W nowym numerze tygodnika „Sieci” o w bezkompromisowych słowach Krystyna Pawłowicz komentuje TVN, TVP, PiS, opozycję, sądy, Unię Europejską i dobrą zmianę. Mówi wprost o walce z kłamstwem, manipulacją, atakiem na Polskę. W nowym wydaniu „Sieci” także relacja z gali, podczas której Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego została uhonorowana tytułem „Człowieka Wolności Roku 2017”.
Krystyna Pawłowicz w wywiadzie udzielonym Michałowi Karnowskiemu mówi o swojej walce na wojnie z kłamstwem i manipulacją. Wskazuje, że państwo nie zostało jeszcze odzyskane przez Polaków, którzy wciąż żyją w patologicznym systemie III RP, wywodzącej się z PRL. Według posłanki najlepiej widoczne jest to w sądownictwie – Tam skandal goni skandal, a polityczne zaangażowanie sędziów nawet nie jest przez wielu z nich ukrywane – mówi Pawłowicz i wyjaśnia, że reforma jest konieczna: – Trzeba próbować, domagać się obiektywizmu. Nie miejmy jednak złudzeń – bez naprawdę dużej wymiany kadrowej wiele się nie zmieni. Piszą do mnie sędziowie i relacjonują, jak niektórzy członkowie Krajowej Rady Sądownictwa wyśmiewają na spotkaniach władze państwowe, jak przekonują, że to jest tylko na chwilę, że ta ekipa zaraz zostanie przegoniona, że jesteśmy głupi itp. Widzimy też wszyscy próby zastraszenia tych sędziów, którzy kandydują do nowej KRS, którzy chcieliby wziąć udział w odbudowie autorytetu swojego środowiska. Nie tylko tutaj, lecz i wszędzie, potrzeba nam więcej kadencji, by zmiany weszły głęboko, by były nie do odwrócenia, by pogonić wszystkie grupy żerujące na Polakach, także w samorządach. Ale to zależy od tego, czy będą uczciwie policzone głosy. Ja w wynik poprzednich wyborów samorządowych nie wierzę. Były skręcone – wyznaje Pawłowicz. Piotr Skwieciński w artykule „Kto się boi normalizacji?” ocenia działania obecnej opozycji i przytacza opinię cenionego liberalnego politologa, który piórem od dłuższego czasu walczy z takimi partiami, jak PiS.
Kiedy w Warszawie w proteście przeciw rządom PiS spalił się Piotr Szczęsny, Ivan Krastev, bardzo znany politolog (przy tym zdecydowanie przeciwny PiS i generalnie temu, co określa jako przelewającą się po zachodnim świecie falę populizmu), napisał w „New York Timesie”, że to działanie było nie tylko nieskuteczne, lecz wręcz przeciwskuteczne. Prawu i Sprawiedliwości bowiem właśnie, paradoksalnie, służy jego zdaniem „zachowywanie się tak, jakbyśmy żyli w Niemczech lat 30. lub we wschodniej Europie okresu komunizmu”. A to dlatego, że zdaniem Krasteva „populizm kwitnie, gdy polityka zaczyna dotyczyć bardziej symboliki niż treści”, a „populistyczni wyborcy – w Polsce i gdziekolwiek – łatwo wybaczą swoim liderom nieefektywność w rządzeniu, nawet zmianę kursu. Ale nie zniosą, jeśli ich populistyczni krzyżowcy zaczną zachowywać się jak »normalni politycy«”. Tak uważa Krastev, podkreślając, że rządy, których nie cierpi, są mimo wszystko demokratycznie wybrane i nikogo nie mordują. Pyta, czy „największym zagrożeniem dla Europy jest »normalizacja« populistów (pod tym pojęciem rozumie on niechętną akceptację rządów nielubianych przezeń partii), czy też powinniśmy obawiać się również histerii wrogów populizmu?”. A swoje wywody wieńczy konkluzją, że w latach 70. młodzi niemieccy lewicowi radykałowie byli do tego stopnia ogarnięci obsesją, że nie ma większych różnic między nazistowskimi Niemcami a powojenną RFN, iż na skutek tego głębokiego błędu w ocenie sytuacji skończyli jako terroryści i wrogowie demokracji. Innymi słowy Krastev podpowiada polskiej opozycji, aby w dobrze pojętym własnym interesie stonowała narrację; aby przestała być totalna, wtedy (zapewne nie od razu) twardy elektorat PiS zacznie pękać. Opozycja jednak wyraźnie nie czytuje Krasteva. Za to Jarosław Kaczyński zachowuje się tak, jakby kierował się (oczywiście à rebours) jego wskazaniami – pisze publicysta.
Jest już jasne, że Rosja nie odda nam wraku. Poradzimy sobie dzięki nauce i wsparciu z zagranicy, przy okazji wykonując prekursorski w światowej skali eksperyment. Oglądaliśmy ekipę amerykańskich naukowców skanujących każdy milimetr Tu-154M – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Wyjaśnimy to bez wraku”. Dziennikarze pojechali do Smoleńska, by sprawdzić, jaki jest stan wraku i porozmawiać z ekipą pracującą przy badaniu przyczyn katastrofy.
Do widoku tupolewa nr 102 na płycie lotniska w Mińsku Mazowieckim okoliczni mieszkańcy już się przyzwyczaili. Stoi tutaj od lat. Niektórzy traktują go nawet jak atrakcję turystyczną i na lokalnych portalach instruują, którędy pojechać na wycieczkę rowerową, by z pewnej odległości zobaczyć samolot. Nie jest to na pewno możliwe w taki dzień jak ten, w którym wjeżdżamy na teren 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Mgła jest gęsta, miesza się ze smogiem, przychodzi na myśl aura, jaka panowała w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Do tupolewa trzeba podjechać kilkaset metrów, krążąc wśród hangarów. Na miejscu witają nas prof. Wiesław Binienda, zastępca przewodniczącego podkomisji smoleńskiej, i pracujący z nim ekspert Glenn Jorgensen. – Co tu się teraz dzieje? – pytamy. – Sami zaraz się przekonacie, gdy wejdziemy do środka – odpowiada profesor. Kolejnych kilka godzin spędzamy z amerykańskimi naukowcami z Narodowego Instytutu Badań Lotniczych (National Institute for Aviation Research, NIAR) skanującymi właśnie maszynę bliźniaczą do tej, która uległa katastrofie w Smoleńsku, a której wrak wciąż przetrzymują Rosjanie. Z tej przyczyny konieczne jest stworzenie jak najbardziej dokładnego modelu Tu-154M, który pozwoli na badanie przyczyn katastrofy bez dostępu do najważniejszego dowodu. Producenci lotniczy nie udostępniają rysunków technicznych, więc za pomocą pomiarów, a dziś również bardzo dokładnego skanowania, buduje się wirtualny trójwymiarowy model samolotu CAD (computer aided design – projektowanie wspomagane komputerowo) – śrubka po śrubce, ze wszystkimi najdrobniejszymi elementami – piszą Pyza i Wikło.
Stanisław Janecki na łamach „Sieci” odnosi się do sprawy nowelizacji ustawy o IPN, która wywołała poruszenie na świecie. W artykule „Pozbyliśmy się złudzeń” wyjaśnia rolę dyskusji na temat zmian w polskim prawie:
Wbrew pozorom wielki atak na Polskę przy okazji noweli ustawy o IPN naszemu krajowi nie zaszkodził. Polska znalazła się wprawdzie na czołówkach wielu gazet na świecie i była obecna w mediach elektronicznych, ale w ten sposób skumulowało się tylko to, co i tak w formie rozproszonej się pojawiało. Ta kumulacja raczej wyczerpuje temat, niż go inicjuje i podgrzewa – wyjaśnia. – Konflikt wokół nowelizacji ustawy o IPN wywołał ożywioną debatę, przede wszystkim w Izraelu i w Niemczech. I po początkowych uderzeniach na oślep przyniósł wyraźne otrzeźwienie. Można wątpić, czy gdyby nie doszło do kryzysu, w izraelskich mediach pojawiłoby się tyle głosów rozsądku, np. w wydaniu Setha J. Frantzmana („Jerusalem Post” z 29 stycznia 2018 r.), Moshe Arensa („Haaretz” z 5 lutego 2018 r.) czy Efraima Podoksika i Michaela Kochina („Jerusalem Post” z 9 lutego 2018 r.) – kontynuuje.
„Co ma wspólnego Martin Schulz z jogurtem? Krótki okres przydatności do użytku” – takim żartem Piotr Cywiński rozpoczął swój artykuł „Kałuża Merkel” w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. Charakteryzuje w nim niemiecką scenę polityczną, punktuje Schulza oraz na czynniki pierwsze rozkłada postać wyszydzanej „szarej myszy ze Wschodu” oraz jej sceny politycznej: Kto zna charakter tej wyszydzanej niegdyś „szarej myszy ze Wschodu” (Merkel pochodzi z dawnej NRD) i drogę, jaką przeszła, zanim jako pierwsza kobieta w historii Niemiec objęła urząd kanclerza, a także jej późniejsze, inteligentne eliminowanie przeciwników, w tym we własnej partii, ten ma świadomość, że ustąpi wtedy, kiedy będzie chciała, i bynajmniej nie w okolicznościach, w jakich przepadł Schulz. Nawiasem mówiąc, Merkel już zdążyła zapowiedzieć, że zamierza rządzić do 2021 r. Ale prawdą jest także to, że zarówno ona, jak i jej formacja znalazły się w arcytrudnej sytuacji. Powód utraty popularności „matki narodu” wśród rodaków jest tylko jeden: polityka imigracyjna, firmowana też, a może nawet w głównej mierze, przez współrządzącą dotychczas SPD, która doprowadziła do kryzysu społecznego zaufania w Niemczech oraz do turbulencji i podziałów w całej Europie. Gdyby nie ten kardynalny błąd, wyniki wrześniowego głosowania byłyby z pewnością bardziej korzystne dla unitów z CDU/CSU, bo summa summarum Niemcom nie wiedzie się źle; mają stabilny rozwój gospodarczy, nadwyżkę budżetową, minimalne bezrobocie, rekordowy eksport itd – pisze.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 19 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.