Jak ja pojmować? Ano teraz można. Ludzie zaczęli uważać chrześcijaństwo za zło i je odrzucać. A natura próżni nie znosi i tak na miejsce "złego ducha" - jak teraz określa się duch religijności w sensie chrześcijańskim - pakuje się coś stokroć gorszego. Gdyż dusza człowieka została nie tylko "umieciona i ochędożona", stała się przede wszystkim pusta. I nie ma czego przeciwstawić ekspansji prawdziwego wroga.
Nigdy nie rozumiałam jednej z przypowieści ewangelicznych, którą pozwolę sobie zacytować:
4 Gdy duch nieczysty wynidzie od człowieka, chodzi po miejscach bezwodnych, szukając odpoczynku: a nie nalazłszy, mówi: Wrócę się do domu mego, zkądem wyszedł. 25 A przyszedłszy, najduje go umieciony i ochędożony. 26 Tedy idzie i bierze z sobą siedmi innych duchów gorszych nad się, a wszedłszy, mieszkają tam, i stawają się pośledniejsze rzeczy człowieka onego gorsze, niźli pierwsze.
Jak ja pojmować? Ano teraz można. Ludzie zaczęli uważać chrześcijaństwo za zło i je odrzucać. A natura próżni nie znosi i tak na miejsce "złego ducha" - jak teraz określa się duch religijności w sensie chrześcijańskim - pakuje się coś stokroć gorszego. Gdyż dusza człowieka została nie tylko "umieciona i ochędożona", stała się przede wszystkim pusta. I nie ma czego przeciwstawić ekspansji prawdziwego wroga.
Na naszych oczach odbywa się dziś holocaust chrześcijan i ich religii. Patrzymy na to niczym krowa na pociąg, udając że nie ma problemu, bo niepolitycznie jest wskazywać na winę muzułmanów. A niestety nie ma na kogo zwalić, bo masakr nie dokonują buddyści, kwietyści, amisze. Można oczywiście zaryzykować teorię, że chrześcijanie wybijają się sami, żeby zaszkodzić pokojowo nastawionym muzułmanom, ale chyba nawet debil od urodzenia nie wziąłby tego za dobrą monetę. Używa się więc innych argumentów. Tyloe że przewaznie głupich. W obliczu palonych żywcem kobiet i dzieci, dekapitowanych masowo cywili i gwałconych dziewczynek wyjątkowo obrzydliwe wydaje się tłumaczenie tego "bo kiedyś to były krucjaty", albo "bo chrześcijanie kiedyś...", co nieraz się słyszy i czyta. Również argument typu "różnice kulturowe" wydaje się policzkiem wymierzanym ofiarom bestialskich zbrodni. Co obserwujemy w odpowiedzi na to wszystko? Otwieranie europejskich granic dla "uchodźców", ustępowanie im we wszystkim, wypłacanie pieniędzy, programowo skąpionych pogrążonym w biedzie Europejczykom. I do tego skwapliwe zamiatanie pod dywan przestępstw, popełnianych przez imigrantów w krajach, które udzieliły tym osobliwym najeźdźcom azylu. I zakaz wszelkiej krytyki – choć fakt, że islam pozwala swym wyznawcom na wszelkie zboczenia i zbrodnie jest powszechnie znany.
Przy codziennych doniesieniach o bestialstwie bojowników ISIS oraz zbrodniczych wyczynach imigrantów muzułmańskich w Europie wieczne oskarżanie chrześcijan o "przemoc wobec dzieci, jaką jest chrzest i wychowywanie w religii chrześcijańskiej" (poważnie!) wydaje się wyjątkowo ponurym żartem. Nikt przecież nie odbiera muzułmanom dzieci za obrzezanie i wychowanie koraniczne, za wpajanie nienawiści wobec innowierców i uczenie, jak obcinać głowy. Wszelkie represje na tle religijnym w Europie dotyczą tylko chrześcijan i to białych chrześcijan! Tak!
Nie jestem rasistką i proszę mi tego nie wmawiać. Nie palę krzyży i nie domagam się segrehacji rasowej. Nie mam też jednak zamiaru nikogo przepraszać za to, że jestem biała i że mój świat jest światem białego człowieka, razem z jego regułami i zasadami. To nie rasizm, tylko poczucie własnej wartości, świadomość że nie mam się czego wstydzić, bo to, co mnie otacza, zbudowali ludzie tacy jak ja. Biali Europejczycy, głównie chrześcijanie. Nic nie jestem winna Afrykanom, Hindusom, muzułmanom czy amerykańskim Indianom. Dlaczego do cholery mam więc uważać się za gorszą i posiadającą mniej praw niż kolorowi? Nie mówmy tu może o klerze. Nie mówmy o pazerności polskich hierarchów, a nawet zwykłych księży. Ich panoszenie się to zupełnie inny temat, a zresztą Polska to kraj na tle Europy osobliwy, inny. Chodzi o pozostałe kraje. Patrząc na nie widzimy próby całkowitego wyrugowania chrześcijaństwa i jego przejawów z życia nie tylko publicznego, ale i prywatnego. Oto jak przedziwnie spełniają się słowa Chrystusa, że jego uczniowie będą uważani za największe zło tego świata, niezależnie od wszystkiego. Znak krzyża działa na współczesnych ludzi niczym na diabły z podań. Starają się go pozbyć z przestrzeni publicznej - jakoś nie dotyczy to półksiężyca czy Gwiazdy Dawida (niechby kto spróbował!). Tylko krzyża. To on obraża wolności i w niepojęty sposób rani ludzkie oczy. Tylko że natura nie znosi próżni. Na miejsce tępionego chrześcijaństwa wpycha się islam, a on nie pozwoli się tak łatwo usunąć. Ludzki charakter jest już taki, że bardziej lgnie do zła niż do dobra i dlatego właśnie tak wielu wybiera dziś islam. Bo islam pozwala nienawidzić, gwałcić i zabijać, a chrześcijaństwo tego zabrania. Niedobre chrześcijaństwo. Promuje moralność, a to przecież przemoc wobec wolności człowieka. Uwolnijmy się więc. Nazywa się to demokracją, liberalizacją, otwartością na inne kultury, humanizmem - słowa maski, mające odwrócić uwagę od prawdy. Skwapliwie pomija się dziś rzecz oczywistą: religia spaja społeczeństwo mocniej niż cokolwiek innego. Religia daje siłę i determinację. Brakuje nam tego i dlatego przegrywamy. Europejczycy nie mają czego przeciwstawić ekspansji islamu. Nie potrafią zdobyć się nawet na rzecz tak banalną jak oburzenie wobec jawnych zbrodni i nazwanie po imieniu zbrodniarzy. Żeby to zamaskować, zwraca się przeciwko religii, dotychczas dominującej w regionie. To nie tylko żałosne i kłamliwe, to niebezpieczne. Przykre, że w ten nurt wpisuje się też obecny papież. Przeprasza muzułmanów, zabiera ich do Watykanu, broni Koranu jako Świętej Księgi - a gdzie w tym wszystkim eksterminowani na Bliskim Wschodzie chrześcijanie? Kto ujmie się za nimi, kto ich zabierze z niebezpiecznych terenów? NIKT. "Ostoja demokracji", Stany Zjednoczone, posunęły się nawet do tego, że odmówiły chrześcijańskim uchodźcom wiz, choć przecież to właśnie oni są prawdziwymi uchodźcami wojennymi! Nic dodać, nic ująć. USA nigdy chętnie nie pomagało tym, którzy rzeczywiście byli ofiarami. Ale papież? Kim on właściwie jest, bo chyba nie katolikiem ani nawet chrześcijaninem. Ten człowiek mnie przeraża. A jeszcze bardziej rządy krajów europejskich, które dokładają starań, by zniszczyć naszą cywilizację i cofnąć Europę mentalnie do średniowiecza. I to w jego najgorszym wydaniu. Różnie się do tego dąży. Wywiera się nacisk psychiczny, próbuje się też przeforsować finansowy. Aż dziw, że Parlament Europejski nie grozi buntownikom zrzuceniem bomby jądrowej w razie odmowy relokacji „uchodźców”. Inne groźby już padły. I to ma być „europejska solidarność”? To raczej dyktatura.
Wojna religijna w XXI wieku przybiera na sile. Czy ją przetrwamy, zależy od nas i od tego, czyje dobro będzie dla nas ważniejsze – nasze czy cudze. Czasem dawka zdrowego egoizmu jest niezbędna do przeżycia. Warto o tym pamiętać.
Luiza Dobrzyńska
autorka jest felietonistką i pisarką