Hymn piłkarskiej Ligi Mistrzów UEFA zabrzmi w tym sezonie po raz ostatni. Na murawie stadionu w Berlinie chwilę przed 20:45 w sobotę wysłuchają go najlepsi piłkarze w tym sezonie - gracze Juventusu Turyn i FC Barcelony. Dla włoskiej „Starej Damy” będzie to drugi finał w XXI wieku, hiszpańska Barcelona zagra po raz czwarty - w tym czasie wygrywała za każdym razem (2006, 2009, 2011).
Trochę historii
Najlepszy czas włoskiej jedenastki w tych elitarnych rozgrywkach to lata 96-98, kiedy trzykrotnie meldowali się w finale, wygrywając niestety tylko raz, za pierwszym podejściem – w meczu Rzymie po rzutach karnych z Ajaxem Amsterdam. Piękną bramkę dla Juventusu strzelił wtedy, praktycznie z zerowego kąta, Rabrizio Ravanelli.
Mecz zakończył się rzutami karnymi, w których zawodnicy Ajaxu pomylili się dwukrotnie i kapitan Juve – Gianluca Vialli mógł wznieść najcenniejsze trofeum w Europie - dla Juventusu jak do tej pory po raz ostatni. Kolejne 3 próby zakończyły się niepowodzeniami. Rok później dla obrońców tytułu zbyt silna okazała się niedoceniana Borussia Dortmund ogrywając Włochów 3:1. Ostateczny cios w tym meczu oddał Lars Ricken pokonując Angelo Peruzziego pięknym strzałem sprzed pola karnego, kilkanaście sekund po wejściu na boisko.
W 1998 roku na Amsterdam Arena minimalnie lepszy okazał się Real Madryt wygrywając 1:0 po golu Predraga Mijatovica. Ostatni jak do tej pory finał LM dla piłkarzy z Turynu odbył się w 2003 w Manchesterze, kiedy to pierwszy raz w historii naprzeciwko siebie stanęły dwa włoskie zespoły. Mecz był nudny, a oba zespoły skupiły się na tym by bramki nie stracić i pewnie dlatego doczekaliśmy się ich dopiero w rzutach karnych. Lepsi w tym elemencie okazali się piłkarze Milanu i Stara Dama po raz kolejny wróciła do domu na tarczy. Na ławce klubu z Mediolanu cały mecz spędził Rivaldo – słynny brazylijski zawodnik, który trafił tam z… Barcelony. Nie doczekał jednak złotych czasów katalońskiego klubu, które rozpoczęły się wraz z przyjściem do Barcy jego kolegi z reprezentacji – Ronaldinho Gaucho. To właśnie on był największą gwiazdą zespołu Franka Rijkaarda, który w finale ‘2006 na Saint-Denis pod Paryżem sięgał po trofeum Champions League rozpoczynając erę wielkiej Barcelony. Zespół z Katalonii przegrywał do przerwy z Arsenalem Londyn 1:0 po bramce Sola Campbella i w końcówce zdołał odrobić straty, za sprawą trafień Samuela Eto’o i Julien’a Bellettiego. Znakomitą zmianę dał wtedy szwedzki napastnik Henrik Larsson, który asystował przy obu golach. W 2009 roku finał Ligi Mistrzów znów zawitał do Rzymu i tym razem „Duma Katalonii” mierzyła się z Manchesterem United. Eto’o okazał się specjalistą od ważnych spotkań i to on już w 10’ minucie wyprowadził Barceloną na prowadzenie. Wynik ustaliła wschodząca gwiazda futbolu – Lionel Messi, dobijając rywala w 70 minucie. Był to pierwszy tryumf dla trenera Guardioli – wychowanka katalońskiej La Masii. Ze swoim ukochanym klubem udało mu się zwyciężyć raz jeszcze - w 2011 roku na Wembley w Londynie. Znów rywalem Barcy były „Czerwone diabły” z Old Traford, ponownie udało się je pokonać i jeszcze raz na listę strzelców wpisał się Messi. Oprócz niego do siatki trafili Pedro i David Villa a dla anglików trafił Wayne Rooney.
Co ciekawe w Manchasterze na lewej obronie w obu spotkaniach grał Patrice Evra, który broni aktualnie barw Juventusu, czyżby do 3 razy sztuka?
Jak będzie teraz?
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na drużynę z Hiszpanii. Juventus jest drużyną poukładaną, dobrą w defensywie, ma znakomitych zawodników w środku pola (Pogba, Marchisio, Pirlo, Vidal) i skutecznych napastników (Morata, Tevez). Barcelona ma natomiast genialny tercet w ataku Messi-Suarez-Neymar, który wydaje się nie do powstrzymania przez żadną defensywę świata, a przy wysokiej klasy zawodnikach na pozostałych pozycjach daje olbrzymią przewagę.
Czy tercet MSN zwiastuje gole? W obliczu prawdopodobnej absencji opoki turyńskiej defensywy – Giorgio Chelliniego, bardzo możliwe. Warto odnotować, że w 4 meczach finałowych „Stara Dama” strzeliła rywalom jedynie dwie bramki (Barcelona w trzech spotkaniach trafił siedmiokrotnie), nie tracąc bramki tylko w finale z Milanem.
Niektórzy mogą powiedzieć, że w latach 90-tych Liga Mistrzów była trudniejsza, gdyż grali w niej sami mistrzowie krajowi, a teraz trafiają do niej nawet zespoły z 4 miejsc (np. z Hiszpanii). Jednak to Barcelona w drodze do finału 2015 wyeliminowała mistrza Anglii, Włoch i Niemiec, podczas gdy Juventus wygrał jedynie z mistrzami Szwecji i Grecji, ulegając w rozgrywkach grupowych… mistrzowi Hiszpanii (Atletico). Także i ten fakt wskazuje faworytów wśród piłkarzy Luisa Enrique. Właśnie z trenerem Barcelony nasuwa się kolejna analogia. Pep Guardiola, (podobnie jak Enrique) były zawodnik Barcelony w pierwszym sezonie na stanowisku wygrał wszystko co mógł, a piłkarze obecnego trenera są już mistrzami kraju i zdobywcami pucharu… Co do trenera Juventusu Massimiliano Allegriego to miał już przyjemność walki z Barceloną w Champions League. Katalończycy byli rywalami prowadzonego przez niego… Milanu w fazie pucharowej sezonu 2012/13. W dwumeczu 4:2 lepsza okazała się ekipa Messiego (0:2 w Mediolanie i 4:0 w Barcelonie). Pokazuje to jednak, że Allegri wiedział jak pokonać Katalończyków i w pojedynczym meczu jest na to szansa.
Na to muszą liczyć piłkarze Juventusu – słabszą dyspozycję dnia. Trudno jednak w to wierzyć po tym co w finale Pucharu Króla z Athletic Bilbao wyrabiał Messi…
Obyśmy w sobotni wieczór oglądali znakomitą piłkarską ucztę, a w przyszłym roku w wielkim finale zobaczyli mistrza Polski… no dobra chociaż jednego polskiego piłkarza.