Pierwszy "Dishonored" był mi wielokrotnie i przy różnych okazjach polecany praktycznie od momentu premiery. Wreszcie przekonałem się do gry jakoś w ubiegłym roku, czyli gdzieś tak w trzy lata po premierze.
Grę zakupiłem wtedy na bardzo dobrej promocji w jednym ze sklepów sieciowych. Było to wydanie zbiorcze - podstawy oraz wszystkich DLC. Przyznam, że gra nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jak obiecywali to polecający, choć trzeba przyznać, iż mógł zadziałać tu syndrom przereklamowania, gdy dane dzieło, choć dobre, poprzez nadmierne chwalenie nie jest w stanie nowemu odbiorcy zaimponować na tyle by jego oczekiwania dorównały rzeczywistości.
Owszem, klimat - niemal żywcem przeniesiony z pierwotnych odsłon serii "Thief" - był wspaniały, wrażenie robiła też oprawa graficzna i estetyka świata, również odwołująca się do klasycznych "Thiefów". Jednak sama rozgrywka na początku nie porywała, system skradania się był wręcz ubogi i to nie tylko wobec faktu, iż ciężko tworzyć grę skradankową w świecie w którym istnieje już "Metal Gear Solid V" ale i wobec dawnego "Thief". Brakowało tu jednolitego systemu informującego nas o tym jak bardzo ukryci jesteśmy, całość sprawiała dość koślawe wrażenie, które minęło dopiero gdy odkryłem, iż gra najmocniej premiuje właśnie nie tyle skradanie się za plecami strażników a całkowite ich unikanie, chodzenie opłotkami niczym jakiś snajper, albo korzystanie z mocy ograniczonej teleportacji i czmychanie po dachach. Dopiero po jakimś czasie, po dłuższych posiedzeniach gra mnie wciągnęła i to na tyle, iż ukończyłem ją w jakieś trzy dni.
Wtedy dopiero doceniłem ten świat (będąc raczej antyfanem klimatów Steampunkowych, uznając dzieła z tego nurtu za coś na kształt historii XIX wieku dla nieuków), doceniłem też uderzającą ilość detali, których opisanie z pewnością przekroczyłoby ramy przyzwoitości jeśli chodzi o długość tej recenzji.
W takim właśnie stanie dopadła mnie premiera "Dishonored 2", którą uzyskałem dzięki uprzejmości polskiego wydawcy gry. Nie jest więc tak, że wracam do tytułu po kilku latach jak większość recenzentów, nie - moje doświadczenie z tym światem jest świeże a możliwość porównań nie musi przebijać się przez mgłę niepamięci. Czy "Dishonored 2" jest więc dobrym, może nawet - lepszym tytułem niż pierwowzór?
Trzeba odpowiedzieć jednoznacznie. Tak. "Dishonored 2" to po prostu jeszcze więcej tego co mieliśmy w "Dishonored 1" - zarówno jeśli chodzi o zalety jak i wady.
Fabularnie rzecz rozgrywa się kilkanaście lat po wydarzeniach z jedynki - Emily Caldwin jest obecnie Cesarzową, zaś Corvo (jej ojciec i bohater pierwszej części gry) pełni funkcję Lorda Protektora po godzinach zaś - pomny doświadczeń sprzed lat - uczy córkę fachu skrytobójczyni. Te umiejętności przydadzą się dziewczynie szybciej niż myśli. Ktoś zabija wrogów korony "wrabiając" w to tron, zaś podczas kolejnego państwowego święta Emily zostaje zdetronizowana przez tajemniczą, dysponującą magicznymi mocami czarownicę.
W tym momencie stery przejąć musi gracz, który poprowadzić może albo Emily albo dawnego bohatera - Corvo. Wybór ten jest znaczący, bowiem wpływa on na styl gry, pewne wydarzenia i ogólne doświadczenie. Ostatecznie po opuszczeniu miasta Dunwall kierujemy się do miasta Karnaka, bardziej przypominającego mieszankę Cypru i Egiptu niźli znanego z jedynki "Londynu". Tutaj rozpoczynamy naszą drogę do ponownego zajęcia tronu.
Trzeba przyznać, iż "Dishonored 2" idzie klasyczną drogą wszystkich sequeli - zamiast wymyślać rozgrywkę od nowa po prostu poprawia to co nie działało i pozostawia to co było bardzo dobre. Karnaka to miasto o innej konstrukcji niż Dunwall, ulice są słoneczne i szerokie, większość misji też ma miejsce w świetle słońca niż nocą. Nie ma też szczurzej zarazy - zamiast tego miasto ma problem z wyjątkowo silnym w tym roku miotem owadów zwanych krwawymi gzami, które tworzą gniazda w zasiedlonych częściach miasta i atakują mieszkańców prowadząc do poważnego kryzysu. Wciąż jednak naszym celem jest wykonywanie zadań, z których większość dotyczy zabijania wskazanych nam postaci w maksymalnie "czysty" sposób.
Tutaj muszę wskazać na pierwszą wadę gry. Powtarza ona błąd znany z poprzedniej części, w której to czy zdecydujemy się straże i nasze "cele" zabijać lub unikać ich bądź tylko usypiać wpływa na finał rozgrywki, decydując o naszej moralności bądź jej braku. O ile w pierwszej części miałem wrażenie, iż opcja unikania walki i przemocy ma sens ze względu na "niewinność" straży (wmanipulowanej raczej w służbę na rzecz spiskowców, niźli decydującej się na nią z własnej woli) jest lepszym rozwiązaniem, teraz zabijanie jest wręcz uzasadnione. Przewrót odbył się wszak w świetle dnia, przy wsparciu strażników, zaś ci na których natrafiamy potem kreowani są na skrajnych bydlaków aniżeli normalnych ludzi wykonujących po prostu dość niewdzięczne obowiązki. Nawet mordując każdego mamy więc wciąż uzasadniane przez grę poczucie moralnej wyższości naszej postaci, uzasadnienia dla przemocy. Gdy dodamy do tego fakt, iż gra daje nam do ręki rozmaite metody zabijania przeciwników efekt późniejszy w postaci karania nas za przemoc jest dość kuriozalny.
Skoro pozostajemy przy wadach - trudno oprzeć się wrażeniu, iż system skradania się wciąż mocno kuleje. W kilku początkowych zadaniach nasza możliwość podróży dachami lub bocznymi przejściami jest mocno ograniczona, nie ma też nadal żadnego wyraźnego kryterium pokazującego naszą "widoczność" dla innych. W efekcie strażnicy dostrzegają nas momentalnie a ucieczka staje się praktycznie niemożliwa. Gra staje się przez to wyraźnie trudniejsza, nawet na najniższych poziomach trudności (co kiedyś rzeczywiście było znakiem rozpoznawczym dobrego sequela) zaś nasza postać ma bardzo ograniczone pole manewru po ewentualnej dekonspiracji.
Jednak w pozostałych obszarach to wciąż ten sam, znakomity "Dishonored" - klimat Karnaki jest niesamowicie wciągający, fabuła jest ciekawa i bynajmniej nie naiwna zaś całości dopełniają grafika i oprawa dźwiękowa. Muzyka jest tu dawkowana minimalnie ale gdy się pojawia nadaje wydarzeniom odpowiedni rys, znakomicie prezentują się też głosy postaci, zarówno w wersji polskiej jak i angielskiej (choć miłośnikom dawnych "Thiefów" polecam właśnie korzystanie z oryginalnego udźwiękowienia). Co się tyczy grafiki to naprawdę zapiera ona dech - to faktycznie jest, jak mówią twórcy, ruchomy obraz. Estetyka przywołuje na myśl malarstwo impresjonistów, kolory są żywe, ale nie przesadzone zaś projekty postaci oryginalne i ciekawe. Sama metoda kontrolowania naszej postaci także została mocno poprawiona względem oryginału, dzięki czemu - mimo perspektywy pierwszoosobowej - nie ma problemy z poruszaniem się nawet po wąskich płaszczyznach. Wreszcie walka, którą rozbudowano o nowe sekwencje dając graczowi iluzję prawdziwego fechtunku.
Jest więc "Dishonored 2" znakomitym sequelem, który mimo kilku wyraźnych wad, spodoba się każdemu kto miał styczność z pierwszą częścią lub pragnie wejść w świat skradanek od zera. Gra naprawdę wciąga, klimat jest oryginalny i gęsty zaś rozgrywka daje masę satysfakcji po cichym lub głośnym ukończeniu każdej z misji. To naprawdę znakomite gra, trzeba tylko pamiętać o jednym - bardzo wciąga. Warto więc zarezerwować na nią nieco więcej czasu.
Dishonored 2
producent: Arkane Studios
wydawca: Bethesda Softworks
wydawca PL: Cenega
Wymagania sprzętowe:
Minimalne:
Intel Core i5-2400 3.1 GHz/AMD X8 FX-8320 3.5 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660/3 GB Radeon HD 7970 lub lepsza, 60 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit
Zalecane:
Intel Core i7-4770 3.4 GHz/AMD X8 FX-8350 4.0 GHz, 16 GB RAM, karta grafiki 6 GeForce GTX 1060/8 GB Radeon RX 480 lub lepsza, 60 GB HDD, Windows 10 64-bit