Siedem lat od tamtego szokującego, dramatycznego dnia, w którym w jakimś sensie, a czasem bardzo głębokim sensie ‒ zwłaszcza dla Państwa, najbliższych: żon, mężów, rodziców, dzieci, wnuków ‒ świat się zawalił. Bo nagle się okazało, że ta najbliższa osoba, ten ukochany, który przecież miał wrócić za kilka godzin, miał wykonać zadanie, które na siebie przyjął w duchu odpowiedzialności, w duchu służby Polsce ‒ nie wróci.
Że nie ma go między żywymi, że stało się coś, co w ogóle trudno było sobie nawet wyobrazić, a co dopiero przetrwać, przeżyć. To w tej warstwie osobistej – najtrudniejszej, najgorszej, najstraszniejszej, bo to są takie wyrwy, takie puste miejsca, których nie da się zapełnić w żaden sposób i one zawsze pozostają. Jak wypalona polana w lesie, jak miejsce, w którym nic nie chce urosnąć. I dopiero czas niekiedy jest w stanie zatrzeć, zmniejszyć ten ból.
Siedem lat. Ktoś powie: „To jakby wczoraj”. Ktoś inny powie: „Ojej, to taki szmat czasu, tyle już minęło, odkąd stałem tutaj, na Krakowskim Przedmieściu, ze łzami w oczach, paliłem świece, stałem wśród 200 tys. moich rodaków, którzy przyszli pokłonić się parze prezydenckiej w tym ostatnim pokłonie. Którzy przyszli pokłonić się ludziom służby, ludziom wierności Rzeczypospolitej tu, w Pałacu Prezydenckim, i na warszawskim Torwarze”. Chcę powiedzieć, że byłem tutaj wtedy – jak wiecie – w Pałacu, i nigdy Wam tego nie zapomnę. Nigdy nie zapomnę, że byliście tutaj wtedy także z nami, którzy staraliśmy się, jak umieliśmy najlepiej, pełnić nadal swoją służbę, chociaż także w świecie wielkiej pustki.
Rzeczpospolita jest Wam za to wdzięczna, że wtedy Wy, którzy tu jesteście z nami, czy to ciałem, czy duchem, przyszliście tu, na Krakowskie Przedmieście, służyć ojczyźnie – bo to była wielka służba ojczyźnie! Tamto pokazanie, że mimo tragedii Polacy są razem. I jedno jest stuprocentowo pewne ‒ i mówię to z całą odpowiedzialnością za słowo: w tamtych dniach, wtedy, zwykli obywatele, Polacy, Wy wszyscy zdaliście wielki historyczny egzamin. Że byliście tutaj, że oddaliście hołd tym, którym po sprawiedliwości ten wielki hołd należał się i się należy. Dziękuję Wam za to jako ‒ wtedy – minister w Kancelarii Prezydenta i dziękuję Wam za to dziś, jako Prezydent Rzeczypospolitej.
Ale tamten czas to niestety nie tylko dobre słowo. To także spokojna, ale niestety brutalna refleksja nad polskim państwem, nad władzą, nad odpowiedzialnością, nad tym wszystkim, co przecież ważne i co tak dzisiaj bardzo popularnie mówi wielu polityków wtedy ponoszących odpowiedzialność za sprawowaną przez siebie władzę, co także jest naturą demokracji. Odpowiedzialność za sprawowaną władzę – odpowiedzialność za działania i odpowiedzialność za niedziałania, mimo obowiązku. I tu trzeba powiedzieć jedno: gdy spojrzymy na tamten czas, gdy spojrzymy na następne lata, to z przykrością cisną się na usta słynne słowa tamtego ministra: „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” ‒ to właśnie ówczesna władza jasno i wyraźnie pokazała.
I trzeba sobie zadać pytanie: po co istnieje państwo? Po co ono w ogóle jest jako twór? Czy jest po to, by mogła istnieć władza? Czy jest po to, żeby było na mapie? Czy jest po to, żeby było o czym się uczyć na lekcjach geografii? Otóż, proszę Państwa, nie! Państwo jest po to, by służyć obywatelom, by bronić obywateli, by realizować ich interesy, z których jednym z najważniejszych jest bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo i sprawiedliwość! I co powiedzieć o bezpieczeństwie obywateli w państwie, które jest tak rządzone, że giną najważniejsze osoby? Co powiedzieć o jakości państwa i jego władzy, gdy ginie prezydent Rzeczypospolitej, gdy giną posłowie, senatorowie – z wszystkich stron sceny politycznej. Tylko dlatego, że chcieli służyć Rzeczypospolitej.
Tylko dlatego, że uważali, że jest ich obowiązkiem ‒ niezależnie od bieżących poglądów i sporów ideologicznych ‒ oddać hołd polskim oficerom, żołnierzom zamordowanym ludobójczo w Katyniu, wtedy bezbronnym, ufającym w międzynarodowe konwencje, w to, że będą one przestrzegane. Oddać hołd ich najbliższym, którzy czekali przez dziesiątki lat na elementarną prawdę, która z takim trudem przebijała się i za którą to prawdę niejeden zapłacił życiem, więzieniem, zdrowiem.
Oni pojechali służyć Rzeczypospolitej – tego nikt nie podaje w wątpliwość. To jest napisane! Dziś jeszcze raz to czytałem na pomniku na warszawskich Powązkach: „Zginęli w służbie Rzeczypospolitej”. Na usta cisną się słowa: „A gdzież jest sprawiedliwość?!”. Nie tylko pojmowana jako rzetelne wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej, nie tylko pojmowana jako elementarna uczciwość wobec rodzin tych, co zginęli, ich prawa do rzetelnej informacji, ich prawa do rzetelnego śledztwa w sprawie śmierci ich najbliższych, ich prawa do elementarnego szacunku. Ale to także oczywiście kwestia sprawiedliwości w tym znaczeniu, w jakim powinien się zająć wymiar sprawiedliwości i organy ścigania, i państwowe służby. Żeby ustalić, kto zaniechał, dlaczego doszło do tragedii, dlaczego samolot się rozbił – podobno sprawdzony, podobno świeżo remontowany, podobno wszystko było w porządku. Podobno.
Szef BOR-u po tragedii smoleńskiej dostał awans generalski. A przecież u boku prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego zginęli funkcjonariusze, a przecież zginął prezydent, a przecież zginęły wielkie postaci polskiego życia politycznego, społecznego, polskiej historii, zginęli bohaterowie Rzeczypospolitej, zginęli żołnierze noszący ordery Virtuti Militari, zginęli polscy dowódcy. I awans? A nie dymisja?! Czy to nie jest szyderstwo? Muszę się Państwu przyznać, że tak to wtedy odczytałem – jako szyderstwo.
Dzisiaj nadal jest obowiązkiem – tym razem moim i polskich władz wyłonionych w ostatnich wyborach parlamentarnych – uczynienie wszystkiego, byśmy dotarli do prawdy. By ta właśnie elementarna sprawiedliwość ‒ sprawiedliwość dla najbliższych, sprawiedliwość wobec ewentualnie winnych, co, mam nadzieję, zostanie w odpowiedni sposób wyjaśnione i dowiedzione ‒ została w Rzeczypospolitej osiągnięta. Po to, żeby nie można było więcej mówić, że polskie państwo jest państwem teoretycznym, państwem bez rzetelnych służb, bez rzetelnej prokuratury, bez rzetelnych funkcjonariuszy publicznych.
To kwestia absolutnie elementarna: albo Polska będzie państwem poważnym, albo nim nie będzie – to test, który jest na arenie międzynarodowej obserwowany. Nie jest i nie będzie to łatwe, jak wszyscy doskonale wiedzą, ale życie nie składa się z rzeczy łatwych. Oni odeszli, a naszym obowiązkiem jest działać dalej i prowadzić polskie sprawy. Ale to kwestia elementarnej sprawiedliwości i szacunku także wobec nich samych, wobec ich pamięci.
Dziękuję wszystkim, którzy przez te lata niezłomnie pamiętali. Dziękuję wszystkim tym, którzy czczą tę pamięć – i pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego, i jego małżonki, i wszystkich, którzy tam zginęli, służąc Rzeczypospolitej. Dziękuję za wszystkie tablice, dziękuję za pomniki, dziękuję za wszystko, czym ich upamiętniacie – tych, którzy Rzeczypospolitej służyli. Dziękuję za wszystkie uroczystości, które są organizowane często przez cichych i bezimiennych ludzi, którzy nie mają głośnych w mediach nazwisk, ale sprawa Rzeczypospolitej leży im na sercu i wiedzą, że Polska bez pamięci to Polska bez historii. Że Polska bez pamięci to Polska bez korzeni. Że Polska bez pamięci to Polska bez postawy, która daje szansę na to, że ta Polska będzie się umiała w przyszłości obronić!
A to musi być dla każdego odpowiedzialnego obywatela Rzeczypospolitej ‒ zwłaszcza takiego, który sprawuje władzę, a już przede wszystkim dla Prezydenta ‒ sprawa absolutnie fundamentalna. Dlatego dziękuję Wam i proszę o jeszcze. I proszę także wszystkich polityków – i tych lokalnych, i tych regionalnych: miejcie szacunek dla tej pamięci. Pamięci o wszystkich, bo ta pamięć znamionuje humanizm. Bo to właśnie ta pamięć i taka pamięć pozwala nas odróżnić od innych, proszę Państwa, gatunków chodzących po tym świecie. To, że pamiętamy, to, że pochylamy głowę nad każdym, kto służył ojczyźnie i zginął czy poległ.
I dlatego jeżeli ktoś mnie pyta, a pytają mnie o to dziennikarze, pytają mnie też zwykli obywatele: „Czy powinien powstać pomnik?” ‒ tak, proszę Państwa, powinien powstać pomnik. I to nie jeden. Tu, na Krakowskim Przedmieściu, powinny się znaleźć dwa pomniki. Tak jak prosiła o to swego czasu córka jednego z tych, którzy zginęli. Chciałaby, żeby jej ojciec został tutaj upamiętniony. Nie była to osoba zaangażowana politycznie po żadnej ze stron, nie wiem, jakie są jej poglądy, nigdy jej o to nawet nie pytałem, ale powiedziała: „Chciałabym, żeby ojciec został tutaj upamiętniony”.
Tu powinien powstać pomnik tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej niezależnie od tego, jaka jej przyczyna zostanie ostatecznie po wyjaśnieniu sprawy szczegółowo ustalona, bo to jest sprawa wtórna. Najważniejsze jest to, że zginęli, służąc Rzeczypospolitej. Bo to jest ich wyróżnik i to jest ten najważniejszy znak pamięci!
Ale tutaj, proszę Państwa, tak, też tutaj powinien powstać jeszcze drugi pomnik ‒ powinien powstać pomnik tego, który tu pracował i który ich zebrał, by razem pojechać, któremu towarzyszyli, bo uważali to za zaszczyt. Że pokłonić głowę nad grobami polskich oficerów w Katyniu razem z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej jest największym zaszczytem dla każdego polskiego obywatela. I dlatego pojechali, choć mieli różne polityczne barwy, choć mieli zapewne również i różne poglądy. I zginęli razem z nim. Tu, w Warszawie, tu, na Krakowskim Przedmieściu, powinien powstać pomnik pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego! Nie tylko dlatego, że był prezydentem Rzeczypospolitej, ale także dlatego że był prezydentem Warszawy ‒ był wielkim prezydentem Warszawy.
I można wyrazić tylko zdziwienie, że obecna pani prezydent tak dziwnie się zachowuje w sprawie postawienia pomnika swojemu poprzednikowi, budowniczemu Muzeum Powstania Warszawskiego – chyba najważniejszego muzeum dla powojennej Warszawy, a z całą pewnością najważniejszego dla jej mieszkańców. Dla tych, którzy wiedzą, co to znaczy Warszawa ‒ że to krew na każdej kostce brukowej, że to pot, że to wielkie miasto przedwojennej Europy, które po odbudowie krwawicą całego narodu dopiero cały czas podnosi się z tamtych ruin, niejednokrotnie w międzyczasie oszpecone. I zapewniam wszystkich, że pomnik pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, człowieka, który przywrócił Warszawie bezpieczeństwo ‒ to zwykłe bezpieczeństwo przeciętnego obywatela ‒ człowieka, który dał Warszawie ukochane i upragnione przez nią muzeum, z całą pewnością tę Warszawę upiększy.
I wreszcie rzecz ostatnia – moja prośba: w zeszłym roku była prośba o wybaczenie, bardzo trudna. Kochani, trudna również dla mnie. Jeśli ktoś myśli, że to dla mnie kwestia mało istotna – to, co przeżyłem, to, co widziałem – skoro jest trudna dla mnie, to jakże trudna musi być dla tych, którym pustki nikt nigdy nie zapełni. Ale w tym znaczeniu chrześcijańskim, w które ja ogromnie wierzę, niech ta prośba pozostanie aktualna, w absolutnej niezależności od odpowiedzialności i niezależności od sprawiedliwości – bo to dwie zupełnie osobne sprawy.
Ale w związku z tym w tym roku mam prośbę drugą – wielką, ogromną, do wszystkich: o szacunek. Mam prośbę o szacunek wzajemny, przede wszystkim o szacunek dla ich pamięci. A przecież byli wśród nich różni – tak jak powiedziałem – i żołnierze, i wielcy inteligenci, i wielcy politycy, i naukowcy, i adwokaci, i działacze społeczni, i historycy – różni. I o prawicowych, i o lewicowych poglądach, i konserwatywni, i bardziej liberalni – różni. Ale dzisiaj leżą razem.
I wszędzie, gdy spojrzycie na grób, to obok tego grobu jest kolejny ‒ i jest ich razem 96. I są w różnych miejscach Rzeczypospolitej, i każdy z nich zasługuje na jednakowy szacunek, i na jednakowy szacunek zasługują ci, którzy przy nim się gromadzą po to, żeby oddać hołd, żeby oddać myśl, żeby wspomnieć, żeby się pomodlić – w zależności od tego, jak komu każe serce. Ale przecież nikt nie przychodzi na grób, żeby urągać. Przecież człowiek przychodzi na grób po to, żeby się nad tym grobem pochylić. Tak samo jest z grobem, tak samo jest z pomnikiem ‒ i ja, jako Prezydent Rzeczypospolitej, apeluję i błagam Was o ten szacunek! Bo przez brak wzajemnego szacunku łamiecie szacunek dla nich!
I o to Was zwyczajnie proszę. Wszystkich. Są takie momenty, w których po prostu lepiej milczeć.
prezydent.pl / mm