Lech Wałęsa nie zaczął donosić na kolegów ze strachu ani z przymusu. Skusiły go niewielkie sumy wypłacane regularnie z resortowej kasy. Konfident mógł sobie za nie kupić namiastkę luksusu, której w szarzyźnie PRL każdemu bardzo brakowało. Rozterek natury moralnej raczej nie miał – to wszystko wynika z porażającej lektury akt TW „Bolka”, które analizuje Marcin Wikło na łamach nowego wydania tygodnika „ABC”.
Jesienią 1971 r. Kazimierz Szołoch, jeden z najlepszych spawaczy ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina odwiedził swojego kolegę z wydziału W-4 Lecha Wałęsę. – Rozpakowywał karton z nowiuteńkim telewizorem. Był w dobrym humorze, chciał mnie poczęstować wódką – wspominał wiele lat później stoczniowiec. Gdy zapytał, skąd ma na to pieniądze, usłyszał, że Lechu „wygrał w totolotka”. Zazdrościł nieco młodszemu o 10 lat koledze, bo jemu nie wiodło się dobrze. Miał na wyżywieniu żonę i czwórkę dzieci, ale zwolniono go z pracy za prawicowe poglądy i udział w zajściach grudniowych. Niebawem musiał zacząć się ukrywać. Dopiero wiele lat później dowie się, że pasmo jego nieszczęść miało ścisły związek z „fartownym” kolegą. Wałęsą na polecenie esbeków rozpoznał m.in. Szołocha na fotografiach zrobionych w Gdańsku w grudniu 1970 r. Za to i za wiele innych donosów dostał pieniądze. Pokwitowania oraz lista wypłat są w dokumentach, które Instytut Pamięci Narodowej odebrał od Marii Kiszczak, wdowy po Czesławie Kiszczaku, szefie peerelowskiej bezpieki.
Tygodnik „ABC” porównuje zapisy z ujawnionych przez IPN akt z wypowiedziami Wałęsy oraz ze wspomnieniami zawartymi w książkach byłego przywódcy „Solidarności” i jego żony Danuty Wałęsy.
Esbek, który w styczniu 1971 r. wręczył Wałęsie pierwsze pieniądze, sporządził z tego spotkania notatkę: „Zachowywał się swobodnie i chętnie udzielał informacji. Ze względu na częstotliwość odbywania z nim spotkań po zachowaniu widać że do Sł. Bezp. nabrał zaufania. Na spotkaniu wręczyłem mu po raz pierwszy 1.000 złotych (jeden tysiąc) z zaznaczeniem „za współpracę ze Służbą Bezp. i przekazywanie informacji”. Pieniądze przyjął chętnie nadmieniając, że ma dwie potrzeby materialne gdyż żona jego nie pracuje ze względu na małe dziecko. Ponadto wynajmuje pokój sublokatorski za który płaci 800 złotych” – czytamy w relacji kpt. Graczyka.
Patrząc na ówczesne ceny, Wałęsa na swoich donosach nie zarobił fortuny. W 1970 r. średnia pensja wynosiła 2 235 zł. On od oficera prowadzącego dostawał zazwyczaj 500, czasem 600, czasem 700, rzadziej 1000 zł. Tylko raz, 18 lutego 1971 r. dostał jednorazowo 1500 zł. Na telewizor, o którym była mowa („czarno-biały, ale marki nie pamiętam” – pisała Wałęsowa) musiał więc pooszczędzać, bo to był wydatek rzędu 7800 zł. We wspomnieniach jest też mowa o pralce. Jeżeli udało się ją dostać w sklepie, to był to zapewne jeden z dwóch modeli – za 1950 zł lub lepszy, z wyłącznikiem czasowym za 2200 zł. Za radioodbiornik Wałęsowie musieli zapłacić ok. 1000 zł, a za żelazko – 185 zł. Chleb wtedy kosztował 4 zł (bochenek o wadze 800 g), jaja – 2,70 zł/szt., mleko – 3,30 zł/l, kilogram mięsa wieprzowego – 66 zł. Półlitrówka czystej kosztowała 55 zł, tabliczka czekolady Wedla (22 lipca) – 19 zł.
Co jeszcze TW Bolek mógł kupić za pieniądze od SB – analizuje tygodnik „ABC” w nowym wydaniu dostępnym w sprzedaży od 29 lutego. W tygodniku także reakcje mediów na świecie i w Europie na ujawnienie teczki Bolka oraz wspomnienie historii tajnych akt Wałęsy od 1980 roku. „ABC – tygodnik aktualny, bezkompromisowy i ciekawy” jak co tydzień dostarcza czytelnikom zestaw emocjonujących i zaskakujących artykułów do przeczytania. Zapraszamy do lektury i na stronę tygodnika www.abctygodnik.pl oraz na profil ABC na Facebooku - www.facebook.com/ABCtygodnik