W tym roku świętujemy 1050 lecie Chrztu Polski. Jednak jak było naprawdę z przyjęciem Chrześcijaństwa przez Mieszka I-go? Jak wyglądała ówczesna polityka? Kim była Dobrawa? Co wiemy o opozycji pogańskiej? O tym rozmawiamy z autorem popularnych powieści historycznych i znawcą epoki - Rafałem Dębskim.
Jak długo trwał proces, powiedzmy hasłowo, wypleniania pogaństwa z polskich ziem?
Zapewne wieki całe. W różnych dzielnicach różnie to szło. Mazowsze, na przykład, miało większą swobodę od innych dzielnic. Tutaj pogańskie tradycje mogły dłużej przetrwać. Kościół, jak uczy historia, preferował wchłanianie lokalnych wierzeń, a nie działania siłowe. Nie na darmo sprowadzaliśmy początkowo raczej Włochów i Franków niż wojowniczych Niemców. Dlatego wzdragam się przed określeniem „wyplenianie”.
Lecz nie tylko o pogaństwo chodzi. W jedenastym wieku w łonie kościoła dokonały się dwa znaczące rozłamy – w 1025 roku schizma wschodnia, trwająca do dziś, a pół wieku później reformy Grzegorza Hilderbrandta, również mające wpływ na teraźniejszość. Warto pamiętać, że król Bolesław Szczodry (Śmiałym nazwany później, gdy utrwalał się kult świętego Stanisława, w moich oczach pożałowania godny) stał po stronie papiestwa, a wspomniany biskup „męczennik” opowiadał się przeciwko reformom, w tym celibatowi, idąc łapka w łapkę z niemieckim cesarzem przeciwko interesem Polski. Jak by to można określić współczesnym językiem, bajzel się zrobił niewąski. I tak sobie trwał przez następne dwieście czy trzysta lat. Ogólnie było wesoło, zarówno świecko, jak i kościelnie. Dwóch, trzech, momentami czterech papieży obkładało się nawzajem klątwami, a władcy korzystali z tego, żeby ugrać swoje. Między innymi mój ulubiony król, Władysław Łokietek uzyskał koronę sypiąc pieniądze gdzie trzeba, aby powiększać zamęt.
Czy nie jest tak, że Mieszko I stał się trochę postacią w zbiorowej pamięci drugorzędną względem innych, znanych z dziejów Polaków? Może nadszedł czas by Mieszko stanął obok innych wybitnych Polaków w panteonie kluczowych postaci?
Coś w tym jest. Mieszko bywa zazwyczaj jakoś dziwnie postrzegany. Jak taki mały misio, którego jedynym osiągnięciem była decyzja o ochrzczeniu się i tyle. A przecież ten człowiek, wraz z przodkami, stworzył całe państwo, potrafił utrzymać jego integralność i umocnić fundamenty. Był znakomitym wodzem i genialnym politykiem. Żeby było zabawniej, niektórzy historycy utrzymują, jakoby był wikingiem, bo na Rusi przecież rządzili właśnie Normanowie, co poświadcza Latopis Nestora. Problem polega na tym, że brak jakichkolwiek dowodów na obcą ingerencję w naszej historiografii. Niektórzy traktują Nestora wręcz jako bardziej wiarygodne źródło od Galla, choć obie kroniki powstały w XI wieku. Ponadto, Nestor wyraźnie napisał, iż włodycy na Rusi nie potrafili sami się rządzić, dlatego sprowadzili z północy silnego władcę.
Ostatnio w radio jakiś mędrek nawet powiedział, że u Anonima brak informacji o istnieniu Mieszka! Polecam temu panu przestudiowanie Kroniki, a szczególnie rozdziały „O ślepocie Mieszka, syna księcia Siemomysła”, „Jak Mieszko pojął za żonę Dąbrówkę”, „O pierwszym Bolesławie, którego zwano Sławnym lub Chrobrym”. Można też postudiować, drogi panie, polakożercę Thietmara.
Dla mnie Mieszko to wielki władca, polityk wręcz doskonały. Rzeczywiście zasługuje na większą uwagę i traktowanie go na równie z największymi królami Polski, choć królem przecież nie był. I nie tylko królami, z największymi przywódcami.
Rozmawiał Arkady Saulski.