Tomasz Adamek dwukrotnie ogłaszał zakończenie kariery i zmieniał zdanie. W listopadzie 2014 roku po porażce z Arturem Szpilką i w kwietniu ubiegłego roku po przegranej z Erikiem Moliną. 40-letni „Góral” próbuje podnieść się po raz kolejny. 24 czerwca w trójmiejskiej Ergo Arenie będzie walczyć z rok starszym Nowozelandczykiem Solomonem Haumono.
wPolityce.pl: Rodzina nie ma nic przeciwko temu, abyś znów ryzykował?
Tomasz Adamek : Powiem szczerze, są przeciwni. Liczę się z nimi, ale jednak Tomek Adamek jest głową tej rodziny i decyduje o tym co robi. Żony słucham w każdej innej sprawie. Jak ona mówi do mnie: wstań, idziemy to zawsze wstaję i idę. Sprawy sportowe pozostawiam wyłącznie sobie.
To nie jest tak, że trochę na siłę odsuwasz moment, w którym będziesz musiał zacząć robić coś innego? Obawiasz się przemijającej sławy?
Zawsze byłem pokorny, jestem normalny. Myślę, że dlatego ludzie mnie akceptują. Idę po warszawskiej ulicy i się ze wszystkimi witam, pozdrawiam, można ze mną zagadać, mam czas, nie robię z siebie żadnej gwiazdy. Lubię starszych ludzi, panie około siedemdziesiątki, które znają mnie z kościoła bardzo często podchodzą i mówią, że trzymają za mnie kciuki, że się modlą.
Twój nowy trener powiedział, że zdecydował się popracować z tobą, bo w przeciwieństwie do wielu innych zawodników jesteś przewidywalny, stabilny.
Są wariaci w boksie. Taki to jest biznes. Jak mi przez myśl przelatywało, że jestem wielki Tomek Adamek, to od razu szukałem kościoła, spowiadałem się i szedłem się modlić, bo wiedziałem kto za tym pysznieniem stoi. Szatan oczywiście.
Otwartość z jaką zawsze mówisz o swojej wierze też cię wyróżnia w świecie sportu…
A dlaczego mam się Pana Boga wstydzić? „Kto mnie zaprze się przed ludźmi tego zaprę się ja przed moim ojcem, który jest w niebie” czytamy w Piśmie Świętym. Nie chciałbym tego doczekać. Pan Bóg dał mi tyle w życiu, że nawet nie wypada, abym o tych darach nie wspominał. Przecież ja byłem biednym chłopakiem ze wsi. Głoszenie ewangelii to jest część mojej misji. Niejedną osobę przez lata przyciągnąłem do Kościoła.
Jak to zrobiłeś?
Dawałem przykład. Podchodzili do mnie ludzie, którzy poszli ze mną pierwszy raz na pielgrzymkę i mówili: panie Tomku, ja nie wierzyłem, a teraz wierzę. Pielgrzymuję do miejsc świętych bardzo często. Bo kim ja jestem, żeby nie iść? W Polsce chodziłem do Częstochowy. Teraz w Stanach, chodzimy do amerykańskiej Częstochowy. Z New Jersey do Pensylwanii. Trzy i pół dnia, 75 mil chyba. Śpimy w namiocie, myjemy się w zimnej wodzie. Mój poprzedni trener dzięki mnie po wielu latach pierwszy raz poszedł do spowiedzi.
Wielu bokserów twierdzi, że zaczęło karierę, na skutek filmów o „Rockym”…
A ja nie wiedziałem kto to „Rocky”. W moim domu nie było wideo, nie mieliśmy pieniędzy.
Dziś mieszkasz w Stanach. Nie tęsknisz za rodzinnym domem?
Stany to było moje przeznaczenie. Czułem, że muszę gdzieś jechać. To jest bardzo dobre miejsce dla mnie, dla dzieci, które znają polski, angielski i hiszpański. Można tu być dumnym Polakiem, pod warunkiem, że się ciężko uczciwie pracuje. Mam co robić, zajmuję się sportem, ale też wynajmuję domy. Parę razy zaprosiłem mamę, ale nie specjalnie jej się Ameryka podobała. Polska wieś to jednak polska wieś. Plotki od rana, sąsiadki, spotkania po kościele, ktoś umarł, ktoś się urodził…
Masz już amerykańskie obywatelstwo?
Nie mam, ale mógłbym już zrobić. Wiesz dlaczego nie robię? Bo się boję, że jak wejdę do ringu to mnie zapowiedzą: Toomasz Adaaameeek, United States of America!!!! A moi rodacy na to: Ten skur… się sprzedał (śmiech). Znienawidziliby mnie na starość . Jak Darkowi Michalczewskiemu zaczęli grać hymn niemiecki to jednak przylgnął do niego ten Goebbels. Nie, nie… za bardzo kocham Polaków i Polskę.
Rozmawiał Cezary Kowalski (Polsat Sport)
CAŁA ROZMOWA Z TOMASZEM ADAMKIEM W NADCHODZĄCYM NUMERZE „WSIECI”