W najnowszym numerze miesięcznika „wSieci Historii” redakcja bierze pod lupę stosunki polsko-szwedzkie w XVII wieku. W artykule „Czy mogliśmy uniknąć wojen ze Szwecją” Dariusz Milewski nakreśla czytelnikom przyczyny roszczeń dynastii Wazów wobec tronu szwedzkiego oraz konsekwencje, jakie z tego tytułu poniosła Rzeczpospolita, która u schyłku życia Stefana Batorego była bardzo silnym państwem – pierwszorzędnym graczem w europejskiej lidze mocarstw.
W najnowszym numerze miesięcznika „wSieci Historii” redakcja bierze pod lupę stosunki polsko-szwedzkie w XVII wieku. W artykule „Czy mogliśmy uniknąć wojen ze Szwecją” Dariusz Milewski nakreśla czytelnikom przyczyny roszczeń dynastii Wazów wobec tronu szwedzkiego oraz konsekwencje, jakie z tego tytułu poniosła Rzeczpospolita, która u schyłku życia Stefana Batorego była bardzo silnym państwem – pierwszorzędnym graczem w europejskiej lidze mocarstw.
Późniejsza elekcja Wazów na tron polski zapoczątkowała epokę wojen, które doprowadziły do wyniszczenia kraju i zaprzepaszczenia tego, co zbudował Batory.
Z elekcją Zygmunta wiązano także nadzieje na bliższą współpracę polsko-szwedzką. Oba kraje miały wspólnego wroga – Państwo Moskiewskie. Okazjonalnie też współpracowały ze sobą przeciw Moskwie za rządów ojca Zygmunta, Jana III Wazy (1568–1592). Objęcie tronu szwedzkiego przez Zygmunta miało tę współpracę umocnić i związać oba państwa korzystnym dla nich sojuszem. Niestety, stało się coś wręcz przeciwnego. Rzeczpospolita i Szwecja stoczyły się w odmęty wojen, które ostatecznie zrujnowały państwo polsko-litewskie. Czy musiało do nich dojść? – pyta publicysta „wSieci Historii”.
W artykule Jakuba Witczaka „Vivat Carolus Gustavus Rex!” przybliżona zostaje postać Janusza Radziwiłła, kojarzona przez Polaków z przykładem typowego zdrajcy. Być może wizerunek ten nie byłby tak utrwalony w polskiej kulturze, gdyby nie literacka kreacja stworzona przez Henryka Sienkiewicza.
Nazwisko jednego z najpotężniejszych dostojników I Rzeczypospolitej zazwyczaj wymawia się jednym tchem wraz z Hieronimem Radziejowskim czy Szczęsnym Potockim. Powodem tego jest przejście magnata na stronę szwedzką, co tak przekonująco przedstawił Henryk Sienkiewicz. Gdy powracamy myślami do fragmentu „Potopu” opisującego ucztę w Kiejdanach, trudno oprzeć się pokusie i wraz z panem Zagłobą nie wykrzyczeć dumnemu Radziwiłłowi prosto w twarz: „Zdrajco! Zdrajco! Po trzykroć zdrajco!” – pisze Jakub Witczak. Ambasador RP w Szwajcarii, Jakub Kumoch, w artykule „Kiedy Polska była Paragwajem” opisuje konspiracyjną działalność polskich dyplomatów w 1942 i 1943 roku. Dzięki ich pomocy i działaniom ratowniczym, przy poparciu polskiego rządu, udało uratować się setki polskich Żydów:
Bardzo istotne pytanie dotyczy stosunku polskiego rządu do tego, co robili jego dyplomaci. Odpowiedź wydaje się jasna: rząd popierał fałszowanie paszportów dla ratowania Żydów i w maju 1943 r. żądał od Ambasadora Ładosia, aby zapewnił dokumenty dla 62 dodatkowych osób. „Motywy natury ściśle humanitarnej każą nam pójść w tych sprawach na daleko idące ustępstwa” – fragment depeszy z 19 maja 1943 r. Mimo to Ładoś w żadnym dokumencie nie przyznał się, że przekazywaniem łapówek i podrabianiem dokumentów zajmują się jego dyplomaci. Był głębokim patriotą i uważał zapewne, że wysyłając taką depeszę, naraziłby swoich ludzi na dekonspirację, a swój rząd postawiłby w niewłaściwym świetle. Wolał wziąć całe ryzyko i ewentualne oskarżenie na swoje barki.
Krzysztof Jabłonka w tekście „Bitwa pod Rokitną 13 czerwca 1915 r.” opisuje przebieg bitwy pod Rokitną, podczas której bohaterskie działania polskich ułanów wprawiły w zdumienie nawet wojska rosyjskie:
Szarża trwała niecałe 15 minut. Gdy ułani powracali, wybiegł im naprzeciw gen. Kuttner, witając okrzykiem: „Cześć bohaterom!”. Rzeczywiście, czegoś takiego jak front karpacki długi i szeroki nikt jeszcze nie widział. To samo jeszcze na polu bitwy mówili Rosjanie. Gdy tylko się przekonali, że Polacy byli zupełnie trzeźwi, od razu stwierdzili: „Jesteście bohaterami”. W artykule „Wilno w życiu Witolda Pileckiego” Krzysztof Tracki przybliża czytelnikom interesujące fakty z życia Witolda Pileckiego.
Najwięcej uwagi poświęca związkom rotmistrza z Wilnem:
Witold Pilecki spędził na Wileńszczyźnie niemal połowę życia, bo lata 1909–1926. Większość tego czasu zamieszkiwał w samym Wilnie. Śpiewny akcent wileński był do końca jego znakiem rozpoznawczym. Na Wileńszczyźnie formował się jego charakter i kształtowała jego duchowość. Bo „wyjątkowe stosunki wyjątkowych tworzą ludzi” – jak pisał Wilhelm Feldman.
Więcej w najnowszym wydaniu „wSieci Historii”, dostępnym w sprzedaży od 24 maja, także w formie e-wydania . Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół .