Kilka godzin policjanci z Żor poszukiwali mężczyzny, który samowolnie opuścił szpital po tym, jak trafił tam mając blisko 6 promili alkoholu w organizmie. O jego zaginięciu policję powiadomiła dyżurująca na oddziale lekarka. Desperata odnaleźli kryminalni, w jednym z osiedlowych barów. Stróże prawa przekazali 31-latka z powrotem pod opiekę medyków.
We wtorek 14 czerwca przed południem oficer dyżurny otrzymał zgłoszenie o zaginięciu 31-letniego pacjenta, który samowolnie oddalił się ze szpitala. Na policję zadzwoniła pani doktor zaniepokojona stanem mężczyzny. Kobieta poinformowała, że 31-latek trafił do szpitala dzień wcześniej. Był upojony alkoholem, a wynik badania wykazał, w jego organizmie aż 5,7 promila. Kiedy pacjenta poinformowano, że zostanie przewieziony na leczenie odwykowe, ten uciekł ze szpitala.
Po otrzymaniu zgłoszenia policjanci ustalili, że mężczyzna ma poważny problem z alkoholem i wcześniej zapowiadał, że chce zapić się na śmierć. Nie zwlekając ani chwili postanowili natychmiast go odszukać. Mundurowi rozmawiali z jego sąsiadami, znajomymi, wielokrotnie sprawdzali miejsce zamieszkania 31-latka, a także przeszukiwali parki, skwery, osiedlowe pasaże i bary. To właśnie w jednym z nich, po godz. 17.00 na osiedlu Pawlikowskiego policjanci odnaleźli zaginionego.
31-latek był niespokojny, rozchwiany emocjonalnie i mówił bez składu. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że nie potrafi sobie poradzić ze swoim problemem. Na szczęście mundurowi przekonali mężczyznę, aby oddał się w ręce specjalistów i jeszcze tego samego dnia trafił do szpitala na leczenie odwykowe.
policja.pl / mm