W nowym numerze tygodnik „Sieci” ujawnia kulisy manipulacji informacjami, która miała zdyskredytować polskie władze i wprowadzić ferment w stosunkach polsko-amerykańskich. Kto i w jaki sposób gra na rozbicie naszego sojuszu z Ameryką – zastanawiają się dziennikarze tygodnika i wskazują, że stawką w tej grze jest bezpieczeństwo naszego kraju.
W artykule „Orkiestra fake newsów” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o fake newsie związanym z notatkami z polskiej ambasady w Waszyngtonie, dotyczącym rzekomych sankcji, jakim mają być poddane polskie władze w Stanach.
Dziś wiemy, że tekst powstał na podstawie notatki sporządzonej w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie po spotkaniu z trojgiem wpływowych polityków: Molly Montgomery, specjalną doradczynią̨ wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a do spraw Europy i Rosji, Thomasem K. Yazdgerdim, który jest odpowiedzialny w Departamencie Stanu za kwestie dotyczące Holokaustu, i Wessem Mitchellem, jednym z najbliższych współpracowników szefa dyplomacji USA Rexa Tillersona. To ten ostatni miał być najbardziej napastliwy wobec strony polskiej. Portal nie publikuje źródłowej notatki (jest ona zastrzeżona), ale szeroko ją opisuje.
Dwa dni po publikacji artykułu jeden z jego autorów, Andrzej Stankiewicz, w rozmowie z „Super Expressem”: „Wyjaśniam, bo jesteśmy już za to atakowani przez PiS: słowa »ultimatum«, »persona non grata« i »zakaz wjazdu« tam nie padają̨. To nasza interpretacja”. […] Takie wyjaśnienie niewiele jednak zmienia w rzeczywistości gigantycznej burzy medialnej, która już wtedy szalała w kolejnych mediach.
Maciej Pawlicki w artykule „Kłamstwo zabija” podejmuje temat konfliktu polsko-izraelskiego nawiązując również do fake newsa mówiącego o notatce polskiej ambasady w Waszyngtonie, jakoby prezydent i premier Polski nie byli mile widziani w Białym Domu. Gdy taktyka premiera Morawieckiego zaczyna przynosić efekty w kontaktach z Unią Europejską, mamy nowe pole konfliktu. Brwi zmarszczył Wuj Sam, jedyny gwarant polskiego bezpieczeństwa.
Tego samego dnia funkcjonariusze niemieckiego portalu Onet odpalili torpedę̨ w sam środek polskiej wrażliwości: oto USA wystosowały wobec Polski ultimatum, nałożyły na Polskę̨ sankcje, a polski prezydent i premier mają w Białym Domu status persona non grata, czyli zakaz wstępu. I co to będzie, bo przecież odwiedzanie Białego Domu jest od wieków codziennym rytuałem polskich przywódców? Liczni użyteczni idioci albo agenci wpływu podnieśli radosny rejwach, że USA już̇ niemal zerwały z Polską wszelkie relacje i oto jesteśmy kompletnie bezbronni. Na nic stanowcze dementi rzeczniczki Departamentu Stanu, która doniesienia Onetu nazwała fałszem. Nie szkodzi, sprawę̨ grzejemy, producenci kłamstwa upierają̨ się̨ przy swoim, „ścieżka zdrowia” trwa.
Na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci” Michał i Jacek Karnowscy rozmawiają z Bronisławem Wildsteinem, pisarzem, publicystą, członkiem powołanego przez premiera Mateusza Morawieckiego zespołu ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem („Zaniedbaliśmy obronę wizerunku Polski”). Wildstein mówi o spotkaniu z izraelskim zespołem:
– Samo spotkanie jest sukcesem, bo kończą się̨ monologi i zaczynamy rozmowę. Rozmowę o wszystkim. Bo chcemy wypracować jakieś formy trwałych kontaktów. Trzeba myśleć także o wspólnym badaniu historii: takim, które odpowiadałoby prawdzie, na które mogłyby się̨ zgodzić obie strony. To spotkanie może być ważnym krokiem, bo nasi partnerzy usłyszeli, może po raz pierwszy, głosy innych historyków, nie tylko tych, z którymi zawsze się zgadzają. Był wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, był prof. Grzegorz Berendt, chyba najwybitniejszy polski działacz relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej, który podkreślił przy okazji, że nie czuje się zagrożony ustawą. [...] – Odnosiłem się do tezy, że wszystko szło w dobrą stronę, dopóki nie zostało to zepsute. Mówiłem, że tak mogło to wyglądać z perspektywy izraelskiej, ale nie z naszej. Bo my coraz częściej słyszeliśmy o „polskich obozach śmierci” i nie chodziło tu o określenie geograficzne, po które sięgał np. Jan Karski. To już zaczęło żyć własnym życiem, wzmocnione faktem, że pokolenia pamietające II wojnę światową właściwie odeszły, a nowe mają dramatycznie niską wiedzę. Kilka tygodni temu delegacja izraelskich dziennikarzy odwiedziła Muzeum Powstania Warszawskiego i przeżyła szok. Nie wiedzieli, że okupacja w Warszawie była inna niż w Paryżu, że status Polaka był inny niż Holendra. Tymczasem Stanisław Janecki w artykule „Partia Zero” opisuje polską scenę polityczną na przestrzeni lat oraz wskazuje, jaki elektorat oczekiwał powstania nowej, świeżej formacji. Zauważa także, kto korzysta na zamknięciu się możliwości utworzenia nowej partii.
Dwa wydarzenia zdominowały ostatnie dwa lata w polskiej polityce po stronie opozycji: lęk i oczekiwanie na powrót Donalda Tuska na białym koniu oraz lęk i oczekiwanie na powstanie nowej partii. Problemem jest to, że Tusk i nowa partia funkcjonują̨ tu w roli politycznego jednorożca. O tym mitycznym stworzeniu istnieje wiele opowieści, i to już̇ od czasów starożytnych, tylko sam jednorożec nie istnieje.
Najbardziej oczekiwano Partii Zero po lewej stronie polskiej sceny politycznej. I najczęściej spekulowano, że byłby to polski odpowiednik greckiej Syrizy (powstałej już̇ w 2004 r., ale sukcesy odnoszącej od 2012 r.) albo hiszpańskiej partii Podemos (powstałej w 2014 r.). Oba ugrupowania odwołują̨ się̨ do alterglobalizmu, demokracji bezpośredniej, ekosocjalizmu oraz tzw. demokratycznego socjalizmu, choć Syriza na początku miała bliższe związki z eurokomunistami i trockistami.
Na łamach nowego numer „Sieci” Piotr Filipczyk w tekście „Tak rodzi się paliwowy gigant” pisze o planach przejęcia grupy Lotos przez PKN Orlen, a także emocjach, jakie temu towarzyszą oraz o faktach, które są zupełnie inne niż próbują wmówić samorządowcy.
Kampania wyborcza nakazuje mówić jedno, a fakty są zupełnie inne. Zmiana będzie szansą na rozwój Lotosu i na poprawę warunków pracy. – Na obecnym etapie analizowany jest scenariusz, w którym Orlen przejmie Lotos zgodnie z ustawą o ofercie publicznej, poprzez wezwanie do nabywania określonego pakietu akcji, być może poprzedzone transakcją pakietową ze skarbem państwa – podkreśla Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen. Obajtek zaznacza, że w każdej z rozważanych opcji Lotos pozostanie samodzielną spółką i zyska na efekcie skali, a wpływy podatkowe pozostawi w Gdańsku, podobnie jak wpływy Płocka pozostaną̨ tam, gdzie są obecnie. Co więcej, to właśnie Lotos ze względu na lokalizację i nowoczesną infrastrukturę może zyskać na włączeniu do Orlenu. Większe zamówienia to więcej miejsc pracy, a zarazem wynagrodzenia równające do tych wypłacanych przez większego partnera. Piotr Filipczyk podkreśla fakt, że Pomorze nic nie straci na połączeniu dwóch spółek: Efekt skali, zdaniem ekspertów, ma olbrzymie znaczenie dla pracowników Lotosu i mieszkańców regionu. Infrastruktura Lotosu – sieć usług kolejowych oraz nowoczesna rafineria – to kluczowe atuty sprawiające, że Gdańsk nie będzie „filią” Płocka, ale perłą w koronie polskiego przemysłu paliwowego.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 12 marca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.