Próżność, chamstwo i zakłamanie - oto co wychodzi z naszych polityków, gdy wydaje im się, że nikt ich nie słyszy! Elżbieta Bieńkowska, nagrana w aferze taśmowej, dała brawurowy popis arogancji. W rozmowie z szefem CBA, która jest już do odsłuchania w sieci, stwierdziła m.in. że ministerstwo gospodarki "w du*** ma górnictwo" i że "za 6 tys. zł pracuje tylko idiota lub złodziej". Posłuchaj jej słów!
Rozmowa Elżbiety Bieńkowskiej i szefa CBA Pawła Wojtunika została ujawniona przez tygodnik "Do Rzeczy". Dziennikarze skupili się jednak tylko na fragmencie nagrań z tzw. afery taśmowej. Do sieci trafiła już cała rozmowa z restauracji Sowa i Przyjaciele. To co można na niej usłyszeć, jeży włosy na głowie!
Bieńkowska i Wojtunik wymieniają m.in. dość ordynarne uwagi na temat innych polityków. Wicepremier Janusz Piechociński zostaje nazwany "debilem", a Jan Bury z PSL "skur*". Ponadto Bieńkowska przyznaje, że ministerstwo gospodarki kompletnie nie interesuje się górnictwem:
Prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w du* miało całe górnictwo przez całe siedem lat**. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło
Co jeszcze? Wojtunik opowiada Bieńkowskiej m.in. o tym, jak były szef MSW "ręcznie" zarządza swoim resortem, polecenia wydając przez telefon. Miał w ten sposób m.in. zlecić prowokatorom podpalenie budki wartowniczej przed rosyjską ambasadą w trakcie Marszu Niepodległości, by zdyskredytować prawicę i narodowców.
Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką… wiesz z takiego...
Bulwersująca jest także wypowiedź Bieńkowskiej na temat zarobków. Ówczesna wicepremier z dużą nonszalancją odnosi się do pieniędzy, które dla większości Polaków są niebotycznym zarobkiem, na który mało kto może sobie pozwolić!
Mówi, ja dostawałam, powiem ci 6 tysięcy... 6 tysięcy... Rozumiesz to? Albo złodziej, albo idiota... To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni się w głowę pukają, albo nie wierzą właśnie, a jak uwierzą, to się w głowę pukają, co ona tu jeszcze robi
mówiła Bieńkowska, jedząc z Wojtunikiem takie frykasy jak: carpaccio z żubra ze smażonymi borowikami (39 zł), chłodnik z botwinki (26 zł), halibuta z sosem orientalnym na bazie mleka kokosowego z krewetkami (76 zł), dorsza atlantyckiego z czarną soczewicą i sosem tajskim z małżami (56 zł)!
Posłuchaj całego nagrania z wykwintnej kolacji Bieńkowskiej i Wojtunika: