Zapadła prowincja, bezwzględna grupa żołnierzy i tętniąca tajemnicą kraina - oto najnowsza powieść fantasy na polskim rynku. Autor, Tomasz Niziński, opowiada w wywiadzie o inspiracjach, świecie powieści, zwykłym człowieku w krainie fantasy i klątwie Sapkowskiego.
Arkady Saulski: W Polsce przez długi czas praktycznie nie pisało się fantasy poprzez tzw. klątwę Sapkowskiego (czyli fakt, iż recenzenci lubują się w porównywaniu nowych powieści w gatunku do mistrza, oczywiście na niekorzyść, zabijając taką książkę na miejscu). Pan próbuje jednak swoich sił, na przekór klimatowi. Dlaczego?
Tomasz Niziński: Punktem wyjścia dla książki był zarys kilku postaci, ich interakcji i bardzo specyficznego spojrzenia na świat. Dopiero później zdecydowałem, że będzie to akurat fantasy i to nie dlatego, że chciałem pisać o magicznych mocach i niezwykłych istotach, ale dlatego, że zależało mi na swobodzie kreowania świata wokół bohaterów. Co nie mniej ważne, dało mi to też okazję pośmiania się z co niektórych konwencji gatunku. Sam Sapkowski jest dla mnie abstrakcyjnym, eterycznym bytem, który egzystuje na poziomie znacznie wyższym niż my, zwykli śmiertelnicy i nawet mi do głowy nie przyszło mierzyć się taką miarką, ale domyślam się, że inni mi tego nie oszczędzą. Podobne podejście mają moi bohaterowie - żaden z nich nie próbowałby iść na miecze z wiedźminem, raczej poczekaliby aż ten się oddali i wtedy pozbierali sakiewki posiekanych przez niego ludzi.
"Taniec Marionetek" śmiało nawiązuje do takich pomnikowych dzieł jak "Malazańska Księga Poległych" czy "Czarna Kompania". Skąd akurat takie inspiracje? Dlaczego nie klasyczne, moralnie jednoznaczne klimaty high czy epic-fantasy?
Fantasy jest z reguły gatunkiem, w który czytelnik ucieka, by schronić się przed światem. Nie wynika to tylko z faktu, że pisze się tam o jednorożcach i elfach, ale także dlatego, że oglądamy te wszystkie magiczne królestwa z perspektywy jakiegoś wyjątkowego, opisanego przez przepowiednię bohatera, wyposażonego w moc pozwalającą na kształtowanie biegu wydarzeń. Jest to zasadniczo odmienne od codzienności przeciętnego człowieka, którego wielki świat z reguły omija, a od czasu do czasu potraktuje kopniakiem. Erikson i Cook byli tymi, którzy wreszcie dali głos zwykłym ludziom, obserwującym z ziemi podniebnie walki potężnych czarowników. Tę właśnie perspektywę chciałem zachować. Moi bohaterowie nie kształtują świata, mogą co najwyżej dostrzegać pewne zachodzące w nim zmiany i próbować na nie reagować, by znaleźć się we właściwym miejscu i czasie. Co wychodzi im raz lepiej, raz gorzej.
Proszę opowiedzieć coś o świecie książki? Czego możemy się spodziewać? Czytelnik będzie się czuł jak w domu czy też zostanie rzucony pośród niepewnych, nowych wód?
Ha! To zależy, czy ktoś czuje się jak w domu pośród zapleśniałych sienników, ciemnych zaułków, podejrzanych knajp i zabłoconych ulic. Akcja “Tańca” rozgrywa się w odizolowanej, leżącej na uboczu prowincji, która nie interesuje się szerokim światem (z wzajemnością). Nie będzie tutaj zapierających dech krajobrazów, raczej mgła, deszcz i ciasne, kiepsko oświetlone izby. Bardziej inspirowała mnie historia niż fantastyka, co nie znaczy, że moim celem było odtworzenie jakiejś konkretnej epoki. Przeciwnie: wybrałem kilka interesujących historycznych konfliktów i procesów społecznych, dodałem parę literackich konwencji postawionych na głowie, wymieszałem mocno i przyprawiłem dawką cynicznego, czarnego humoru.
Czy planuje pan kontynuacje? Cykl? A może to samodzielna opowieść w świecie do którego nie będzie pan wracał?
Zdecydowanie można się spodziewać kontynuacji. Na początku “Tańca” zastajemy świat w nieco skostniałej postaci, ale nadchodzą wielkie zmiany - to, co działo się podczas pierwszej powieści, to dopiero początek. W dalszym ciągu będziemy obserwować jak fala historii zmiata tradycyjne struktury władzy, grupka bohaterów próbuje utrzymać się na powierzchni.
Czy pozostanie pan autorem fantasy? A może kuszą inne gatunki?
Na pewno w najbliższej przyszłości moim priorytetem jest kontynuacja “Tańca”. Dużo jeszcze zostało w tym świecie do zrobienia, na razie zobaczyliśmy przecież tylko jego skrawek. A potem… może dam się skusić na skok w przyszłość.
Rozmawiał Arkady Saulski.