Imigranci, którzy przebywają w tymczasowym obozie dla uchodźców w Berlinie nie chcą koczować w zaaranżowanych naprędce obozowiskach i dostawać tak małe kieszonkowe (100 euro na miesiąc obecnie i deklarowane 300 euro w kolejnych miesiącach).
Przede wszystkim nie chcą, żeby ktokolwiek im coś narzucał. Ktoś więc będzie musiał się dostosować. I nie wygląda na to, żeby Niemcy byli w stanie narzucić swoje warunki – pisze na łamach „ABC” Tomasz Więcławski, który pojechał do berlińskiego ośrodka stworzonego na dawnym lotnisku Tempelhof. Wstrząsający reportaż „Imigranci chcą więcej pieniędzy” na łamach nowego wydania tygodnika „ABC”.
Obóz dla uchodźców zorganizowany na byłym lotnisku Tempelhof robi ponure wrażenie. Kody wybite na opaskach założonych na ręce imigrantów przywołują w Polaku jednoznaczne skojarzenia. Ale Europę rozsadzić mogą tym razem nie niemieckie uprzedzenia do innych nacji, ale kuriozalna poprawność polityczna i niedostrzeganie zbliżającego się nieuchronnie starcia kultur – czytamy na łamach „ABC”.
– Dostarczamy do Tempelhof catering – zdradza nam wolontariuszka Jessica (imię zmienione), która pracuje w tym miejscu. – Staramy się też kierować wszystkich do miejsc, gdzie mogą się wykąpać i skorzystać z toalety. Nie jest łatwo, ale to stan przejściowy. Sadzę, że powinniśmy dalej przyjmować tych, którzy potrzebują schronienia – twierdzi młoda kobieta. Na pytanie o straszne wydarzenie sylwestrowej nocy w Kolonii odpowiada zgodnie z poprawnością polityczną i podobnie, jak część niemieckich polityków: – Nie można na tej podstawie wyciągać daleko idących wniosków – mówi Jessica. – To mógł zrobić każdy, niekoniecznie imigranci. Przecież takie rzeczy działy się i dzieją. To złe, ale mogą dokonać takich czynów osoby z różnych środowisk.
Imigranci, z którymi rozmawiał Tomasz Więcławski z „ABC” są rozczarowani i zawiedzeni. Nie spodziewali się tego, co zastali na miejscu. W końcu rząd niemiecki zapraszał, więc miał stworzyć warunki. – Mieszkamy w ogromny tłoku – mówi mieszkaniec Tempelhof dziennikarzowi. – Pokoje są przepełnione. Często mieszka w nich po kilka rodzin. W moim jest siedem osób. Nie tylko Syryjczycy.
Jest też chociażby Irakijczyk. Problem jest z toaletami, bo nikt ich nie sprząta i musimy stać w ogromnych kolejkach, a trzeba tam iść, na zewnątrz, 10-15 minut. I swoje odczekać.
Wielu narzeka też na jedzenie. Europejskie nie przypadło im do gustu. Dziwnie czuje się człowiek, gdy słyszy od osób uciekających z kraju ogarniętego wojną, że nie smakuje im darmowy posiłek.
Narzekają również, że kieszonkowe, które dostają od Niemców, jest za niskie. Tu relacje są sprzeczne.
Jedni mówią o 100 inni o 200 euro na miesiąc. Ma być więcej, ale wciąż za mało. A jak znaleźć pracę, gdy nie zna się języka, a po angielsku można wydukać jedynie kilka słów. Ubrania dostali, często nawet dresy czy szaliki FC Barcelony. Leo Messi tutaj także jest ubóstwiany. Mieszkają tu Syryjczycy, Pakistańczycy, Afgańczycy, a nawet Senegalczycy – czytamy w reportażu z Tempelhof na łamach tygodnika „ABC”.
W nowym wydaniu „ABC” także analiza postawy niemieckich mediów po tragicznej nocy sylwestrowej w Kolonii, gdzie ofiarą przemocy seksualnej ze strony imigrantów padło kilkaset kobiet, a policja i stacje telewizyjne, także te publiczne – problemy nie dostrzegły przez kilka dni.
- Pierwszy miesiąc nowego roku zdradził nam wiele o niemieckim świecie mediów, któremu warto się przyjrzeć, szczególnie w czasach, kiedy dziennikarze zza Odry rozpisują się o „polskich nacjonalistach” – pisze na łamach „ABC” Wojciech Osiński, dziennikarz z Berlina, który obszernie i wnikliwie analizuje reakcje mediów i polityków na wydarzenia z Kolonii.
Raport „ABC” na temat bieżącej sytuacji w Niemczech w nowym wydaniu tygodnika dostępnym w sprzedaży od 18 stycznia. „ABC – tygodnik aktualny, bezkompromisowy i ciekawy” jak co tydzień dostarcza czytelnikom zestaw emocjonujących i zaskakujących artykułów do przeczytania.
Zapraszamy do lektury i na stronę tygodnika www.abctygodnik.pl oraz na profil ABC na Facebooku - www.facebook.com/ABCtygodnik