- Obawiam się, że to nie jest koniec wycieków - oznajmił jeden z bohaterów afery podsłuchowej, Radosław Sikorski. Marszałek Sejmu wyciek akt nazwał "demolowaniem instytucji państwa". Zaapelował też do prokuratora generalnego o energiczną interwencję.
Ujawnienie 2,5 tys. stron akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej nie spodobało się Radosławowi Sikorskiemu, jednemu z najbardziej skompromitowanych przez nagrania polityków.
Prokuratura bada przestępczą działalność, w mojej ocenie, zorganizowanej grupy przestępczej, która próbowała wpłynąć na rząd, a może gorzej i trudno mieć wiarę, gdy dane z tego postępowania wyciekają
lamentował marszałek Sikorski podczas spotkania z dziennikarzami.
Obawiam się, że to nie jest koniec wycieków. Słyszy się o taśmach, którymi niektórzy próbują handlować na mieście Kiedy pierwsze wycieki miały miejsce przestrzegałem, że zmierzamy do społeczeństwa inwigilacji totalnej i do niszczenia instytucji demokratycznego państwa. Zapewne komuś na tym bardzo zależy
dodał Sikorski.
Tymczasem mamy kolejne wycieki i to jest demolowanie instytucji państwa
powiedział marszałek, który sam dał się podsłuchać, będąc jeszcze szefem MSZ, w dość kompromitującej rozmowie z Jackiem Rostowskim. Sikorski mówił w niej m.in. o "robieniu laski amerykanom", "zajeb... PiS Macierewiczem" i opowiadał ówczesnemu ministrowi finansów obleśne dowcipy o wizycie w burdelu. Wszystko popijając niezwykle drogie wino.
Sikorski zakończył stwierdzeniem, że liczy na szybkie załatwienie tej sprawy przez Prokuratora Generalnego.
Tak Sikorski rozmawiał z Rostowskim przy szokująco drogim Pomerolu: