestawu pytań referendalnych. I będę to robił bez względu na możliwą frekwencję. Zapowiadam już dziś: głosowanie w którym weźmie udział 30 procent, 40 procent czy nieco poniżej połowy uprawnionych też będzie miało swoją wagę, będzie znaczącym sygnałem czy i w jakim kierunku powinniśmy zmieniać państwo.
Czyli to referendum to plan na serio? Z harmonogramem?
To plan całkowicie na serio. Wiem, że niesie to pewne ryzyko. Ale w takiej sprawie warto je podjąć. Biorę na siebie za niego odpowiedzialność, bo robię to dla obywateli, dla przyszłości Rzeczypospolitej. To jedna z takich spraw, którą można uznać za prezydencką, która doskonale wpisuje się w prezydencką odpowiedzialność.
Jaki powinien być zakres tematyczny tej dyskusji?
Nie ustawiam sztywnych barier, Ale widzę trzy bloki tematów na które trzeba spojrzeć przez pryzmat konstytucji. Po pierwsze – blok ustrojowy. To znaczy czy ona dobrze ustawia choćby relacje pomiędzy organami państwa. Wiemy ile było w przeszłości problemów na tym tle. Druga kwestia – czy ta konstytucja dobrze reguluje kwestie gospodarcze, społeczne? Pamiętajmy, że ona nie ochroniła Polaków przez podwyższeniem wieku emerytalnego, co zrobił rząd Donalda Tuska, zresztą całkowicie wbrew wyborczym zobowiązaniom Platformy Obywatelskiej. Sami to w kampanii wyborczej deklarowali, o tym, że nie podniosą wieku emerytalnego mówił przewodniczący Tusk, po czym kilka miesięcy po wygranych wyborach, podwyższyli. I konstytucja Polaków przed tym nie uchroniła, podobnie jak ówczesny Trybunał Konstytucyjny, który w tym akurat wypadku zasadę praw nabytych po prostu pominął. Nic nie przeszkodziło ówczesnemu rządowi w złamaniu umowy społecznej, w nakazie dłuższej pracy dla kobiet o 7 lat, a dla mężczyzn o 2 lata. Konstytucja nie pomogła mimo ogromnych protestów społecznych, mimo 2 milionów podpisów zebranych przez „Solidarność”. Taka była tamta polska rzeczywistość.
Jeśli już mówimy o ochronie praw obywateli w III RP, to zawiodła ona nie tylko przy wieku emerytalnym. Przy tym systemie możliwa była złodziejska reprywatyzacja i wyrzucanie z domów tysięcy ludzi.
To dobry przykład. Ale nie jedyny. Musimy przemyśleć wiele spraw.
Czyli po pierwsze ustrój, po drugie sprawy społeczno-gospodarcze. A trzeci blok?
To element w którym obecna konstytucja ewidentnie jest już przestarzała: kwestia relacji państwa polskiego ze światem zewnętrznym. Gdy ją uchwalano, nie byliśmy w NATO, ale przede wszystkim nie byliśmy w Unii Europejskiej. To w ogóle nie jest uwzględnione, a to są sprawy dzisiaj dla polskiej suwerenności fundamentalne. Takie jak relacja między polskim prawem a prawem Unii Europejskiej. To wymaga decyzji. I to nie w referendum konstytucyjnym, gdzie wybór jest na tak albo na nie za gotowym projektem konstytucji, ale właśnie w referendum konsultacyjnym, wskazującym w jakim kierunku powinien iść projekt konstytucji. Bo Konstytucję muszą oczywiście przygotować eksperci. Ale niech ją przygotują opierając się na głosach społeczeństwa.
Kto ostatecznie sformułuje te pytania? Jak to będzie wyglądało technicznie?
W pierwszym etapie ustanowię w Kancelarii Prezydenta pełnomocnika do spraw referendum. On zajmie się organizacją całego procesu konsultacji, będzie mnie w tej pracy wspierał. On będzie odpowiadał za bliską współpracę z tymi, którzy będą chcieli się w ten proces zaangażować.
Kto nim będzie?
Ogłoszę to w odpowiednim czasie.
A samo referendum? Wedle jakiego mechanizmu ma zostać rozpisane?
Konstytucja wskazuje, że prezydent ma prawo rozpisać referendum za zgodą Senatu. Zamierzam z tego uprawnienia skorzystać. Nie wyobrażam sobie by senatorowie odmówili poparcia tej inicjatywy. Ale powtarzam: to jeszcze trochę potrwa. Najpierw zapraszam wszystkich do udziału w szerokiej narodowej debacie, w konsultacjach, które mają doprowadzić do sformułowania kilku, może kilkunastu, pytań. Oczywiście, pytania muszą być jasne, zrozumiałe, i nie może ich być za dużo. Ale musi to wszystko mieć swoją wagę.
Wiemy, bo wspomniał pan prezydent o tym przed chwilą, że „Solidarność” już zadeklarowała zaangażowanie. Ale już partie polityczne, może z wyjątkiem Kukiz’15, zareagowały chłodniej. Platforma – wrogo. Prawo i Sprawiedliwość – życzliwie, ale z dystansem.
Referendum to poważna sprawa. W jakimś sensie polityczna. Nie dziwię się, że część polityków niepokoi się, że obywatele mieliby zdecydować o czymś sami, że trzeba będzie sprostać oczekiwaniu społecznemu co do kierunku zmian.
Trzeba się będzie z wynikiem głosowania zmierzyć. Ja się tego nie boję. I wierzę, że wielu polityków też do takiej postawy przekonam. To jednak nie jest najważniejsze. To ma być przede wszystkim referendum dla obywateli. To Polacy mają nadać kierunek pracom nad nową konstytucją.
Zapraszam do udziału każdego, każdy może zorganizować taką debatę o konstytucji i jego głos zostanie usłyszany. Na pewno poważnie potraktuję wyniki każdej takiej konsultacji.
A pan prezydent nie ma własnego zdania jak ta ewentualna nowa konstytucja powinna być ułożona?
Źle by wróżyło konsultacjom gdybym dzisiaj składał takie deklarację. Powtarzam: chcę, by po raz pierwszy od zmiany ustroju, Polacy mogli sami zdecydować jak ma być ułożone nasze państwo.
To zapytamy inaczej: jak powinny być ułożone kompetencje prezydenta i premiera, bo to w wielu obszarach jest niejasne?
Na pewno powinny być doprecyzowane. Ale chcę się dowiedzieć od Polaków jak oni by to widzieli. Czy są za prezydentem z wyboru powszechnego jak dzisiaj, czy woleliby wybieranego przez parlament? To bardzo ważne pytanie. Wiadomo, że w pierwszej opcji mandat prezydenta jest ogromny, że muszą iść za tym poważne uprawnienia. W drugiej funkcje stają się bardziej reprezentacyjne. Czas by wreszcie wypowiedzieli się w tej sprawie Polacy.
Podobnie jak w kwestii roli Trybunału Konstytucyjnego i wielu innych. Panowie, obecna konstytucja ma już 20 lat. Od czasu zmiany ustrojowej minęło 28 lat. Moja córka urodziła się w 1995 roku, a dziś ma 22 lata. Wchodzą w życie kolejne generacje. One mają prawo wypowiedzieć się w sprawie kształtu państwa polskiego. To ma być konstytucja dla nich, bo dla nich ma być ta przyszła Rzeczpospolita. Ma być tak ukształtowana żeby była silna, bezpieczna, żeby niosła ludziom dobrobyt, żeby ludzie się w niej dobrze czuli, a władze miały narzędzia do spełniania swoich celów.
Dopytajmy jeszcze: jest jakiś konkretny termin? W przemówieniu 3 maja mówił pan prezydent o 100. rocznicy odzyskania niepodległości, która przypada w niedzielę, 11 listopada 2018 roku. To ten dzień?
Na pewno to jeden z możliwych terminów. Ale może należy rozważyć referendum dwudniowe? Mamy czas na tak precyzyjne decyzje. Na pewno dotrzymam słowa, że na 100-lecie odzyskania Niepodległości dumni Polacy mają się wypowiedzieć jakiej chcą przyszłości. Mamy półtora roku na dyskusję. Biorąc pod uwagę skalę wyzwania, wcale nie tak dużo czasu.
A co stanie się z odpowiedziami na pytania zadane w tym referendum?
Będę chciał by na ich podstawie została wypracowana nowa konstytucja. Siadamy i pracujemy! A potem będzie musiało odbyć się jeszcze jedno referendum, w którym Polacy zdecydują czy ją przyjmują.
W dyskusji po zgłoszeniu przez pana referendalnej propozycji padł jeden ciekawy argument: obóz polityczny, który wygrał wybory w 2015 roku, skutecznie zmienia Polskę bez konieczności zmiany konstytucji. Pan zresztą też mówił pozytywnie o tych zmianach w czasie ostatniej rozmowy z tygodnikiem „w Sieci”. Mówił pan wtedy: przez ten rok zrobiliśmy więcej niż oni przez osiem lat. Może więc wystarczy kontynuować ten kurs?
Na pewno da się Polskę zmieniać w ramach obecnej konstytucji, i to się dzieje. Ale też widać na każdym kroku, że są bariery, których w tym ustroju przekroczyć się nie da. I są wyzwania, jak wspomniane relacje z prawem unijnym, fundamentalne sprawy, które obecnie nie są uregulowane. Musimy też pamiętać jak łatwo przyszło Donaldowi Tuskowi wywołanie wojny kompetencyjnej ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Było to możliwe, bo Konstytucja z tyloma niejasnymi zapisami, których najtęższe głowy nie potrafią często rozstrzygnąć, dała mu taką możliwość.
A same zmiany wprowadzane przez obóz prezesa Jarosława Kaczyńskiego, przez rząd pani premier Beaty Szydło, podobają się nadal panu prezydentowi?
Jestem zadowolony z tych zmian, które są wprowadzane, w ogromnej części jest to realizacja moich zobowiązań z kampanii wyborczej. Polacy obdarzyli mnie zaufaniem nie dlatego, że obiecywałem nic nie robić, co niektórzy chcą mi wmówić, ale ponieważ zapowiadałem zasadnicze zmiany w wielu sferach. I to się dzieje! Cieszą świetne wyniki gospodarcze, najniższe od 26 lat bezrobocie, radykalne zwiększenie skuteczności w ściąganiu należnych państwu, a wcześniej wyciekających nie wiadomo gdzie, podatków, w tym przede wszystkim VAT. To są dobre zmiany.
Błędy?
Nikt nie jest nieomylny i ta ekipa także. Każdy może popełnić błąd, podjąć złą decyzję, także personalną. Sztuka w tym żeby mieć odwagę się z niej wycofać.
Rekonstrukcja rządu powinna nastąpić?
To jest zakres odpowiedzialności pani premier Beaty Szydło. Najważniejsze, żeby to byli ludzie kompetentni, żeby dobrze służyli polskiemu społeczeństwu. W większości przypadków tak się dzieje, poprawia się stan polskich spraw.
Stan armii też się poprawia?
Punkt wyjścia był bardzo trudny, bo poprzednie rządy PO-PSL doprowadził Armię do złego stanu. To trzeba odbudowywać, także liczebnie. Bardzo liczę na wzmocnienie armii przez Wojska Obrony Terytorialnej. Kierunek jest wytyczony, trzeba to teraz sprawnie zrealizować. Chciałbym by Polacy się do tych jednostek zgłaszali. Mówiłem ostatnio na odprawie dla Sztabu Generalnego, że musimy dążyć do dalszego zwiększania wydatków na armię, także ponad te 2 procent PKB do czego zobowiązaliśmy się w ramach NATO. Musimy szybko modernizować wojsko, kupować sprzęt, mieć doskonale wyszkolonych ludzi. Sprawa bezpieczeństwa Polski jest dla mnie priorytetowa.
A jak układają się relacje z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem? Była wymiana listów.
Panowie, jestem prezydentem Rzeczypospolitej i nie piszę listów tylko pisma urzędowe. To są dokumenty, bo to są poważne sprawy, które muszą być udokumentowane. Ustnie to sobie rozmawiano za Platformy i wiemy jakie były efekty, dzisiaj wszystko musi być zgodnie z prawem. Nie ma więc w tym nic nadzwyczajnego. Moje relacje z ministrem obrony są takie jakie zwierzchnik sił zbrojnych kształtuje w relacjach z ministrem obrony narodowej i takie na jakie pozwala obecna konstytucja, która stwierdza, że w okresie pokoju Prezydent Rzeczypospolitej swoje zwierzchnictwo sprawuje za pośrednictwem Ministra Obrony Narodowej.
Czyli podsumowując – rząd pracuje dobrze?
Trzeba widzieć całość spraw. Przecież nie tylko gospodarka ruszyła z kopyta, wyraźne efekty przynosi plan Morawieckiego, także polskie rodziny odczuły znaczącą poprawę jakości życia. Program 500 + to ogromny sukces, zrealizowany sprawnie wbrew wszystkim tym szydercom, dowodzącym miesiącami, że się nie da, że to rozwali budżet, że to niemożliwe. Okazało się jak najbardziej możliwe. O 94 procent zredukowano skrajne ubóstwo wśród dzieci, zniknęły zakupy „na zeszyt” w sklepach, skończył się raj dla lichwiarzy, wiele dzieci z biedniejszych rodzin dostało szansę na dodatkową edukację czy realizację swoich marzeń. Trudno tego nie doceniać, trudno nie być z tego dumnym. Trudno nie cieszyć się kiedy ludzie na licznych spotkaniach za to dziękują.
Pytanie czy Polacy będą o tym pamiętali? Opozycja liczy, że się przyzwyczają i wybiorą tych, którzy wcześniej szydzili, a dziś obiecują, że dadzą jeszcze więcej. Wyraźnie zresztą widać próbę przebrania się opozycji w takie trochę pisowskie szatki.
Jasne, ale Polacy mogą nie uwierzyć w takie obietnice , bo dlaczego mieliby wierzyć, skoro politycy którzy to obiecują mieli aż dwie kadencje na ich zrealizowanie. Prędzej się mogą bać, że zabiorą to, co ten rząd wypracował. Doświadczenie z wyborczym oszustwem w sprawie wieku emerytalnego powinno być ostrzeżeniem. Trudno to w tej chwili traktować poważnie, widzę tam przede wszystkim chaos, rozpaczliwe szarpanie się, jakieś siłowania wewnętrzne, brak spójnego programu. Ja generalnie wierzę w mądrość Polaków, wierzę, że dokonają mądrego wyboru i podsumowania tych rządów. A następnie i mojej pracy.
Podobno Donald Tusk szykuje się do startu.
Panowie, rozmawiamy już godzinę o zmienianiu Polski. Ja naprawdę nie zajmuję się teraz tym, kto wystartuje w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Obiecaliśmy Polakom konkretne zmiany i je wdrażamy. Nie wiem, możliwe, że w 2020 roku wystartuje pan przewodniczący Donald Tusk, podobnie jak możliwe, że wystartuje pan Janusz Korwin-Mikke, Robert Biedroń i wielu innych. Bo mamy demokrację.
Ale mamy też świat w którym przemysł pogardy dalej istnieje. Czasami to oderwanie oceny medialnej od rzeczywistości aż zapiera dech w piersiach. Weźmy ranking wolności słowa sformułowany przez organizację amerykańską Freedom House. W czasie gdy w Polsce mamy ogromny skok pluralizmu, kiedy w zasięgu pilota każdego Polaka jest pełen zestaw poglądów, od radykalnie wrogich rządowi po przychylne, stawia się Polskę w jednym rzędzie z reżimami niedemokratycznymi. Ręce opadają. Jak sobie z tym radzić?
Mimo wszystko mówić prawdę. I wierzyć w mądrość ludzi. Przypomnę, że w 2015 roku przygniatająca większość mediów wspierała mojego kontrkandydata. Ale ludzie wybrali inaczej. Nie tylko zresztą w Polsce, w Stanach Zjednoczonych było podobnie. Ludzie mają swoją mądrość, pamiętają na czym polegały rządy Platformy Obywatelskiej przez dwie kadencje, jak wtedy marnowano szanse i jak się je dzisiaj wykorzystuje, i nie dadzą się tak łatwo zmanipulować.
No tak, ale ci co dziś tracą setki milionów, choćby mafie vatowskie czy mafie reprywatyzacyjne, gotowi są rzucić duże pieniądze by zmienić władze.
Na pewno są tacy, którzy stracili. Te pieniądze, które dziś idą na 500+, ktoś wcześniej przechwytywał. W kwestiach naprawy państwa jesteśmy zdeterminowani i nie ugniemy się przed żadnymi mafiami.
Z przestępczością zdecydowanie walczy też Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Jednym z jego celów jest reforma sądownictwa, w tym Krajowej Rady Sądownictwa. Podpisze pan, po ewentualnym uchwaleniu przez parlament, ustawę w tej sprawie?
Niewątpliwie reforma jest potrzebna i jest społecznie bardzo oczekiwana.
W tej formie, którą proponuje minister Ziobro?
Zmiany są niezbędne i muszą być przeprowadzone. Te zmiany, które proponuje minister, generalnie idą w dobrym kierunku.
Przerwanie kadencji członków KRS też?
To trochę inna sprawa. I tu mam pewną wątpliwość czy można przerwać kadencję, która jest konstytucyjnie określona. Chociaż to też nie takie proste, bo te kadencje kończą się czasie, w zależności od tego kto i kiedy został wybrany. Dobrze, że minister Zbigniew Ziobro skierował w tej sprawie zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Mam nadzieję, że Trybunał się w tej sprawie wypowie i rozstrzygnie wątpliwości.
Establishment prawniczy nie ma żadnych wątpliwości. Kolejne uchwały głoszą: ta reforma jest niekonstytucyjna. Jest jakaś ogromna przepaść między poczuciem tej grupy zawodowej, że wszystko świetnie działa, a poczuciem ludzi, że ciężko w Polsce o sprawiedliwość.
Nie ukrywam, że jestem tym zasmucony, także jako prawnik. Niepokoją mnie wypowiedzi części środowiska prawniczego, przekonanie, że prawnicy to jakaś szczególna kasta, że nawet parlament nie ma prawa wprowadzić żadnej korekty. Padają nawet wypowiedzi, że części ludzi powinno się odebrać prawo do głosowania, że są za głupi bo nie mają wyższego wykształcenia. To jakiś absurd, ogromna arogancja, całkowity prymat własnego interesu nad dobrem wspólnym. Tak nie wolno! Polityka to troska o dobro wspólne, całego narodu, a nie wyłącznie dobro moich kolegów czy mojego środowiska zawodowego.
Trudno mówić o dobru wspólnym gdy część establishmentu jest zachwycona radykałami dążącymi do konfrontacji, choćby na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, pod Pałacem Prezydenckim, gdzie coraz brutalniej atakuje się modlitewne i patriotyczne spotkania odbywające się w ramach miesięcznic smoleńskich. Jak pan to odbiera?
Nie rozumiem, dlaczego ktoś jest gotowy zakłócać spotkanie ludzi, którzy oddają hołd wszystkim, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. To jest zachowanie, które nie może być tolerowane. Służby państwowe muszą zapewnić przestrzeganie prawa. Tu chodzi o sprowokowanie rządzących. Mnie na pewno nie uda się sprowokować. Będę dalej pracował spokojnie dla Polski, wszędzie gdzie będę mógł będę godnie reprezentował Rzeczpospolitą. Chcemy odbudowywać Polski przemysł, budować innowacyjność firm, chcemy by z sukcesem konkurowały na świecie. Czy można się dziwić, niepokoi to tych, którzy do tej pory dzięki bierności poprzedniego rządu zarabiali krocie? Że próbują kontratakować? Że używają nieprawdziwych argumentów, choćby o złym stanie demokracji w Polsce?
Argumentu o rzekomym braku demokracji w Polsce użył też w kampanii wyborczej prezydent Francji, pan Emmanuel Macron. Jak będą się zatem układały relacje z Francją? Z prezydentem Macronem?
Bardzo bym chciał żeby te relacje były dobre. Takie życzenie wyraziłem w depeszy gratulacyjnej do Prezydenta-Elekta i określiłem w niej polityczny plan współpracy naszych państw, która ma trwalsze podstawy niż doraźne emocje. Polacy wiedzą w jakim kraju żyją, wiedzą, że nic się złego nie dzieje, a wręcz przeciwnie poziom życia ludzi się polepsza, a nasza demokracja jest w dobrym stanie.
To dobry moment by zapytać jak pan ocenia po tych kilku miesiącach prezydenta Trumpa?
To się wszystko jeszcze kształtuje, to jeszcze etap sadowienia się na urzędzie, dobierania współpracowników. Na pewno pokazał, że jest politykiem równie zdecydowanym i odważnym, jak był biznesmenem. Ale to wszystko musi potrwać. Widzę nawet po sobie, co to znaczy wchodzić w prezydenturę.
To znaczy?
Wyciągam wnioski z funkcjonowania kancelarii, muszę dokonywać personalnych korekt. Jak każdy mogę popełniać błędy, ale umiem wyciągać wnioski. Tak samo robił śp. Prezydent Lech Kaczyński, którego portret jest stale w moim gabinecie i od którego miałem szczęście się uczyć zasad dobrej polityki.
Czy popiera pan prezydent propozycję Społecznego Komitetu Budowy Pomników umiejscowienia pomnika śp. Prezydenta Kaczyńskiego naprzeciw Pałacu Prezydenckiego?
Na pewno ten pomnik śp. prezydenta Kaczyńskiego, który zginął pracując i służąc, w najlepszym tego słowa znaczeniu Rzeczypospolitej, jak i ofiar tragedii smoleńskiej, powinny stanąć w godnym miejscu Krakowskiego Przedmieścia. To miejsce wybrali Polacy, gromadząc się tu spontanicznie, setkami tysięcy, a może i milionami, w dniach po tragedii smoleńskiej.
Podobnie jak śp. Lech Kaczyński jest pan prezydentem bardzo aktywnym w sprawach międzynarodowych. Rytm i tematykę pierwszego roku pana prezydentury w tym zakresie wyznaczył szczyt NATO, przygotowania do niego, kiedy to odwiedził pan 20 liderów państw. A co jest najważniejsze teraz?
Nadal dzieje się bardzo dużo. Przed nami w lipcu, we Wrocławiu, szczyt Trójmorza czyli państw leżących pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym. To jest ważna inicjatywa dla Polski, dla państw naszego regionu, ale też dla Unii Europejskiej, której celem jest przecież większa spójność między państwami wspólnoty. I dlatego chcemy by połączenia infrastrukturalne między państwami tej części Europy - komunikacja drogowa, kolejowa, połączenia energetyczne, były naprawdę nowoczesne. By przepływ ludzi, towarów, usług, kapitału był równie dobry jak w pozostałych częściach Unii. To także wielki krok w rozwoju Polski. Mamy porty, chcemy móc się szybko przemieszczać nie tylko na Zachód, ale także do Budapesztu, Bukaresztu, Sofii, Zagrzebia. Inicjatywa Trojmórza ma na celu nadanie politycznego impulsu do pobudzenia współpracy rządów i przedsiębiorców naszego regionu w kierunku bardziej zjednoczonej Europy Środkowej. Oś Północ-Południe jest bowiem równie istotna jak kierunek Wschód-Zachód. A trzy morza Europy Środkowej to trzy bramy do globalnego handlu. Powinniśmy je połączyć wspólną infrastrukturą z korzyścią dla naszych gospodarek i całej Unii Europejskiej. To wielka idea polityczna ale i konkretny projekt, niemal biznesowy, ekonomiczny. I to uważam za największy atut Trójmorza.
Polska stara się o niestałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Bezpieczeństwa. Jak pan ocenia szanse na sukces?
Powiem panom szczerze: walczymy, mamy duże szanse, ale do końca nie będziemy mogli być pewni sukcesu. Intensywnie zabiegamy o poparcie, mówię o tym na każdym spotkaniu z partnerami zagranicznymi, uzyskujemy poparcie. Ale zdecyduje tajne głosowanie ambasadorów przy ONZ, musimy uzyskać ponad 130 głosów poszczególnych państw z całego świata, a każde z nich ma jeden głos. Nie da się przewidzieć wyniku. To globalny wysiłek dyplomatyczny. Pracujemy nad tym bardzo intensywnie.
To dlatego wziął pan udział w spotkaniu Unii Afrykańskiej w Etiopii?
Nie tylko. Celem tej wizyty było też wsparcie polskich przedsiębiorców, którzy tam inwestują bądź mogą inwestować. To ogromny rynek, to 100 milionów obywateli samej Etiopii. W stolicy Etiopii, Addis Abbebie, miałem wystąpienie przed przedstawicielami wszystkich 55 państw Unii Afrykańskiej, z których każde ma prawo głosu w ONZ. Było to pierwsze wystąpienie polskiego prezydenta na tym forum. Byli ze mną przedstawiciele Ursusa, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Wieltonu, Ferrum, Asseco i innych silnych polskich podmiotów gospodarczych.
Ale nie tylko o nasze starania o członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa i nie tylko o interesy chodziło. Zapewniłem liderów tych krajów o naszym szacunku dla ich wysiłku by zapewnić pokój na kontynencie afrykańskim, o naszym zrozumieniu dla ich problemów, o naszym wsparciu. W końcu sami też przeszliśmy przez biedę i trudniejsze momenty, tym bardziej rozumiemy i szanujemy tych, którzy ciężką pracą idą do przodu, przełamują trudności.
Zresztą, wszystkim przypominam, że wiele krajów jest też bogatszych od nas, i to nie oznacza, że my nie mamy być szanowani. Zaoferowałem państwom afrykański naszą gotowość do podzielenia się wnioskami z reform gospodarczych i społecznych, przez jakie przeszliśmy po 1989 roku. Wzbudziło to duże zainteresowanie, Polska musi być obecna w różnych regionach świata z właściwie dobraną ofertą współpracy. I tak będę konsekwentnie działał.
Rozmawiali Jacek i Michał Karnowscy
prezydent.pl / wsieci