Przerzucenie brygadowej grupy bojowej i innych oddziałów z Ameryki do Polski jest największą operacją tego rodzaju nie tylko w Europie, lecz także na całym świecie od końca zimnej wojny w warunkach pokoju. Odstraszanie dokonywane nie bronią nuklearną, ale siłami konwencjonalnymi, np. pancernymi, to drugi co do znaczenia sposób wywierania wpływu na przeciwników przez USA i NATO – pisze w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, ekspert od spraw bezpieczeństwa i stosunków międzynarodowych.
Przez wiele lat studiujący w USA Kostrzewa-Zorbas zauważa, że odstraszanie jest priorytetem, jeśli chodzi o strategię przyjętą przez NATO, a w szczególności przez USA. Tak było za czasów zimnej wojny, tak jest i teraz, co potwierdza koncepcja strategiczna NATO przyjęta w 2010 roku.
Odstraszanie może być nuklearne lub konwencjonalne – dokonywane rozmaitymi konwencjonalnymi siłami zbrojnymi – ale oba te rodzaje działań mają przewagę nad obroną, czyli walką z przeciwnikiem, gdy wojna wybucha. Skuteczne odstraszanie zapobiega wybuchowi zbrojnego konfliktu – zauważa ekspert.
Choć najbardziej skuteczną metodą odstraszania jest odstraszanie nuklearne, to spośród krajów NATO tylko USA, Francja i Anglia dysponują własną bronią atomową.
Spośród 25 członków NATO niemających własnych arsenałów atomowych pięciu uczestniczy w programie wspólnego ze Stanami Zjednoczonymi używania amerykańskiej broni nuklearnej, znanym na świecie pod angielską nazwą Nuclear Sharing. Polska jest największym i kluczowo położonym krajem wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego po zimnej wojnie – więc najbardziej naturalnym kandydatem do dołączenia do tego programu. Ale przełomowe uzgodnienie w tej sprawie musiałoby zostać osiągnięte między Polską, USA a pozostałymi sojusznikami – podkreśla autor „wSieci”.
Choć na razie nie wiadomo, kiedy Polska mogłaby dołączyć do programu Nuclear Sharing, to i tak w ostatnim czasie nasz kraj stał się jednym z centralnych punktów odstraszania.
Niezależnie od tego programu w Polsce już zaczyna się wielkie wzmocnienie drugiego rodzaju odstraszania, prowadzonego przez Stany Zjednoczone i NATO: odstraszania konwencjonalnego. Obecność konwencjonalnych sił amerykańskich – oraz wielonarodowych – na terytoriach państw zagrożonych jest regułą, nie wyjątkiem. Bez takiej wysuniętej obecności trudno o wiarygodne plany szybkiego i masowego działania sił zbrojnych – zwłaszcza lądowych – dopiero w przypadku wojny. Obecność w Polsce sił amerykańskich i innych sojuszniczych była dotąd widoczna i znacząca, ale za mała i za słaba w stosunku do wyzwań, i nieciągła w czasie – wyjaśnia Grzegorz Kostrzewa Zorbas.
Cała niezwykle ciekawa analiza dotycząca ostatnich działań NATO w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. Już 16 stycznia, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.