Jarosław Kaczyński i Donald Trump – co łączy tych mężów stanu. Więcej niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Wygrali bowiem wbrew mediom i kastom. Rozkręcili gospodarki i wzmocnili państwa. I wciąż stoją pod ostrzałem. Na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Łukasz Adamski pisze, że choć Polskę i USA dzieli wiele kilometrów, politykę Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Trumpa wiele łączy.
Liczne podobieństwa między Kaczyńskim i Trumpem zacząć można od pewnej niepoprawności politycznej obu panów, specyficznej i rzadkiej wśród polityków - naturalności.
Obaj dostrzegli siłę w zapomnianej, a potem otwarcie pogardzanej przez liberałów „milczącej większości”. Momentem zwrotnym w kampanii Hillary Clinton było nazwanie wyborców Trumpa „godnymi pożałowania”. Polscy liberałowie do dziś nie mogą zrozumieć, skąd bierze się siła PiS i ich niemożność przebicia szklanego sufitu. Najlepiej wyraziła to promowana przez polskich celebrytów grafika szydząca z „moherowych” Polaków, biorących świadczenie 500+ i porównująca ich do kundli warujących przed panem. Dopiero oskarżenia o klasizm (zestawiony z rasizmem), płynące ze strony przedstawiciela nowej lewicy Jana Śpiewaka, spowodowały zniknięcie tego rysunku z profilu aktorki Krystyny Jandy.
Adamski zauważa, że język opozycji zarówno w USA, jak i w Polsce można opisać trzema literami „R”: Rosja, rasizm i recesja. Choć nie mają pokrycia w rzeczywistości, są nieustannie powtarzane, a wyborców straszy się skutkami, jakie mają wyniknąć z prawicowej polityki.
Polska może się pochwalić rekordowo niskim bezrobociem i wysokim wzrostem gospodarczym. Obniżający podatki Trump również poruszył gospodarkę bardziej, niż spodziewali się tego najbardziej optymistyczni analitycy. Zwolennicy demokratów, tacy jak Bill Maher, wpływowy prowadzący polityczno-satyryczny show na HBO, mówią wprost, że życzą Ameryce recesji gospodarczej, byleby przepędzić Trumpa z Białego Domu. Polska opozycja chętnie straszy kryzysem gospodarczym spowodowanym przez socjalną politykę PiS (sama obiecuje jeszcze większe transfery finansowe w tym obszarze). U nas podobną rzecz do Mahera ogłosił przecież doradca Ryszarda Petru i potem Roberta Biedronia – Jakub Bierzyński.
W najnowszym wydaniu „Sieci” z abp. Markiem Jędraszewskim, zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, rozmawiają Jacek Karnowski i ks. Henryk Zieliński. Rozmówcy pytają o słowa wypowiedziane przez abp. Jędraszewskiego w homilii 1 sierpnia. Arcybiskup wyjaśnia, dlaczego porównał ideologię LGBT z ideologią marksistowską:
– Powiedziałem, że ma ona te same korzenie, sięgające jeszcze czasów Marksa i Engelsa. Podczas homilii nawiązałem do wiersza sprzed 75 lat. Wtedy to Józef Szczepański »Ziutek« świadomy, że po drugiej stronie Wisły stoi Armia Czerwona i nie daje powstańcom warszawskim żadnego realnego wsparcia, pisze, aby ta »czerwona zaraza« wreszcie przyszła i »wyzwoliła nas od czarnej śmierci«, czyli od bezwzględnej eksterminacji, jaka z rąk Niemców groziła nie tylko samym powstańcom, lecz i ludności cywilnej […]. Dokładnie powiedziałem, że dzisiaj nie ma już w Polsce, na szczęście, czerwonej zarazy, ale jest inna, która usiłuje zawładnąć naszymi sercami i umysłami, a która ma kolor tęczowy. Tym, co może zawładnąć sercami i umysłami Polaków i co może doprowadzić ich do bardzo niebezpiecznej choroby ducha, jest coś, co odnosi się do świata idei, a więc pewna kłamliwa ideologia […]. Przed laty takim kłamstwem była niewątpliwie ideologia komunistyczna.
Arcybiskup wskazuje również, co chciał przekazać poprzez swoją wypowiedź:
– […] mówiąc o powstaniu warszawskim, chciałem uświadomić wiernym, że ofiara kilkuset tysięcy poległych, ofiara zniszczonego miasta, zobowiązuje nas, współczesnych Polaków, spadkobierców ich poświęcenia i heroizmu, aby przeciwstawiać się zarazie, która chce dzisiaj zawładnąć naszymi sercami i umysłami. – Podkreślił też, że władza publiczna – […] powinna wyraźnie stwierdzić, że jest to zagrożenie dla narodu i dla państwa. Jeżeli tego stwierdzenia nie ma, to w obywatelach może się rodzić poczucie, że ideologia LGBT jest jednym z możliwych fundamentów budowania życia społecznego, gdy tymczasem prowadzi ona do jego destrukcji. Przyzwolenie na tę ideologię byłoby katastrofą dla całego naszego narodu, a w konsekwencji także dla państwa.
Jakub Augustyn Maciejewski w artykule „Pakt opozycji” pisze, że porozumienie senackie, jakie zawarli politycy opozycji, można porównać do działań Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej przybudówek, które miały miejsce trzy dekady temu. W jaki sposób lewica chce przejąć władzę w Senacie?
Z arytmetycznego punktu widzenia plan jest prosty. Wybory do Senatu odbywają się w jednomandatowych okręgach wyborczych, a więc tylko jeden z kandydatów w JOW zasiądzie w izbie wyższej parlamentu. Środowiska lewicowo-liberalne z góry założyły, że to Prawo i Sprawiedliwość ma miażdżącą przewagę w wyborach, więc wystawienie po kilku kandydatów rozdrobni głosy antypisu i pozwoli Zjednoczonej Prawicy zwiększyć przewagę. Pierwszy sygnał, że opozycja chce przejąć Senat w ramach przedwyborczego kontraktu, wyszedł już jesienią 2018 r. ze strony Marka Borowskiego. Plan zatwierdził główny organ antypisu ustami Jarosława Kurskiego: „Senat jest do wygrania – mówił zastępca redaktora naczelnego »Gazety Wyborczej« w marcu tego roku. – Matematycznie oni wygrają Sejm, ale mając blokujący głos Senatu, nie będą w stanie realnie rządzić. Ale trzeba pozwolić im rządzić”. Publicysta przekonywał, że nie uda się przejąć władzy oraz że hamulcowym odzyskiwania III RP byłby Andrzej Duda. Jednak optymizm opozycji jest zdecydowanie przedwczesny. Głosy wyborców nie sumują się po dogadaniu się przez polityków. Niekoniecznie zwolennicy PO poprą PSL-owskiego barona Waldemara Pawlaka we Włocławku, a centrowi wyborcy z Płocka nie będą ochoczo głosowali na byłego PZPR-owca i członka SLD – Jerzego Wenderlicha – wyjaśnia Maciejewski.
W artykule „Nowy młotek Schetyny” Marek Pyza podejmuje temat kandydowania do sejmu Klaudii Jachiry i przypomniana, że nowa sojuszniczka Schetyny startowała już w wyborach cztery lata temu z list Nowoczesnej, zdobywając wówczas zaledwie 629 głosów. Nie załamało jej to. Poczuła artystyczną wenę i zaczęła zamieszczać w internecie krótkie filmy własnej produkcji. To w założeniu emanacja jej aktorskiego talentu i zamiłowania do kabaretu, jednak treści te sytuują ją bliżej grona tzw. patostreamerów, czyli ludzi szokujących wulgarnym zachowaniem, przemocą czy alkoholowymi libacjami. Pochlebnie o działalności youtuberki wypowiadali się Krzysztof Brejza oraz Katarzyna Lubnauer.
Marek Pyza przytacza liczne cytaty z występów Jachiry. Wiele z nich dotyczy Jarosława Kaczyńskiego i rządzącej partii.
„Dla PiS istotą funkcjonowania było dostarczanie młodych mężczyzn Jarosławowi Kaczyńskiemu […] tysiące młodych patriotów mające ochotę nadstawić tyłka prezesowi jest w rozterce”.
Youtuberka dostała oficjalne podziękowania od Grzegorza Schetyny podczas prezentowania list kandydatów. Zdaniem dziennikarza niekoniecznie podoba się to samym sympatykom opozycji. Nawet sami wyborcy PO-KO czują, że obecność tej pani na liście wyborczej to przekroczenie granic i prosta droga do wyborczej porażki.
W najnowszym „Sieci” Marcin Wikło rozmawia Jerzym Zelnikiem („Nie umiem być obojętny”). Aktor mówi o szumnych w medialnym dyskursie i jednocześnie podniosłych hasłach – wolności, równości i tolerancji. Zapytany o stosunek wobec głosów mówiących, że w Polsce panuje faszyzm i należy walczyć o wolność, stwierdza:
– To są ataki poniżej pasa, rodzaj bezpardonowej walki. Niestety, to się odbywa kosztem Polski. Nie kosztem jednej czy drugiej partii, jakiejś orientacji, tylko kosztem naszej ojczyzny. Wyciąganie tych pomówień na zewnątrz jest jednocześnie zwykłym donosicielstwem. Opowiadanie, że nie ma wolności, że nie ma demokracji… A na czym polega demokracja? Przecież także na szanowaniu swojej odmienności. […] W tym sporze jest poważne odwrócenie znaczeń słów. Przecież jest całkowitą nieprawdą to, że w Polsce jakiś brak tolerancji wobec inności seksualnych. Miałem w życiu wielu przyjaciół, którzy mieli potrzeby intymne odmienne od moich i nigdy mi to nie przeszkadzało. Od jakiegoś czasu mamy jednak do czynienia z epatowaniem seksualnością, wraz z nasilającą się propagandą i żądaniami mniejszości powoduje, że zbliżamy się do cienkiej czerwonej linii, za którą jest już tylko demolowanie naszych wartości i porządku świata, w który my, katolicy i konserwatyści, wierzymy.
Choć na początku działalność aktywistów LGBT aktor i reżyser odbierał jako pewnego rodzaju egzotykę, obecnie manifestacje i dokonywane na nich profanacje, a także groźba seksualizacji dzieci coraz bardziej wymykają się spod kontroli. Zapytany o możliwość powstrzymania fali ideologicznej, Zelnik odpowiada:
– Polacy wciąż jednak w większości stają w obronie symboli, tradycji i wartości. Rodzina jest dla nas ważna, relacje pomiędzy najbliższymi. A to, o czym mówimy, to są sprawy intymne, w kulturalnym społeczeństwie one pozostają w domowym zaciszu. Demonstrowanie potrzeb seksualnych na ulicy to nie jest obrona prawa do odmienności, bo w Polsce nie było nigdy żadnych sankcji prawnych za homoseksualizm, idzie to raczej w kierunku naprawdę nachalnej propagandy.
W najnowszym numerze „Sieci” specjalny dodatek poświęcony 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej - „Polskie męstwo przeciwko niemieckiej zagładzie”.
W tygodniku przeczytać można również komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Jerzego Jachowicza, Wiktora Świetlika, Aleksandra Nalaskowskiego, Witolda Gadowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Krzysztofa Feusette, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego czy Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 26 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl