Wielki mecz i wielka szansa. Już w sobotę reprezentacja Polski zmierzy się na stadionie narodowym z Gruzinami w meczu eliminacji Euro 2016. Co pokażą nasi?
Tytuł może być trochę mylący, szczególnie dla pokolenia urodzonego już po największych sukcesach polskiego futbolu. Okazuje się jednak, że to prawda – nie przegraliśmy nigdy meczu rozgrywanego w czerwcu jeśli były to eliminacje do mistrzostw świata lub Europy i spotkanie odbywało się w Polsce – biorąc pod rozgrywki, które mogą pamiętać dzisiejsi trzydziestolatkowie czyli te począwszy od lat 90-tych. Osobiście pierwsze eliminacje, które pamiętam to te pod wodzą Henryka Apostela – przegraną z kretesem batalię o finały Euro’96i. Już pierwsze zawody zwiastował problemy z awansem – dotkliwa porażka z przeciętnym Izraelem 1:2 w Tel Awiwie, a dalej niestety nie było lepiej. Z tych eliminacji można było w zasadzie zapamiętać tylko jedno – mecz z Francją na Parc des Princes i ochrzczenie Andrzeja Woźniaka mianem „Księcia Paryża”. Mimo cudów w bramce jakich dokonywał polski golkiper nie udało się niestety wygrać tamtego spotkania, jednakże we Francji reprezentacja Polski zagrała naprawdę dobre zawody.
Teraz piłkarze Adama Nawałkiwalczą, by znów we Francji się pojawić, a następną przeszkodą na tej drodze jest reprezentacja Gruzji. Z tym rywalem mierzyliśmy się w kolejnych eliminacjach (kolejnych po tych „apostelowych”), w których właśnie do Francji można było wygrać przepustki. Niestety ten sam Andrzej Woźniak zawalił mecz z Anglikami (znów 1:2 na początek eliminacji), z Włochami udało się ugrać jedynie punkt i po raz kolejny w finałach trzeba było się emocjonować grą Holandii czy Brazylii. Jednak w walce o bilet do Francji oprócz dwóch zwycięskich meczów z mołdawianami udało się pokonać właśnie reprezentację Gruzji. W Chorzowie pod wodzą tymczasowego selekcjonera Krzysztofa Pawlaka udało się zwyciężyć 4:1. Co ciekawe mecz podobnie jak sobotni również rozgrywany był w czerwcu! Niestety zwycięstwo nic nam nie dawało, w dodatku Gruzini zlali nas 3:0 w Tibilisi, gdzie graliśmy już pod wodzą Janusza Wójcika…
Wróćmy jednak to teraźniejszości. W trwających eliminacjach kilka razy przewinęło się określenie „autostrady do Francji”. Polacy podobno już na niej są, a na pewno byli prowadząc w Irlandii 1:0 w meczu rozegranym w marcu. Patrząc jednak na tabelę to niestety nie wygląda aż tak kolorowo. Cały czas mogą wyprzedzić nas Niemcy, Szkocja i Irlandia, a zagramy jeszcze po jednym meczu z każdym rywalem. Ciężko byłobyprzełknąć tak gorzką pigułkę jaką byłby brak awansu po tym jak pierwszy raz w historii pokonało się Niemców… Myślę jednak, że do tego nie dojdzie. Dlaczego? Dla pokolenia, które pamięta tylko jedno zwycięstwo nad Brazylią – nie to z 1974 roku a to z 2007…
… jest to personalnie najlepsze reprezentacja. Strzelający zwycięskiego gola na powyższym filmik Grzegorz Krychowiak trafił do jedenastki sezonu hiszpańskiej La Liga, Kamil Glik podobnie tylko w włoskiej Serie A. Były zestawienia promujące w ten sam sposób Łukasza Fabiańskiego w angielskiej Premiership. Jednym z lepszych napastników w Europie jest Lewandowski. Swoją markę mają Błaszczykowski, Piszczek, Szczęsny czy Boruc. Kiedy mieliśmy tylu piłkarzy nie tylko regularnie grających (tymczasowo poza Szczęsnym) ale odgrywających kluczowe role w swoich zespołach, w najlepszych ligach Europy? Odpowiedź brzmi – nigdy. Dlatego też powinniśmy jutro ograć Gruzinów, awansować na Euro2016, zameldować się na „bramkach” we Francji i tam zrobić dobry wynik. To też, jeśli chodzi o Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, nie udało nam się nigdy… więc może teraz?