Start Armstronga, mimo że w szczytnym celu, budzi wiele kontrowersji. Mówi się, że to próba ratowania wizerunku człowieka, który lada moment ma stracić fortunę.
Największy sportowy skandalista postanowił o sobie przypomnieć. Mowa o Amerykaninie Lance Armstrongu, legendzie kolarstwa, której mit prysł wraz z odkryciem jego mrocznej tajemnicy. Jeden z najbardziej utytułowanych kolarzy został pozbawiony siedmiu zwycięstw w Tour de France i dożywotnio zdyskwalifikowany, bo przez lata stosował doping! Armstrong włanie wrócił do Francji, by wystartować raz jeszcze. Tym razem charytatywnie, dzień przed właściwym wyścigiem w imprezie "One Day Ahead".
Lance Armstrong stał się legendą kolarstwa i jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców. Mówi się, że to dzięki niemu Tour de France stało się jednym z najważniejszych sportowych wydarzeń. Historia Armstronga wydawała się być nieprawdopodobna. W 1996 u kolarza zdiagnozowano nowotwór jąder, a kariera wisiała na włosku. Załamany chory przeszedł dwie operacje i poddał się chemioterapii. Już trzy lata później Lance Armstrong nie tylko pokonał ciężką chorobę, ale i wrócił do sportu. Od tamtej pory człowiek, który pokonał raka wygrał siedem razy z rzędu Tour de France stał się inspiracją dla kibiców i założył własną fundację wspierającą chorych. W sporcie jednak każda brudna tajemnica wychodzi na jaw. Tak stało się i w przypadku Armstronga, u którego wykryto skrzętnie ukrywane metody dopingowe. Okazało się, że kolarz przez wszystkie lata swoich sportowych sukcesów oszukiwał cały świat. Zostały mu odebrane tytuły z wyścigów, w których sztucznie sobie pomagał, a sam został dożywotnio zdyskwalifikowany. Legenda odeszła w zapomnienie.
Dzisiaj jednak okazuje się, że oszust, bo taka łatka przylgnęła do Armstronga, wrócił na linię startową trzynastego i czternastego etapu francuskiego wyścigu. W czwartek, dzień przed właściwym startem były kolarz wraz ze swoim przyjacielem i byłym piłkarzem Geoffem Thomasem oraz innymi wolontariuszami ruszył na dwa odcinki trasy. W czwartek mieli do pokonania drogę z Muret do Rodez, a w piątek dotrą do Mende. Wszystko w celach charytatywnych. Armstrong i Thomas pieniądze zebrane podczas akcji przeznaczą na pomoc ludziom chorującym na białaczkę. Cel jest szczytny, ale obecność znienawidzonego wśród kolarskiego środowiska zawodnika wywołała spore oburzenie.
Obecność Lance’a nie jest tu mile widziana, a jego zachowanie wskazuje na brak szacunku. Są inne sposoby zbierania pieniędzy, które mógłby rozważyć
--skomentował Brian Cookson, szef światowej federacji kolarskiej.
Negatywnie w stosunku do powrotu Lance’a Armstronga odnoszą się też niektórzy zawodnicy biorący udział w TdF.
Nie obchodzą mnie jego działania. Napsuł już wystarczająco krwi, a to negatywnie odbiło się również na stosunku do nas, kolarzy
--dodał Geraint Thomas, Brytyjczyk jeżdżący w barwach Sky Procycling.
Start Armstronga, mimo że w szczytnym celu, budzi wiele kontrowersji. Mówi się, że to próba ratowania wizerunku człowieka, który lada moment ma stracić fortunę. Majątek Armstronga jest obecnie wyceniany na 125 milionów dolarów, ale niedługo może się to zmienić. Stany Zjednoczone bowiem, chcą od niego odszkodowania w wysokości 100 milionów dolarów. Wszystko za sprawą startów w grupie kolarskiej US Postal, którą sponsoruje państwowa spółka pocztowa. To właśnie z niej Armstrong czerpał pieniądze na swoje dopingowe przekręty. Jak upadła legenda została przyjęta przez kibiców? Na miejsce czwartkowego startu nie przyszedł nikt poza setką dziennikarzy...