Przyznam, że ciężko pisze mi się recenzję nowego "Dawn of War", które po niemal dekadzie triumfalnie wraca na komputery PC. Dlaczego? Bo jestem w najnowszej odsłonie szczerze zakochany, choć jest to miłość dojrzała i świadoma, a więc - widząca wady obiektu westchnień.
W największym skrócie - "Warhammer 40 000: Dawn of War 3" jest trzecią odsłoną w serii gier strategicznych firmy Relic Entertainment, opartych na hiperpopularnej grze figurkowej stworzonej przez Games Workshop ponad 30 lat temu. Pierwsza odsłona "Dawn..." ukazała się w 2004 roku i natychmiast zawojowała serca miłośników gatunku RTS. Oczywiście, nie był to tytuł aspirujący do miana e-sportu jak jest w wypadku "Starcrafta" ale liczba armii, ciekawa kampania, niezwykle efektowne bitwy i wreszcie dodatki, które nadeszły z czasem i wzbogaciły początkową pulę czterech armii o kolejne pięć (!) czyniły z tamtej gry prawdziwą strategiczną perłę. Potem nadszedł "Dawn of War 2" przyjęty przez fanów jedynki dość chłodno, bowiem zmniejszył skalę starć i skupił się bardziej na taktycznych, precyzyjnych działaniach niźli epickich bitwach kolosalnych armii. I on jednak z czasem zyskał szacunek ale na kolejną część przyszło nam czekać bardzo długo.
Oto jednak jest - "Dawn of War 3". Do której z odsłon jest tej części bliżej? Co oferuje? Co zmienia a co pozostawia bez zmian?
Zacznijmy od podstaw - "Dawn of War 3" po raz kolejny zabiera nas do uniwersum Warhammera 40 000, gdzie śledzimy losy kosmicznych marines zrzeszonych w stworzonym specjalnie na potrzeby tytułu zakonu Krwawych Kruków. Wracają też postacie znane z jedynki i dwójki ale trzeba przyznać, że fabuła kampanii nie jest najważniejsza. Istotniejsza jest rozgrywka - trzecia odsłona serii wraca do korzeni, czyli rozwiązań z jedynki. Budujemy więc bazę, rzucamy się w wir walki by kontrolować punkty strategiczne, które w zamian generują surowce (rekwizycję i energię) a potem rozbudowujemy siły rzucając się na wroga. Schemat ten powtarza się też w rozgrywkach z komputerem czy w trybie multiplayer.
Widać więc, że Relic wsłuchał się w uwagi fanów i wrócił do rozwiązań z jedynki. Do dyspozycji otrzymujemy tylko trzy armie, lecz każda z nich oferuje szereg możliwości - możemy zasypywać przeciwnika masą wojsk, lecz produkcja tych jest droga, stąd musimy zbierać punkty a do zdobywania tych potrzebujemy - tak jest - kolejnych wojsk. Gra jednak daje nam mnóstwo oddziałów znanych z gry figurkowej, możemy też przywoływać szereg wojsk i bohaterów elitarnych, ci z kolei mogą stosować zaklęcia, specjalne umiejętności i tak dalej, tym samym w ramach pojedynczej armii otrzymujemy szereg możliwości działania. Zredukowano z kolei liczbę budowli, które musimy wznosić w bazie, jest ich bodajże pięć albo sześć, toteż nie ma potrzeby cofania się do naszej siedziby tylko po to by budować kolejną budowlę. Tutaj muszę zaznaczyć jeden z naprawdę drobnych zarzutów jakie mam wobec gry - jeden z budynków (posterunek nasłuchowy) budowany w ramach zabezpieczenia punktu strategicznego mógłby mieć możliwość rozwinięcia do wyższej rangi, jeśli chodzi o obronę (której nie posiada), bowiem w niektórych sytuacjach wyposażony w podwójne działko posterunek nie oferuje żadnej ochrony i zmuszeni jesteśmy w dany punkt przerzucać wojska (lub zrzucać je z orbity). Z drugiej strony rozumiem sens tego rozwiązania - zbyt mocno rozwinięte posterunki byłyby z kolei za łatwe do obrony i gwarantowałyby przewagę zawodnikowi, który po prostu szybko je zdobył.
A rozgrywka w "Dawn of War 3" jest właśnie bardzo dobrze zbalansowana. To nie "Starcraft" gdzie zawodnik klikający z szybkością robota wygra z tym, który powoli i rozważnie planuje posunięcia. Tutaj armie zbalansowano tak, iż w każdej sytuacji, nawet najbardziej tragicznej, mamy możliwość odgryzania się nieprzyjacielowi. Już to powoduje, że rozgrywka jest naprawdę nieobliczalna, gdy przeciwnik nawet pozornie rzucony na kolana wciąż ma możliwość odbicia, zamiast biernego przyglądania się zagładzie swojej armii. Tutaj muszę zaznaczyć kolejną wątpliwość wobec gry - owszem, bardzo doceniam tak mocne zbalansowanie armii ale z drugiej strony siłą "Dawn of War" była ogromna liczba stron konfliktu. Nie były to zbalansowane siły ale też i nikogo to nie obchodziło, bo ciekawsze były możliwości gry każdą z tych armii. Tak duże zbalansowanie wojsk w trójce budzi wątpliwości co do przyszłości projektu, bowiem utrudnia twórcom wprowadzenie nowych stron konfliktu tak by nie posypał się system jako taki. A szkoda, bo chętnie zobaczyłbym w tej najnowszej odsłonie powrót Mrocznych Eldarów, Sióstr Bitwy, Imperium Tau, Gwardii Imperialnej czy Nekronów. Z drugiej strony - obawy na tę chwilę są chyba przedwczesne.
Graficznie rzecz biorąc gra to majstersztyk. To nie jest grafika tylko ruchomy obraz a bitwy przypominają najpiękniejsze z dioram do Warhammera. Jeśli dodamy do tego efekty specjalne, fizykę, eksplozję i wygląd masywnych jednostek takich jak dryfujące w powietrzu "czołgi" Eldarów czy gigantyczni Rycerze Space Marines to mamy istną ucztę dla oka. Co więcej - same walki także są efektowne, choć mam wrażenie, że animacji jest nieco mniej niż tę dekadę temu w jedynce. Z trzeciej strony twórcy skupili się na detalach i tak na przykład pokonani wrogowie często kończą dość brutalnie rozerwani, a szczątki po bitwie bardzo długo znaczą pole bitwy, drastycznie zmieniając wygląd mapy i znacząc miejsca starć. A to istna okrutna rozkosz dla oka. Jednak i tutaj, jeżeli moje uwielbienie dla tytułu ma być dojrzałe, muszę wskazać na poważne ograniczenia w pracy kamery - w jedynce mogliśmy nią sterować dowolnie, zbliżać i oddalać obraz, obracać go lub nawet ustawić kamerę tak by ukazywała starcie z perspektywy pojedynczych żołnierzy. Tutaj, choć mamy możliwość zbliżania i oddalania obrazu to jest to wszystko co można zrobić. Szkoda, ale też nie odbiera to radości z gry.
Wreszcie dźwięk i tutaj także mamy istne mistrzostwo wszechświata. Odgłosy starć, okrzyki żołnierzy, wybuchy czy ambient tła stoją na najwyższym poziomie, stwarzając niemal pełną iluzję uczestnictwa w zmaganiach. Twórcy zadbali nawet o tak genialny detal jak to, że jednostki widoczne na ekranie po wydaniu komendy słyszymy tak jakby stały przy nas, a te z oddali porozumiewają się z nami pośród trzeszczenia i wizgu komunikatora. Ciężko mi opisać radośc z tego i podobnych odkryć. Także i muzyka jest genialna, choć przy trzeciej części twórcy zrezygnowali z usług genialnego kompozytora Jeremy'ego Soule'a i zatrudnili nowego twórcę. W efekcie ścieżka dźwiękowa jest mroczna, duszna i klimatyczna ale brakuje jej charakterystycznych motywów muzycznych, które niektórzy są w stanie nucić do dziś z pamiętnej jedynki. Nie zabija to jednak w żaden sposób zabawy a nowa muzyka gwarantuje ten charakterystyczny dreszcz.
Podsumowując - "Warhammer 40 000: Dawn of War 3" to strategia roku, koniec i kropka. Otrzymujemy tytuł niesamowicie rozbudowany ale pełny - twórcy nie poszli drogą kolegów z Creative Assembly, którzy swojego "Total War: Warhgammer bezczelnie sprzedawali po kawałku w formie DLC. Nie - tutaj otrzymujemy pełen pakiet, kompletną strategię czasu rzeczywistego nad którą spędzimy naprawdę długie godziny. Być może nawet zbalansowanie armii sprawi, że gra stanie się sportem turniejowym? Trudno na ten moment oszacować przyszłość tytułu bez wątpienia jednak warto było na tę odsłonę czekać tyle lat. Miłośnicy uniwersum Warhammera otrzymają tytuł marzenie, maniacy strategii - nareszcie wartościowy tytuł (bowiem w ostatnich latach jeśli chodzi o gry RTS panowała niemal całkowita próżnia z wyłączeniem wybitnych dzieł takich jak "Grey Goo" czy kolejnego tomu "Starcrafta"). Wszyscy powinni być zadowoleni. A teraz - do zmagań.
Warhammer 40 000: Dawn of War 3
producent: Relic Entertainment
wydawca: SEGA
wydawca PL: Cenega
Wymagania sprzętowe
Minimalne:
Intel Core i3 3.0 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 1 GB GeForce 460/Radeon 6950 lub lepsza, 50 GB HDD, Windows 7 64-bit
Rekomendowane:
Intel Core i5 3.0 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce 770/Radeon 7970 lub lepsza, 50 GB HDD, Windows 10 64-bit