Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu toczy się proces podwójnego zabójcy Norberta J. (28 l.). Z zimną krwią zasztyletował żonę i teściową. Po badaniu mordercy przez psychologów i psychiatrów sądowych już wiadomo, jaka tajemnica kryje się za morderstwem. Wszystkiemu winne są narkotyki, które stały się dla zwyrodnialca najważniejsze.
Norbert J. jako dziecko niczym szczególnym się nie wyróżniał. Był przeciętniakiem, ale w szkole zawsze bez problemów przechodził z klasy do klasy. Dla jego ojca to było jednak za mało. Z zeznań mordercy wynika, że na każdym kroku ganił Norberta, za wzór stawiał natomiast drugiego syna. Norbert traktowany był jako ten gorszy, mniej przystojny, mniej inteligentny i mniej obrotny. Gdy chłopak zaczął pracować w firmie ojca, usłyszał, że także w pracy jest do niczego. Norbert złudny ratunek znalazł więc w amfetaminie. Po jej zażyciu pracował z podwójną energią. Tak chciał zaimponować ojcu. Gdy inni padali ze zmęczenia on ciągle jeszcze miał niespotykaną siłę. Ale narkotyki są okrutne. Norbert szybko wpadł w sidła uzależnienia. Organizm domagał się coraz większych dawek. Mężczyzna stawał się agresywny. Często kłócił się z żoną. Podczas jednej z awantur doszło do tragedii. W furii sięgnął po nóż i z zimną krwią zasztyletował żonę i teściową. To był listopad 2013 r. Policję zaalarmowała sąsiadka, która przyszła do domu jednorodzinnego w Rogoźnie sprawdzić, dlaczego nikt nie odbiera telefonu. Gdy weszła, jej oczom ukazał się makabryczny widok.
Zwłoki 50-letniej Marii W. leżały na parterze przy biurku z komputerem. Martwą Agnieszkę (23 l.) kobieta znalazła w łóżku na piętrze. Dom wyglądał jak z horroru. Wszędzie pełno było śladów krwi. Policja od razu zaczęła poszukiwać Norberta J., męża Agnieszki.
Więcej o tej odrażającej zbrodni przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika "ABC"!