W nowym numerze tygodnika „Sieci” redakcja podejmuje gorący temat relacji polsko-żydowskich. W wywiadzie z Jonnym Danielsem, założyciel i prezes fundacji From the Depths wyjaśnia, kim jest i co robi w Polsce oraz o co tak naprawdę chodzi w sporze z Izraelem. Myślę, że 90 proc. tego, co uważa się na świecie za polski antysemityzm, to historie, które nie mają oparcia w rzeczywistości – wyjawia w wywiadzie.
W wywiadzie „Buduję mosty między ludźmi” Jonny Daniels odpowiada na pytania Jacka i Michała Karnowskich, m.in.: kim jest, czym się zajmuje w Polsce i jak się znalazł w kraju nad Wisłą.
– Jestem zwykłym, 32-letnim Żydem, którego rodzina wywodzi się z Polski, ale który z Polską przez całe życie nie miał nic wspólnego. Gdyby pięć lat temu ktoś mi powiedział, że będę na stałe mieszkał i pracował w tym kraju, odpowiedziałbym zapewne, że to ostatnie miejsce na świecie, do którego mogę się przenieść. Nigdy czegoś takiego nie planowałem. Więcej nigdy nie chciałem brać udziału w tych wyjazdach do Auschwitz.
Jonny Daniels opowiada także o swoich powiązaniach z polską elitą polityczną oraz o swoich poglądach politycznych. - Ludzie widzą Polaków z narodowymi flagami i krzyczą, że to „nacjonaliści”. To żadni nacjonaliści, to po prostu patrioci. I muszę wam powiedzieć: poznałem bardzo wielu ludzi z Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo wielu. I co najwyżej wobec jednej czy dwóch osób mogę się zastanawiać, czy to przyzwoici ludzie. Co do reszty trudno mieć zastrzeżenia. A przywódca, prezes Jarosław Kaczyński, a także premier Morawiecki są tak daleko od antysemityzmu, jak tylko można to sobie wyobrazić. Piotr Skwieciński w artykule „Uprzedzić cios” opisuje także jak zaczął się konflikt polsko-izraelski, a także jakie środowiska wewnątrz Izraela naciskają na premiera Natanjahu podsycając konflikt.
Lewicowo-liberalne środowiska i w Izraelu, i w diasporze od dawna oskarżają Netanjahu o prowadzenie niemoralnej oraz długofalowo szkodliwej polityki przymykania oczu na nacjonalistyczne i antysemickie tendencje w środkowo- i wschodnioeuropejskich krajach, z którymi to krajami obecny rząd w Tel Awiwie prowadzi, w państwowym interesie Izraela, swego rodzaju flirt. A w każdym razie nie przyłącza się do kampanii atakowania ich za odejście od „wartości europejskich”. Rząd Izraela nie broni np. George’a Sorosa, który ze wszystkich sił zwalcza rządzącego na jego rodzimych Węgrzech Viktora Orbána. Liberalno-lewicowe środowiska żydowskie uważają, że skierowana przeciw Sorosowi kampania władz węgierskich jest podszyta antysemityzmem. I krytykują Netanjahu za to, że podobno nie chce tego dostrzec – bo dobrze mu się z Orbánem współpracuje. Konrad Kołodziejski w artykule „Kłopoty z pamięcią” opisuje, w jaki sposób izraelscy politycy manipulują historią swoich rodzin, aby podkreślić w ten sposób swoją niewzruszoną postawę obrońcy kraju i wzbudzić nacjonalistyczne nastroje wśród wyborców.
Po słynnej już konferencji prasowej w Monachium, gdy premier Mateusz Morawiecki odpowiadał na pytanie izraelskiego dziennikarza Ronena Bergmana i – wymieniając kolaborantów współpracujących z Niemcami podczas wojny– użył sformułowania „żydowscy sprawcy”, rozpętała się burza. Do Morawieckiego zadzwonił oburzony premier Izraela Benjamin Netanjahu. Podczas rozmowy Netanjahu miał opowiedzieć Morawieckiemu historię rodziny swojej żony Sary. Jaka to historia, dowiadujemy się z relacji zamieszczonej na łamach „Haaretz”. Otóż dziadek żony izraelskiego premiera, Mojżesz Hahn, wraz z dwoma krewnymi był ukrywany przez Polaków nagrodzonych potem tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Jednak tuż przed nadejściem Rosjan Hahn został wydany przez innych Polaków, którzy mieli zatrzymać wycofujących się Niemców i wskazać im kryjówkę jego, krzycząc, że „tutaj ukryło się jeszcze trzech Żydów”. To okoliczność szczególnie obciążająca, bo denuncjatorzy – jak wynika z relacji Netanjahu – zrobili to z czystej nienawiści, tylko po to, aby pozbyć się rękami Niemców ukrywającego się Żyda, zanim wkroczą Rosjanie i będzie na to za późno – pisze Kołodziejski.
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Towarzysz Włodzimierz” przybliżają postać Włodzimierza Cimoszewicza i jego karierę. Punktem wyjścia do prezentacji polityka były jego wypowiedzi w programie TVN, w którym wprost mówił, że Polacy brali udział w Holokauście. Oburzał się także na oskarżenia pod adresem swojego ojca. „To są wszystko łgarstwa. One są powtarzane od ćwierć wieku. Nie mam w tej chwili ani możliwości, ani chęci dyskutować na ten temat. Na początku lat 90. jeden z posłów sejmu kontraktowego również to oświadczył i przegrał sprawę w sądzie”– cytują dziennikarze polityka. Przybliżają także kulisy sprawy:
Warto przypomnieć sobie, jak udało mu się ten proces wygrać. Jak opisują autorzy książki „Resortowe dzieci. Politycy”, oskarżenie wobec Mariana Cimoszewicza wygłosił w październiku 1991 r. z trybuny sejmowej Jan Beszta-Borowski. „Szef Informacji Wojskowej w WAT o nazwisku Cimoszewicz miał zwyczaj rozmawiania z ludźmi, trzymając w ręku pistolet i obracając nim na palcu. Znany jest fakt śmierci jednego z podwładnych w wyniku takich rozmów” – mówił poseł OKP. Następnego dnia Cimoszewicz nazwał go w wywiadzie prasowym „załganym łobuzem”. Beszta-Borowski wytoczył więc Cimoszewiczowi proces, w którym przedstawił relacje świadków obciążających Cimoszewicza seniora. Sąd nie dał im wiary, oddalił pozew i nakazał powodowi zapłacenie ówczesnych 5 mln zł. Warto dodać, że w trakcie procesu zmienił się przewodniczący składu orzekającego. Pozwany Cimoszewicz był wówczas… ministrem sprawiedliwości nadzorującym prokuraturę i sądy – wyjaśniają Pyza i Wikło.
Redaktor naczelna portalu wPolityce.pl Marzena Nykiel, w tekście „Oswajanie zabijania” komentuje treści, jakie znalazły się w ostatnim numerze „Wysokich Obcasów”. Publicystka zauważa, że to już „kolejne podejście redakcji z Czerskiej do oswajania czytelników z najczarniejszym obliczem „cywilizacji śmierci”.
Lewicowo-liberalne środowiska pracują nad polskim społeczeństwem od lat, próbując „wyzwolić” je z chrześcijańskich wartości. Wszelkie podejmowane dotąd próby nie przyniosły rezultatu, choć świetnie sprawdzały się na Zachodzie. Większość Polaków wciąż jednak chce chronić życie poczęte. Lewica postanowiła więc podjąć ostateczne kroki i przedstawić zabijanie dzieci nienarodzonych jako naturalny element szczęśliwego życia. Okładka „Wysokich Obcasów”, weekendowego dodatku do „GW”, z roześmianymi dziewczynami przekonującymi, że „aborcja jest OK”, okazała się jednak tak infantylną makabrą, że nie kupiła jej nawet część środowisk lewicowych. Feministki ujawniły w niej swoje prawdziwe oblicze – pisze Nykiel.
W najnowszym wydaniu tygodnika znalazł się także kolejny z cyklu specjalnych dodatków – „Bohaterowie Niepodległej”. Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 26 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.