Strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka trwa w najlepsze. Domagają się one podwyżki płac, na co nie chce przystać minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, którego zdaniem pielęgniarki zarabiają już i tak wystarczająco dużo. Do porozumienia wciąż jeszcze daleko, tymczasem cała sytuacja zaczyna powoli dawać się we znaki najmłodszym pacjentom i ich rodzicom.
Wszystko zaczęło się we wtorek 24 maja, kiedy to pielęgniarki i położne z Centrum Zdrowia Dziecka po bezskutecznych apelach o podwyżkę płac postanowiły odejść od łóżek pacjentów i rozpocząć strajk. Na ten krok ze strony pracownic CZD natychmiast zareagował minister zdrowia, który poprosił pielęgniarki o powrót do pacjentów, te natomiast nie ustosunkowały się do prośby ministra. Rozpoczęły się więc negocjacje, lecz strony konfliktu jak dotąd nie mogą znaleźć porozumienia.
Jak podaje resort zdrowia, średnie zarobki pielęgniarek w CZD wynoszą ok 4 tys. zł brutto. W związku z tym minister Radziwiłł stwierdził, iż podniesienie zarobków pielęgniarek jest nie tylko trudne do spełnienia, ale jest to również nieuczciwe proceder wobec innych pracowników CZD, którzy mają zarabiać jeszcze mniej. Na odpowiedź ze strony pielęgniarek nie trzeba było długo czekać. Założyły one fanpage na Facebooku, gdzie opublikowały swoje płace. Wynika z nich jasno, iż pielęgniarki i położne zarabiają tam 1-2 tys. zł brutto, co jest daleko sprzeczne z oficjalnymi danymi ministerstwa zdrowia.
Dyrekcja Centrum Zdrowia Dziecka wyraziła gotowość do negocjacji z pielęgniarkami, lecz warunkiem zasadniczym jest to, aby wzięły one pod uwagę sytuację, jaka powstała w Centrum na skutek ich strajku:
Z naszego punktu widzenia ekstremalna forma strajku może potencjalnie stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów
- powiedziała dyrektor CZD, Małgorzata Syczewska. Zapowiedziała ona również, iż negocjacje będą dotyczyły jedynie kwestii ewentualnych podwyżek. Dyrekcja potwierdziła ponadto oficjalne dane resortu zdrowia na temat zarobków pielęgniarek, lecz uwzględniono również ten aspekt, iż kwota zarobków zależy również od doświadczenia oraz specjalizacji, dlatego te liczby mogą się wahać.
Do całej sprawy odniosła się premier Beata Szydło, która odniosła się do sprawy na konferencji prasowej wraz z ministrem Konstantym Radziwiłłem. Według pani premier pielęgniarki naturalnie mają prawo do strajku, lecz trwający spór trzeba jak najszybciej rozwiązać przede wszystkim ze względu na dobro dzieci. Minister zaapelował z kolei do pielęgniarek o zawieszenie strajku, lecz pielęgniarki jak na razie nie chcą o tym słyszeć.
Pielęgniarki znalazły poparcie u Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Zdaniem tegoż Związku, pielęgniarki zostały wręcz zmuszone do podjęcia tak radykalnego środku, jakim jest strajk. Jak napisał w specjalnym oświadczeniu przewodniczący OZZL, Krzysztof Bukiel, w Polsce wciąż nie mamy wypracowanych właściwych środków negocjacyjnych, a dopiero strajk sprawia, że dane postulaty są zauważone i brane pod uwagę. Bukiel oskarżył również poprzednie ekipy rządzące o dążenie do tego, by ceny za usługi świadczone przez szpitale były jak najniższe kosztem pracowników służby zdrowia, których oszukiwano sloganami o tym, jak ważne znaczenie dla społeczeństwa ma ich praca.
Żadna ze stron konfliktu nie zamierza ustąpić, lecz prędzej czy później ktoś będzie musiał. Jak uczy doświadczenie i podobne sytuacje z przeszłości, jak np. strajk pielęgniarek z 2007 r., nie należy zamiatać tej sprawy pod dywan, ani jej bagatelizować. Trzeba dążyć do porozumienia i to jak najszybciej, gdyż czas działa na niczyją korzyść.
Piotr Krupiński