Na lewicy im bliżej wyborów prezydenckich, tym bardziej trzeszczy. Leszek Miller i Magdalena Ogórek już od jakiegoś czasu nie mogą się porozumieć. A gdy nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. I tak tez jest w tym wypadku. SLD skąpi grosza na kampanię "swojej" kandydatki. Nie zapłacił m.in. za spoty Ogórek, które miały być emitowane w trakcie debaty w TVP.
Jak donosi "Rzeczpospolita" pomiędzy SLD a jej kandydatką, Magdaleną Ogórek trwa już w zasadzie otwarta wojna. Osią problemu jest to, że Ogórek nie chce kokietować twardego postkomunistycznego elektoratu Leszka Millera. Ten w rewanżu nie zapłacił za spoty kandydatki SLD na prezydenta, które mają być emitowane w TVP podczas debaty.
Firma, która je przygotowała, nie otrzymała swoich pieniędzy, więc zagroziła, że nie wyśle ich do TVP przed debatą, dopóki SLD nie wywiążą się ze swoich zobowiązań. Miller zwleka, bo chce wpłynąć na Ogórek. "Rzeczpospolita" donosi, że kilka dni temu doszło do "spotkania ostatniej szansy" pomiędzy Millerem a Ogórek. Kandydatka SLD za wszelką cenę nie chce być kandydatką SLD i ciągle podkreśla, że jest "niezależna". Miller zachęca, by Ogórek więcej jeździła w teren, a szczególnie do tych okręgów, w których SLD może zdobyć mandaty w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jak donosi "Rzeczpospolita", Ogórek postawiła się okoniem, bo "nie chce wychwalać twórców stanu wojennego" przed postkomunistycznym elektoratem SLD.
Tomasz Kalita, rzecznik prasowy sztabu wyborczego Ogórek, zaprzeczył wszystkiemu. Twierdzi, że relacje pomiędzy partią, a kandydatką są idealne:
Nieprawdą jest między innymi to, że Komitet Wyborczy kandydatki na prezydenta RP Magdaleny Ogórek nie dokonał płatności za produkcję spotów wyborczych. Wszystkie czynności związane z płatnościami dot. spotów wyborczych Magdaleny Ogórek zostały uregulowane. Od 17 kwietnia br. emitowane są w telewizji również płatne spoty Komitetu.