W ekskluzywnym wywiadzie dla "ABC" prezes PZPN sugeruje, że konflikt na linii selekcjoner Nawałka – były kapitan Błaszczykowski został zażegnany. Skąd Zbigniew Boniek wie, kiedy Kuba Błaszczykowski wróci do kadry?
Taka historia jak ta z Greniem, który miał handlować biletami w Dublinie, to pana jako prezesa PZPN, mającego w związku opozycję, wzmacnia czy osłabia?
Śmieszy mnie twierdzenie, że to problem Bońka. Wizerunek polskiej piłki nie ucierpiał. Jesteśmy potężną organizacją, w której jest miejsce dla nowocześnie myślących ludzi, którzy są uczciwi i mają pomysły. Jeden poważny facet działający w polskiej piłce zadał mi ostatnio pytanie, po co stworzyliśmy internetowy projekt pod tytułem Łączy Nas Piłka. Odpowiedziałem, że to genialny pomysł popularyzacji piłki, dotarcia do ludzi, pokazania im, jak to wygląda od kuchni...
Opozycja twierdzi, że to pana pomysł biznesowy. Tworzycie produkt, wykorzystując nieograniczony dostęp do kadry, który już ma wymierną wartość. Spychacie inne media. One wejdą przecież do szatni przed meczem lub nie porozmawiają z selekcjonerem, który z mediami nie rozmawia...
Insynuacje. No i co z tego, że nasz produkt jest ekskluzywny? To chyba bardzo dobrze. Nie ma takiej możliwości, aby wpuścić dziennikarzy do pokoju masażysty, do szatni, zajrzeć za kulisy. I to nie jest tak, że my to blokujemy, tylko tak zawsze było. To, co my robimy, jest wartością dodaną. Argument z Nawałką też jest chybiony, bo trener nie rozmawia także z naszym portalem.
A z panem chociaż rozmawia?
Rozmawia. Przyjął bardzo dobrą zasadę. Uznał, że jak będzie udzielał wywiadów, to zabraknie mu czasu na reprezentację i będzie musiał się skupiać nad tym, co powiedzieć, aby go reporterzy na wszystkie strony nie rozrabiali. Jeśli nie ma chęci rozmawiać z dziennikarzami, to jest jego święte prawo.
We Włoszech kolejni selekcjonerzy komunikują się jednak ze światem normalnie...
Conte moim zdaniem mówi mniej niż Nawałka. Ale wróćmy do poprzedniego pytania, pan mi mówi o jakiejś opozycji, że opozycja coś mówi, że istnieje tak jak w 1939 roku. Proszę mi podać imiona i nazwiska, przedstawić ich. Bo dwóch, trzech działaczy i tyle samo dziennikarzy to nie jest opozycja. Mówimy o grupie ludzi, którzy chcieliby w tym środowisku mącić. Bo my nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, abyśmy byli zgodni, szli do przodu.
Więcej przeczytasz w nowym wydaniu tygodnika "ABC"