Jak już tu wielokrotnie podkreślałem gry wyścigowe nie są moją najmocniejszą stroną - jako laikowi ciężko mi docenić wiernie odwzorowany model jazdy czy realizm zachowań danego auta. Dlatego też, jeżeli chodzi o wyścigi, to preferuję właśnie tytuły takie jak "FlatOut 4", podchodzące do wyścigów bardziej na luzie niż starających się oddać pełen obraz zmagań na torze.
Seria "FlatOut" z każdą kolejną odsłoną staje się coraz bardziej czarnym koniem każdego roku pełnego premier gier wyścigowych. Gdy rozmaite "Forzy" czy "Corsy" ścierają się na realizm "FlatOut" od zawsze stawiał na zabawę. Zabawę jednak bardzo odmienną od brutalnych realiów "Carmageddonu", o wiele przyjemniejszą i co więcej - taką do której można zasiąść z kimś młodszym, choć też nie nakłaniajmy po sesji z grą dziecka do robienia prawa jazdy.
O czym jest "FlatOut 4"? Mówiąc najprościej - o totalnej rozwałce. Rozwałce jednak nie brutalnej, pełnej przemocy tylko opartej na beztroskim dążeniu do jak największej prędkości. Bez względu na cenę. Do naszej dyspozycji oddano kilkadziesiąt samochodów - zarówno sportowych i nowoczesnych jak i jakichś bestii rodem z "Mad Maxa" bardziej przystosowanych do deklasowania konkurencji na arenie niż rozegranym fair wyścigu gdzie liczy się prędkość.
Bo tym jest właśnie ta gra - niezobowiązującą zabawą w której liczy się sukces, nieważne jak osiągnięty. I tak w poszczególnych trybach gry możemy się ścigać mniej lub bardziej fair (to znaczy - korzystać ze skrótów, strącać przeciwników z toru, lub uderzeniami niszczyć ich auta) lub też wziąć udział w wyścigu z gadżetami, czyli pewnymi bonusami, które niczym w "Mario Cart" pozwalają osiągnąć przewagę nad autem "nieprzyjaciela". Jest też tryb Areny będący hołdem złożonym klasycznej a nieco zapomnianej i nie wznawianej niestety serii "Demolition Derby", gdzie nie liczy się prędkość a jedynie to jak szybko i skutecznie zniszczymy auto innego kierowcy. Tutaj niestety widać, iż system uszkodzeń jest nieco słabszy niż w ubiegłorocznym "Carmageddon" - tam mocno kulała kwestia samej rozgrywki natomiast model obrażeń aut był bezbłędny. Tutaj na odwrót - model obrażeń samochodów jest, owszem, zaawansowany ale mam wrażenie, że nie tak realistyczny jak w wymienionym tytule. Z drugiej strony pozostałe elementy rozgrywki działają znakomicie, toteż ciężko uznać mniejsze zaawansowanie systemu uszkodzeń za coś złego. Co więcej - jest to drobny mankament widoczny w zasadzie tylko w trybie Arena, bo już w trakcie zwykłych wyścigów działa znakomicie. Co więcej mamy też kilka innych trybów gry bardziej będących mini-grami niż pełnoprawnymi trybami.
Jak już wspominałem - sama rozgrywka to czysta adrenalina. Samochody dzielą się na trzy klasy i odblokowujemy je wraz z postępami w trybie kariery i przy pomocy sukcesów w mini-grach. Przyznam, że największą satysfakcję sprawiała mi jazda pierwszym z dwóch dostępnych na samym początku aut, czyli zardzewiałym krążownikiem szos. Zabawa była nie tylko przyjemna ale i miała fajny klimat, choć późniejsze modele także są dość ciekawe. No właśnie - sam model jazdy nie jest realistyczny i nie dla realizmu sięgamy po "FlatOut 4". Wjazd w słup wysokiego napięcia lub barierkę nie oznacza porażki i potrzeby remontu auta a jest jedynie chwilową niedogodnością. Co więcej - na niektórych torach (a tych też jest sporo i mają one rozmaitą szatę graficzną, od pustyni, lasu, torów zimowych, terenów miejskich, kanałów) rozrzucono wręcz zachęcające do wjazdu elementy. Niestety - nie wszystkie działają idealnie i czasem zdarza się, że auto "podskakuje" jakby wjechało w niewidzialną przeszkodę. Skoro przy tym jesteśmy to niektóre wozy wydają się pod lub nadsterowne na niektórych fragmentach tras ale ciężko ocenić to jednoznacznie biorąc pod uwagę szaleńcze tempo wyścigów. Szczególnie, że samochody można też ulepszać, przemalowywać, krótko mówiąc - stworzyć z nich nasz wymarzony wóz.
Skoro jesteśmy przy wizualiach - grafika jest ładna. Nie będzie to benchmark dla gier wyścigowych na najbliższe miesiące (gdzie te czasy kiedy gry wyznaczały trendy na lata?) ale nie jest też brzydka, trudno było, mimo kilku godzin gry, znaleźć jakiś wyraźny graficzny błąd. Co więcej - samo otoczenie porów także jest wygenerowane bardzo szczegółowo, w odróżnieniu właśnie od "dużych" gier wyścigowych, gdzie wiele dbałości wkłada się w sam tor zaś otoczenie przypomina tekturową makietę. Tutaj nie ma tego problemu - każdy element otoczenia jest zadbany, zapewne właśnie dlatego, że większość z nich ma wpływ na rozgrywkę. Warto też jeszcze raz wspomnieć o destrukcji, będącej nadrzędnym elementem wyścigu - części torów rozpadają się, sypią się iskry a drewno rozbijane jest w drzazgi. Bardzo to wszystko przyjemne. Niewiele zaś można powiedzieć o dźwięku - jest on dobry i realistyczny, i to właściwie wszystko. Jeśli chodzi o muzykę to "FlatOut 4" oferuje głośne, new-rockowe rytmy, których jednak w trakcie wyścigów w ogóle nie zauważamy - emocje są za silne.
Wraz z ekspertem od wyścigów zaproszonym specjalnie do oceny gry toczyliśmy boje tylko w trybie single-player, ciężko mi się więc wypowiedzieć na temat multi. Dużą wadą gry na pewno jest brak trybu split-screen, trybu, który na pewno jeszcze bardziej uatrakcyjnił zmagania - proszę sobie tylko wyobrazić te obłąkane wyścigu rodem ze wspomnianego już "Mario Cart", gdzie prędkość i umiejętności znaczą tyle samo co szczęście.
Podsumować nadszedł czas - "FlatOut 4" może być i powinien być hitem. Po pierwsze bo to gra przyjemna co więcej - prosta w obsłudze. Ponadto oferuje w jednym pakiecie tak naprawdę kilka różnych modeli rozgrywki, sprawa ważna dla tych, którzy tęsknią za "Destruction Derby" a nie otrzymali dotąd godnego następcy. Jeśli więc ktoś szuka gry wyścigowej, która oferowałaby zabawę i rozwałkę, i jednocześnie nie wymagała umiejętności prawdziwego kierowcy Formuły 1 - tutaj otrzymuje pełen pakiet. Szczególnie, że w tej cenie nieczęsto zdarza się otrzymać aż tyle pełnowartościowego, mówiąc fachowo, gameplayu. To naprawdę zakup będący pewną wyścigową inwestycją.
FlatOut 4
producent: Kylotonn
wydawca: Strategy First
wydawca PL: Techland