Dwójka bohaterów decyduje się odnaleźć właściciela świetlnego miecza i zwrócić mu jego własność. Na swojej drodze spotkają oni znanych z poprzednich części Hana Solo i Chewbaccę, którzy rozpoznają, że ta ręka i miecz należą do Luke’a Skywalkera, którego nie widzieli od 30 lat.
Początkowo nic nie wskazywało na tak spektakularny sukces. Nawet żona George’a Lucasa była święcie przekonana, że ten film okaże się klapą. Kiedy jednak w 1977 roku „Gwiezdne wojny” weszły do kin, w błyskawicznym tempie zyskały ogromną popularność. Przygody rycerzy Jedi i ich wrogów z „ciemnej strony mocy” przez wielu uważane są za najlepsze dzieło światowej kinematografii w historii. Łącznie nakręcono sześć części gwiezdnej sagi, a już 18 grudnia polscy fani „Gwiezdnych wojen” będą mogli zobaczyć w kinach najnowszą, siódmą odsłonę tego światowego hitu pt. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy.”
Siódma część ma być wyjątkowa. Na wielki ekran powrócili aktorzy, którzy grali główne role w czwartej, piątej i szóstej części „Gwiezdnych wojen”, a nie wystąpili w trzech pierwszych odsłonach: Harrison Ford (Han Solo), Carrie Fisher (księżniczka Leia) i wreszcie Mark Hamill (Luke Skywalker). Obok tych niezapomnianych kreacji pojawią się również nowe postacie i nowy, świeży powiew młodych aktorów, wśród których najbardziej znana wydaje się być Lupita Nyong’o, laureatka Oscara za drugoplanową rolę w filmie „Zniewolony”. Wydaje się, że taka pokoleniowa mieszanka musi przynieść wybuchowy efekt. Całość wyreżyserował Jeffrey Jacob Abrams, który na swoim koncie ma takie filmy jak „Mission Impossible 3”, „Star Trek” i „W ciemność. Star Trek”. Jest on również reżyserem serialu „Zagubieni”, który część polskich widzów zapewne kojarzy. George Lucas z kolei nie wahał się powierzyć głównych ról młodym i niezbyt doświadczonym aktorom. Jeżeli film odniesie oczekiwany sukces, to ci aktorzy podobnie jak niegdyś Harrison Ford, Carrie Fisher i Mark Hamill, również przestaną być anonimowi, a ich nazwiska na stałe zapiszą się w świadomości widzów.
Jak będzie wyglądała fabuła filmu? Do czasu premiery nie mamy oficjalnych wiadomości, dysponujemy jedynie pogłoskami, a w zasadzie jedną konkretną pogłoską na ten temat. Obcięta ręka z mieczem świetlnym spadnie na pustynię, gdzie znajdzie ją dwójka bohaterów (w tych rolach Daisy Ridley i John Boyega). Para wspólnie zdecyduje się odnaleźć właściciela świetlnego miecza i zwrócić mu jego własność. Na swojej drodze spotkają oni znanych z poprzednich części Hana Solo i Chewbaccę, którzy rozpoznają, że ta ręka i miecz należą do Luke’a Skywalkera, którego nie widzieli od 30 lat, a więc od czasów akcji szóstej części sagi pt. „Powrót Jedi”. Tym sposobem bohaterowie połączą swoje siły i będą szukali zaginionego rycerza Jedi. Nie będzie to jednak wcale takie proste, gdyż po drodze będzie czekało na nich wiele przeszkód, z którymi będą się musieli uporać. Ciemna strona mocy, która tak jak poprzednio będzie dążyła do zagłady Jedi ma stworzyć potężną broń, która będzie w stanie niszczyć nawet poszczególne planety. Do tych rewelacji należy jednak podchodzić z dystansem, prawda wyjdzie na jaw już niedługo. Fani „Gwiezdnych wojen” z entuzjazmem przyjęli za to kilka zwiastunów nowej części, jakie pojawiły się w Internecie. Należy jednak pamiętać, że to są tylko wycinki z całego filmu i to wcale nie musi oznaczać, że tak samo świetnie będzie w przypadku całości. Prognozy są jednak bardzo optymistyczne.
Dlaczego warto wybrać się do kina na ten film? Z czterech powodów: pierwszy jest taki, że jeżeli nie jesteś fanem „Gwiezdnych wojen” i nie oglądałeś wcześniejszych części tej sagi, to ta nowa siódma odsłona może Cię wciągnąć na tyle, że będziesz chciał obejrzeć pozostałe części, aby je sobie porównać z najnowszą odsłoną lub poznać cały zarys „Gwiezdnych wojen”. Drugi powód jest natomiast taki, że jeżeli jesteś fanem tego filmu i znasz na pamięć jego wszystkie części, to po prostu musisz się przekonać na własne jak wygląda „Przebudzenie mocy” i czy to wszystko, co na ten temat słyszałeś jest prawdą bądź kłamstwem. Trzeci powód: „Gwiezdne wojny – przebudzenie mocy” są najbardziej wyczekiwaną premierą roku, a może nawet i ostatnich lat. Zawsze można sprawdzić czy rzeczywiście zasłużyły na takie miano. Zresztą budżet na ten film wyniósł 200 mln dolarów, a za takie pieniądze stworzenie arcydzieła, a nawet światowego hitu, wydaje się być formalnym obowiązkiem. Natomiast ostatnim powodem jest obecność w tym filmie wyżej wspomnianych Harrisona Forda, Carrie Fisher i Marka Hamilla, którzy to przed 30 laty brawurowo zagrali swoje role. Czy dalej są w formie? Jak sprawdzili się w swoich rolach po tak długim czasie? Tego również dowiecie się w kinach.
Piotr Krupiński