Po nową powieść Rafała Dębskiego sięgnąłem zaciekawiony nie tylko świetną grafiką okładkową Tomasza Marońskiego - temat kontaktu z cywilizacją pozaziemską jest zawsze intrygujący. Powieść wciąga bez reszty, nawet jeżeli - jak ja - nie czytuje się dużo science fiction - pisze w recenzji Paweł Richert.
Rafała Dębskiego kojarzę raczej z Wilkozakami i średniowieczno - rycerską pasją, z Jego twórczością fantastyczną to moja pierwsza styczność. Przedsmak może i miałem w czasie rozmów na spotkaniach autorskich, ale zawsze trochę to inaczej sięgnąć po powieść.
Ziemska załoga stacjonująca w układzie Ramienia Perseusza napotyka dziwnie zachowującą się formę życia, budząca uczucie obcości, niemal pewność niepochodzenia z badanej przez nich planety. Planety bogatej w złoża, na których zależy korporacjom. Opokanie na tej samej planecie, Isis 71b - bogatej w niezbędną dla nich sangis - zauważają niezrozumiałe, nieorganiczne maszyny i kierujące nimi formy życia.
Kontakt.
W kontekście kosmicznym zawsze kojarzy mi się to z powieścią Carla Sagana, której - przez przeładowanie naukowością - nigdy nie skończyłem.
Jest to też mocno eksploatowany filmowo temat - żeby wspomnieć tylko "Dzień niepodległości", serial Star Trek czy "Kobietę z Marsa", o horrorze pokroju Obcego nie zapominając. Mamy wiele wyobrażeń dotyczących tego, jak się to spotkanie odbędzie, ale i równie dużo założeń co do funkcjonowania, intencji i sposobu porozumienia z obcą cywilizacją. Skala jest szeroka - od kosmicznego drapieżnika chcącego zagłady ludzi, po nadzieję pokojowego współistnienia z humanoidalnymi istotami. W Creatio Fantastica był kiedyś artykuł o tym, że formy życia, które spotkamy mogą być oparte na przetwarzaniu zupełnie innych związków chemicznych, a co za tym idzie osiągać nieznane nam formy i kształty. Powieść wpisuje się w tą myśl.
Rafał Dębski bardzo mocno uderza w nasze wyobrażenia i stereotypy, czyniąc jednym z bohaterów swojej książki Rwącego Sieć, Opokanina. Zarówno ich wygląd (jakoś mgliście przypomniało mi się "W Górach Szaleństwa" Lovecrafta), funkcjonowanie (sam koncept sangis zadziwiający!), poruszanie, jak i struktura społeczna są czymś dla ludzi niezrozumiałym, obcym, dziwnym. Sposób porozumiewania się, odżywiania, ba - nawet układ kast powiązany z ich wyobrażeniem ładu wszechświata - całkowicie wywraca naszą percepcję, zmuszając do uważnego śledzenia tej kultury i organizacji, dociekania i prób zrozumienia tego układu i sensu takiej jego budowy.
Równolegle ziemianie też zaczynają dostrzegać i podejmować próby skanowania i badania owych obcych. Konglomerat naukowców i wojskowych, w tym załogi mieszanej pokazuje cały wachlarz zachowań, tarć i napięć zarówno personalnych, jak i całych formacji. Wyraziście odmalowani zarówno różnego typu dowódcy (Pierdoła!), jak i naukowcy w trudnych warunkach, w warunkach częstych konfliktów interesów muszą zmierzyć się z sytuacją, która od setek lat była czysto teoretyczna - i podobnie jak my mają swój bagaż o niej wyobrażeń.
Różnice w sposobach komunikacji i odbiorze zmysłowym są między obiema cywilizacjami kolosalne i powodują problemy już w momencie prób ukazania swojej obecności. Tu niejeden autor mógłby się pokusić o natłok technikaliów i niezrozumiały naukowy bełkot. Rafał Dębski świetnie z tego wybrnął, przekazując bardzo szczegółowe i specyficzne problemy fizyczne i technologiczne w sposób klarowny i interesujący. Drobiazgowość wcale nie jest tu nużąca, zdarzają się nawet perełki, jak np. laser jako oślepiające czerwone światełko (co wiąże się z odmiennym widmem postrzegania Opokan).
Spotkamy też dużo szorstkiego humoru, zwłaszcza w rozmowach z żołnierzami, czuć tez sporą znajomość specyfiki psychicznej jednostki jaką jest żołnierz i formacji - wojska ogółem i poszczególnych rodzajów broni, Te bardzo ludzkie szczegóły w opisach ziemian, jak znajome by się nie wydawały, odnajdziemy też w rozważaniach Rwącego Sieć - nieraz bardzo gorzkich myślach osobnika trwającego w totalitarnym systemie. Nie jest to na siłę pokazywanie że "możemy być podobni", o nie - ale właśnie wbrew kolosalnym, zasadniczym odmiennościom, szukanie wspólnej płaszczyzny. Porywające scifi, które można by z miejsca ekranizować. Ciekawe, wartkie, przemyślane do najdrobniejszych szczegółów i prowokujące niejedną chwilę zadumy. Jedynym zarzutem który mógłbym tu mieć, to niewielkie nadzieje na kontynuację fabuły, która urywa się niczym pewna nieszczęsna kończyna. Ogromna szkoda, bo po zaskakującym zwrocie w finale czekamy na dalsze losy bohaterów.
Z niekłamaną przyjemnością sięgnę niedługo po Światło Cieni i Łunę za mgłą.
Paweł Richert