Sądzić będziemy wszystkich. Nie tylko tych z najwyższej półki, bo przecież zbrodnie popełniano na każdym szczeblu systemu represji. Będę namawiał trybunał, by zacząć od żyjących zbrodniarzy komunistycznych. Tak, by oni sami dożyli sprawiedliwości – mówi w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Tadeusz M. Płużański, dziennikarz i historyk, członek Rady Fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom, tłumacząc ideę powołania Społecznego Trybunału Narodowego.
Społeczny Trybunał Narodowy do spraw Osądzenia Zbrodniarzy Komunistycznych został powołany kilka dni temu przez dwie ważne instytucje: Redutę Dobrego Imienia oraz Fundację „Łączka”. Jednym z inicjatorów jego powstania jest właśnie syn prześladowanego przez komunistów prof. Tadeusza Płużańskiego - Tadeusz M. Płużański.
Chcemy pokazać, że winy za zbrodnie komunizmu nie ponosi jakiś system, ale ponoszą konkretne osoby, znane z imienia i nazwiska, często także z adresu. Posiadamy dossier większości tych towarzyszy — i żyjących, i nieżyjących. Przy okazji chcemy edukować Polaków, zarówno obecne pokolenie, jak i pokolenia przyszłe. Chcemy szerzyć wiedzę o zbrodniczym charakterze komunizmu, o konkretnych sprawcach zła. To nie może się rozpłynąć, rozmyć. Bo przecież wciąż zdarzają się wypowiedzi, ostatnio np. w wykonaniu Leszka Millera, że komunizmu właściwie w Polsce nie było, było legalne państwo polskie i nic złego się nie działo. Musimy wreszcie przełamać to tabu, musimy nazwać wszystko po imieniu, wskazać winnych. Musimy to zrobić w związku z bezradnością wymiaru sprawiedliwości III RP
– mówi Jackowi i Michałowi Karnowskim Płużański.
Choć wyroki Trybunału z oczywistych względów nie będą mieć mocy prawnej, historyk uważa jednak, że taki symboliczny gest też będzie miał znaczenie.
Ta lista zostanie z Polakami już na zawsze. Z kolei jeśli tego nie zrobimy, to finalnie, za kilka dekad, gdy pamięć zblednie, PRL będzie traktowana jednak jako państwo polskie, może ludowe, ale jednak polskie, w sumie niezłe po straszliwej okupacji niemieckiej. A potem już tylko przeskok do roku 1989, gdy wszyscy, poza prawicą, byli dobrzy i słuszni. A przecież to była sowiecka okupacja. Nie można się też zgodzić na popularne, również po prawej stronie, tezy, że naprawdę źle było do 1956 r., a później to już sielanka. W takim razie co robiły na naszym terytorium wojska sowieckie stacjonujące tu aż do 1993 r.?
– pyta retorycznie historyk.
Tadeusz M. Płużański podkreśla, że przed symbolicznym sądem staną wszyscy, którzy przyczynili się do prześladowań okresu PRL-u.
Zbrodniarzami byli śledczy bezpieki, Informacji Wojskowej, funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Mordercą może być sędzia czy prokurator, funkcjonariusz Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i ZOMO. Ważni są nie tylko decydenci, nie tylko Kiszczak czy Jaruzelski
– podsumowuje.
Cała rozmowa z Tadeuszem M. Płużańskim w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. Już 21 listopada, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.