Do Sejmu po wyborach wejdą na pewno: PiS i PO, o ich wynikach na razie nie mówmy. Pewnie jednej i drugiej partii będzie potrzebny koalicjant lub koalicjanci. Spójrzmy, kto jest jeszcze w stawce. Tzw. „maluchy” - PSL, ZLEW, Korwin, Kukiz i Petru, dla wszystkich raczej miejsca w parlamencie nie wystarczy. Wejdą zatem niektóre, ale od tego, które to będą partie zależeć może przyszła koalicja rządząca. Jeśli PiS nie osiągnie wyniku pozwalającego na samodzielne rządzenie, to będzie mogło (choć nie ma w tym automatyzmu) liczyć na Korwina lub Kukiza.
Korwinowi, wbrew pozorom, wolno teraz więcej niż komukolwiek innemu. Nikt go nie będzie piętnował, nikt nie będzie pozywał, totalne milczenie. Tylko dlatego, że ktoś doszedł do wniosku, że jakiekolwiek zwracanie uwagi na to, co on robi będzie działało na jego korzyść i go wzmacniało. A nikt z obecnego układu zainteresowanego trwaniem przy korycie nie będzie wspierał ewentualnego koalicjanta PiS-u.
To jest pewnie trochę frustrujące, ale w rzeczywistości może być groźne, bo nie wiadomo, co trzeba zrobić, do czego się posunąć żeby się przebić do mediów. W TVN24 poseł partii KORWiN Przemysław Wipler powiedział, że „Mahomet był pedofilem, bo jego najmłodsza żona miała 6 lat”. Pomyślcie Państwo, co by było, gdyby coś takiego powiedział poseł np. PiS? Albo PO, bo w tej kwestii w sumie nie ma różnicy. Albo jakikolwiek parlamentarzysta jakiejkolwiek europejskiej partii? Byłby raban na pół kontynentu. A Wiplera nikt nie wytyka palcami, nikt go nie wyzywa, nikt niczym nie straszy. No, po prostu nie ma sprawy.
Kolejna próba Wiplera. Rozmowa w tym samym TVN24 z Krystianem Legierskim, sprawa dotyczy uchodźców, schodzi na agresję, która a podstawę w wierze. Wipler wyjmuje Koran i mówi Legierskiemu, że jak jest taki cwaniak, to niech zniszczy tę księgę i zobaczymy, co się będzie działo. Reakcja do przewidzenia. Legierski udaje… no sami wiecie, kogo można udawać w takim momencie. Koran zostaje cały. Po chwilowym wzburzeniu w studiu, sytuacja wraca do normy. Nic się nie stało, no, po prostu nie ma sprawy.
Nie jestem jakimś nadzwyczajnym sympatykiem partii Korwina, ale podoba mi się to, w jaki sposób formułują swój przekaz do wyborców. Na jednej z konferencji posłowie Wipler i Górski zaprezentowali wykresy obrazujące obietnice PiS, PO i Zjednoczonej Lewicy dotyczące płący minimalnej 12 złotych, a w przypadku lewusów nawet 15 zł za godzinę. Po odliczeniu przeróżnych podatków wychodzi oczywiście sporo mniej, no, ale tego partie obiecujące przecież nie powiedzą. A „korwinowcy” powiedzą. Wprost, czasem pięścią między oczy, ale powiedzą. Ludziom, którzy są zmęczeni politykierstwem i metajęzykiem wydobywającym się z otworów gębowych twarzy, które od lat się nie zmieniają to naprawdę może zawrócić w głowie. To się może spodobać, albo wzbudzić dokładnie odwrotną reakcję. Ale jeśli ktoś te poglądy podziela, to raczej jest im wierny. Wyborcy Korwina to może nie najliczniejsza, ale napewno najbardziej wierna armia, elektorat, który właściwie nie przepływa, bo nie widzi dla siebie alternatywy. Sam woli się uważać za alternatywę. I, tak naprawdę, to jest najgroźniejsze. Do tego wątku wrócimy na koniec felietonu.
Teraz trochę wróżenia z fusów. Do Sejmu po wyborach wejdą na pewno: PiS i PO, o ich wynikach na razie nie mówmy. Pewnie jednej i drugiej partii będzie potrzebny koalicjant lub koalicjanci. Spójrzmy, kto jest jeszcze w stawce. Tzw. „maluchy” - PSL, ZLEW, Korwin, Kukiz i Petru, dla wszystkich raczej miejsca w parlamencie nie wystarczy. Wejdą zatem niektóre, ale od tego, które to będą partie zależeć może przyszła koalicja rządząca. Jeśli PiS nie osiągnie wyniku pozwalającego na samodzielne rządzenie, to będzie mogło (choć nie ma w tym automatyzmu) liczyć na Korwina lub Kukiza, reszta to pozorna opozycja do Platformy, gdy tylko zaświta im wizja koalicji antyPiS, to pójdą na ten układ biegiem. Więc PO i sprzyjające jej media nie muszą się silić na zbijanie wyników i neutralizowanie obecności na antenie ani Nowackiej, ani Piechocińskiego, ani Petru. Z Kukizem jest taka sprawa, że jego listy wyglądają dosyć przypadkowo i jest szansa, że ugrupowanie rozleci się od razu po ewentualnym wejściu do Sejmu, więc posłowie będą do wzięcia. No i zostali jeszcze ci cholerni „korwnowcy”. Wiele wskazuje na to, że nie będą do wzięcia, ani nie poprą koalicji antyPiS. Dlatego należy ich wyciąć, prewencyjnie przemilczeć, zbagatelizować.
Ot i cała tajemnica. Z tej perspektywy patrząc, kibicuję słabszym brzydząc się tym układem medialno rządowym. Nie będąc „korwinowcem” trzymam za nich kciuki!
Marcin Wikło