Już wiemy, dlaczego Kancelaria Prezesa Rady Ministrów schowała głowę w piasek, gdy zapytaliśmy o listę zakupów dla Ewy Kopacz, która miała trafić do realizacji przez polską placówkę dyplomatyczną w Nowym Jorku. Okazało się, że wicepremier Tomasz Siemoniak po zakupie w Waszyngtonie rakiet Patriot pojechał do Nowego Jorku po spodnie dla Ewy Kopacz i bawił się tam ze swoją świtą za pieniądze polskich podatników.
Nasz artykuł o tym, jak Stałe Przedstawicielstwo Rzeczpospolitej Polskiej przy Narodach Zjednoczonych w Nowym Jorku miało zmienić się w prywatną centralę zaopatrzenia dla rządu Ewy Kopacz wywołał w obozie władzy niemałe zamieszanie. Najbardziej wściekł się ponoć szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna, którego resort najmocniej ucierpiał wizerunkowo na tym skandalu.
Po publikacji „ABC” w naszej placówce zrobiło się zamieszanie, jakby grom strzelił. Od rana grzały się telefony. Z MSZ przyszła nieoficjalnie taka rada: bawiliście się z MON-em? To sobie sami teraz radźcie. Rozpacz czarna!
relacjonuje nasz informator.
O co chodzi z Ministerstwem Obrony Narodowej? Otóż jak już pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, według naszego informatora, listę nieoficjalnych zakupów (wśród nich dżinsy) z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dostarczyć miała Pawłowi Radomskiemu, radcy-ministrowi, zastępcy Stałego Przedstawiciela RP przy NZ w Nowym Jorku osoba z ekipy towarzyszącej wicepremierowi i szefowi MON Tomaszowi Siemoniakowi. Minister przyleciał do USA 19 maja na zakupy, tyle że nie ubrań dla Ewy Kopacz, lecz rakiet Patriot na potrzeby polskiej armii.
Udało nam się nieoficjalnie potwierdzić, że głównodowodzącym zakupami dla Ewy Kopacz ze strony MON miał być płk Lech Drab, dyrektor Departamentu Wojskowych Spraw Zagranicznych MON.
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o imprezach Tomasza Siemoniaka i delegacji MON, siegnij po najnowsze papierowe wydanie Tygodnika "ABC"!