Nie tak dawno trzy byłe pierwsze damy: Danuta Wałęsa, Jolanta Kwaśniewska oraz Anna Komorowska wystosowały wspólny list, w którym to apelują o poszanowanie prawa kobiet do aborcji. Teraz natomiast w ich ślady poszli ich mężowie, czyli trzej dotychczasowi prezydenci RP: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski. Odnieśli się oni jednak nie do aborcji, lecz do stanu polskiego państwa, które ich zdaniem powoli chyli się ku upadkowi.
"Najbliższe miesiące zadecydują o losie praworządności i demokracji w Polsce" – takim stwierdzeniem rozpoczyna się wspomniany list. Dalej prezydenci krytykują obecną władzę, która ich zdaniem „niszczy porządek konstytucyjny” i lekceważy wszelkie głosy mniejszości. Dodatkowo rząd PiS jest według nich odpowiedzialny za wszelkie spory i waśnie polityczne w naszym kraju. Pojawia się tu również wątek aborcyjny, o którym szerzej wypowiedziały się w swoim liście ich żony. Byli prezydenci prezentują stanowisko niemal identyczne, co ich małżonki, stanowczo protestując przeciwko bezwzględnemu zakazowi przerywania ciąży.
Rząd polski na arenie międzynarodowej wybrał drogę izolacji i konfliktu. Pada tu również takie oto zdanie: „Z wiarygodnego i cenionego partnera w Unii i NATO, stajemy się <
Wreszcie pod koniec listu pojawia się antidotum na całe zło, które szerzy się po Polsce. Prezydenci wzywają rodaków do przestrzegania Konstytucji RP w codziennym życiu, a także do przeciwstawiania się wszelkim próbom łamania konstytucji, która ich zdaniem jest właśnie łamana przez obóz rządzący, gdyż PiS próbuje stworzyć własne państwo w państwie. Zaapelowali oni również do polityków tej partii, aby odmówili udziału w niszczeniu państwa prawa i demokracji w Polsce.
Byli prezydenci z uznaniem piszą na temat „godnej postawy sędziów Trybunału Konstytucyjnego, innych sądów, reprezentacji prawników oraz wydziałów prawa uczelni wyższych.” Przedstawicielom władzy sądowniczej należy zapewnić właściwą opiekę przed uzurpatorami z obecnej władzy oraz przed konsekwencjami ich decyzji. Udzielają oni też poparcia dla Komitetu Obrony Demokracji, „który stał się ośrodkiem koordynującym ruchu obywatelskiego sprzeciwu.” KOD nie powinien jednak zbytnio angażować się w politykę, a jego zasadniczym celem winno być pozostanie organizacją społeczną. Jest ona w dzisiejszej katastrofalnej sytuacji bardzo potrzebna, o czym świadczy udział tak wielu Polaków w licznym manifestacjach organizowanych właśnie przez KOD.
Opozycja musi być niezłomna i nie poddawać się w walce z łamaniem praworządności w naszym kraju. Ponadto byli prezydenci nakazują opozycjonistom, by nie próbowali negocjować z władzą na temat Trybunału Konstytucyjnego, gdyż są to kwestie fundamentalne, a racja w tym sporze jest po stronie obrońców demokracji.
Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski serdecznie podziękowali również UE oraz innym poszczególnym europejskim instytucjom, za „zaangażowanie na rzecz ochrony praworządności i demokracji w naszym państwie.” Debaty na temat Polski na forum europejskim „nie są ingerencją w wewnętrzne sprawy Polski”, lecz wyrazem uzasadnionej troski o stan naszego państwa i prawa obywateli.”
Reakcje na list prezydentów były jak nietrudno się domyślić, diametralnie różne. Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe z uznaniem wyraziły się o inicjatywie byłych prezydentów. Przewodniczący PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz, powiedział, że „ten list może być ważny dla wielu Polaków”, natomiast rzecznik PO, Jan Grabiec, list określił jako „bardzo ważny głos na temat stanu demokracji i praworządności w Polsce.”
Tylu ciepłych słów byli prezydenci nie usłyszeli już od pozostałych opcji sejmowych. Partia Kukiz’15 określiła list jako „obrona partiokracji”. Do tej inicjatywy odniosła się też premier Beata Szydło, która przypomniała, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość a nie Platformę Polacy wybrali w demokratycznych wyborach, a ci panowie uważają sami uważają się za demokrację.
Pod listem podpisali się nie tylko Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski, ale również Andrzej Olechowski, Radosław Sikorski, Włodzimierz Cimoszewicz, Władysław Frasyniuk, Ryszard Bugaj, Bogdan Lis oraz Jerzy Stępień. Całość ma wydźwięk niezwykle dramatyczny, jak gdyby lada dzień do Polski miały wkroczyć obce wojska i zrobić porządek w naszym kraju „na siłę”, jeżeli nie chcemy zrobić tego „po dobroci.” Inicjatywa byłych prezydentów jest nie tyle wyrazem troski o nasz kraj, co zwyczajnie aktem desperacji. Ich stary „porządek” jest właśnie porządkowany na nowo, natomiast oni podjęli jeszcze ostateczną próbę powołania się na swoje „autorytety”, które to z każdym tygodniem są bezlitośnie obnażane. Wystarczy tu wspomnieć chociażby o teczkach Wałęsy, który konsekwentnie wypiera się tego, że był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa w PRL, pomimo ewidentnych dowodów na jego współpracę. Najlepszym podsumowaniem do tego listu będzie dobrze znane, stare przysłowie: „Tonący brzytwy się chwyta.”
Piotr Krupiński