Dwoma mandatami karnymi, każdy po 500 złotych oraz wycofaniem pasażera z lotu do Londynu zakończyła się interwencja policyjna na lotnisku Chopina w Warszawie. A wszystko to przez żart, na jaki pozwolił sobie mężczyzna podczas nadawania bagażu na lotnisku. Stołeczni policjanci przypominają, że żarty dotyczące bezpieczeństwa mogą skutkować poniesieniem kosztów ewakuacji czy odwołania lotu, a nawet zarzutami karnymi.
Do zdarzenia doszło wczoraj, 18.04.br., na lotnisku Chopina w Warszawie, gdy pasażer nadawał bagaż na lot do Londynu. Pozostawiając go, zapytał obsługę „co będzie, jak w bagażu będzie bomba?”. Na pytanie pracownika, czy jest coś, co może stwarzać zagrożenie, odpowiedział, że „chyba raczej nie ma” i oddalił się, nie udzielając wyjaśnień obsłudze.
Takie zachowanie pasażera zaniepokoiło pracowników lotniska, którzy poinformowali o zdarzeniu policjantów. Ci szybko ustalili właściciela bagażu, a następnie pirotechnicy Straży Granicznej sprawdzili, czy w torbie nie znajdują się przedmioty czy urządzenia mogące stwarzać zagrożenie. Mężczyzna widząc, że sytuacja jest bardzo poważna, zaczął tłumaczyć, że to był głupi żart. Ale do śmiechu nikomu nie było. Dobry żart powinien być śmieszny, a ten okazał się bardzo kosztowny.
Interwencja zakończyła się wypisaniem dwóch mandatów karnych, każdy wystawiony na kwotę 500 złotych. Jeden nałożono z art. 210 ustawy Prawo Lotnicze w związku z § 2 ust. 1 pkt 8 Rozporządzenia Ministra Transportu Budownictwa i Gospodarki Morskiej w sprawie podstawowych przepisów porządkowych związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa i ochrony lotów oraz porządku na lotnisku. Drugi mandat karny nałożono na mężczyznę za złamanie art. 66 § 1 Kodeksu Wykroczeń. Jednocześnie przedstawiciel linii lotniczych, którymi miał lecieć mężczyzna, zadecydował o wycofaniu tego pasażera z lotu i nie wpuszczeniu go na pokład samolotu.
(KSP / mw)
źródło: policja.pl